Źródło: http://drasko.dk/New-STUFF-2
Toms jest duńską marką, o której dowiedziałam się dzięki mojej Przyjaciółce. Kiedy odwiedza rodzinę w Danii, przywozi dla mnie prezent w postaci czekolady wyprodukowanej przez powyższą firmę. Dotąd miałam przyjemność spróbować ciemnej z jeżynami oraz ciemnej z karmelem, solