Dziś będziecie mieć okazję poodkrywać wraz ze
mną kolejny punkt na czekoladowej mapie świata. Dopiero co wróciliśmy z Peru, a
teraz za sprawą francuskiej czekoladziarni Morin przeniesiemy się do Panamy. Ten wąski pas
lądu pomiędzy Oceanem Spokojnym a Morzem Karaibskim nie jest dużym dostawcą
kakao w skali światowej. Według Sekretów Czekolady panamskie ziarna kakao charakteryzują
się kremowością i delikatnością. Subtelne smaki wyczuł w Morin Panama 70% organizator
styczniowej poznańskiej degustacji, opisując je tak: "W
pierwszym momencie uderza karmelowa słodycz, zbalansowana aromatami
kakaowo-kawowymi, spod spodu wychodzą lekkie przyprawy. Pod koniec pojawiają
się aromaty ziemiste i ściągająca, kakaowa goryczka." Czy również dla
nas panamska czekolada okazała się być krainą łagodności?
Sam wygląd Panamy 70% wydał się nam
niezwykły. Gładkość tafli czekolady była niecodzienna, nie niosła ze sobą
najmniejszego pyłu szorstkości. Poszczególne kostki wyglądały tak, jakby ktoś
je pieczołowicie wypolerował. Po podzieleniu tabliczki zaczęliśmy bawić się tą
niecodzienną strukturą – okazało się, że pojedyncza kostka zrzucana z kilku
centymetrów na pozostałą część czekolady wydawała dźwięk jak przy stykaniu
metalu z magnesem. Takie stukanie kostka o kostkę stało się ważnym elementem
tej degustacji – Panama po prostu brzmiała! A na dodatek pachniała w
intrygujący sposób: trochę było tu pudełka na szachy, wilgotnego piernika i
dojrzałych bananów.
Wzięcie pierwszej kostki do ust rzeczywiście
równa się przeniesieniu do krainy łagodności. Na dzień dobry wita nas wyrazista
owocowa słodycz, jak w smoothie z truskawek i bananów. Po chwili rozpuszczania
kęsa na podniebieniu zalewa nas budyniowa gęstwina. Oto nieco przytłumiona
słodycz idealnego czekoladowego budyniu – kremowego, bez grudek, aromatycznego.
Budyń ten muśnięty został raz po raz karmelowym syropem. Pomiędzy wierszami pojawia
się również drobna sugestia cynamonu i słodkich migdałów.
Po feerii słodkich nut stymulacji poddawane
są także inne kubki smakowe. Zaczynamy odkrywać goryczkową stronę Panamy 70%
(ze szczególnym zaznaczeniem – goryczkową, a nie gorzką!). Pojawia się karmel
od strony bardziej palonej, niż stricte słodkiej. Mamy także wyraźną kawowość,
mieszającą się z wilgotną ziemistością (ale nadal bardzo gładką i smukłą).
Końcówka w tej czekoladzie rzeczywiście niesie ze sobą drobne uczucie ściągania,
ale jest ono na tyle nienachalne, że po prostu kojarzy się z czymś odrobinę
przypalonym. Spytacie o kwaśne nuty, które tak często odstraszają Was od
ciemnych czekolad? Tu kwaskowatości nie było praktycznie w ogóle.
Jeśli miałabym Panamę 70% przyrównać do
jednej konkretnej rzeczy, to byłby to lekko przypalony placek z truskawkami.
Oprócz grubej, aksamitnie maślanej kruszonki z wierzchu przyozdobiony on został
płatkami migdałów, kawową posypką i szczyptą cynamonu. Żeby nie zabrakło tutaj
istotnego w całej kompozycji skojarzenia z budyniem – kawałek takiego ciasta to
za mało, podano go więc z miseczką naturalnego mocnoczekoladowego budyniu z
dodanymi zmiksowanymi bananami. O tak, teraz mamy deser idealny, świetnie
odzwierciedlający tą przepyszną, specyficzną czekoladę.
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna.
Masa netto: 100 g.
Ta czekolada nie przestanie mnie zadziwiać(oczywiście pozytywnie :) ) Zapach starego pudełka szachów, wilgotnego piernika, słodycz smoothie, ciasto budyń :O Tyle doznań a taka niepozorna tabliczka z napisem 70% kakao, gdzie w składzie widnieje tylko miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna...Mega!
OdpowiedzUsuńCały urok czekolad single-origin, zawsze czeka nas coś nowego!
UsuńNa razie nie czytam, żeby się nie sugerować. Odczucia porównam, jak sama będę po degustacji tej tabliczki. ;)
OdpowiedzUsuńSama nie mogę się doczekać takiego porównania!
UsuńTo się akustyczna czekolada trafiła, haha!
UsuńNic dziwnego, że wszystkie smaki grały ze sobą doskonale. Istna orkiestra.:D
Czułyśmy prawie dokładnie to samo; banany, coś przypalonego... Budyń, hm, myślałam, że to dziwne skojarzenie, ale chyba miała w sobie coś budyniowatego,skoro też to wyłapałaś. Cynamon mówisz? Akurat ta przyprawa mi przez głowę nawet nie przeszła, ale jak wyczułam banany to byłam tak zaskoczona, że możliwe, że ta nuta jakoś mi uciekła.
Cieszę się, że mamy możliwość porównania tego wszystkiego. Wiedziałam, że założenie bloga było dobrym pomysłem.
Uwielbiam te nasze porównania! :)
UsuńTa tabliczka wygląda na cudnie masywną! :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu opisu smaku.. Ja wiem, że bardzo ale to bardzo bardzo bardzo chciałabym ją jeść! :)
Hmm, nie wiem, czy można ją nazwać masywną :)
UsuńCiekawa jestem, kiedy i Ty skusisz się na takie czekocuda :)
Czekolada kusi chociażby z tego względu, że Panama jest na mojej liście wymarzonych kierunków podróży :)
OdpowiedzUsuńNa chwilę mogłabyś się do niej przenieść próbując takiej czekolady ;)
UsuńLubię pudełko do szachów, a w zasadzie to jego wygląd i zapach, bo grać w szachy już niekoniecznie. Lubię mokry piernik, choć zdecydowanie bardziej murzynka (z grrrubą warstwą czekoladowej polewy i wilgotnym jabłkiem w środku). Lubię też dojrzałe, wręcz lekko sczerniałe banany. Czy to wróży dobrze?
OdpowiedzUsuńTo wróży bardzo dobrze!!! I oznacza, że musisz w końcu się skusić na taką czekoladkę :D
UsuńDobrze, że dzisiaj nie mam apetytu na czekoladę bardziej kakaową niż mleczna Milka :D w ten sposób nie kusisz mnie. Ale pewnie w innym dniu to bym się lekko zainteresowała.Tylko lekko, bo jednak ten przypalony placek truskawkowy...
OdpowiedzUsuńPrzypalony placek truskawkowy to tylko moje wyobrażenie i ubranie w słowa tego co czułam - nie masz się czego bać :D
UsuńCzyli placek, owoce, budyń, migdały i cynamon wszystko w jednej tabliczce, która dodatkowo ma swoje brzmienie? To jest zbyt idealne :D
OdpowiedzUsuńNo ale takie było! :D
UsuńBudyń czekoladowy uwielbiam więc ta czekolada zapewne smakowałaby mi niezwykle bardzo... Zwłaszcza, że ostatnio odchodzę od mocno mlecznych czekoladowych smaków na rzecz mocniejszych, silnie kakaowych. Mam właśnie ochotę na takie prawdziwie czekoladowe brownie... Myślę, że ta czekolada byłaby jego idealnym zamiennikiem. :-)
OdpowiedzUsuńA co powiesz na czekoladę mocno mleczną i silnie kakaową zarazem? ;)
Usuńciemna... co za okrutnie złe słowo... ale skoro budyń... migdały... to może nie jest spisana dla mnie na straty :D
OdpowiedzUsuńTo jest prawdziwa magia i bogactwo kakao! Ciemna nie znaczy gorzka, pamiętaj :)
UsuńLiże ekran ;) Świetny blog :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam częściej! :)
UsuńOdkryjemy dzięki Tobie cały czekoladowy świat :)
OdpowiedzUsuńCały? Obawiam się, że niestety to niemożliwe ;). Życia mi nie starczy.
Usuńniestety nie dla mnie....
OdpowiedzUsuńGorzka czekolada to jest coś dla mnie:) . Miałam praktyki jako nastolatka w ośrodku wypoczynkowym i tam w ramach wdzięczności dostawałam gorzkie czekolady od starszych ludzi to dzięki nim tak polubiłam gorzkie czekolady:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że próbując takich czekolad jak Morin i tak na nowo odkryłabyś świat ciemnych tabliczek :)
Usuń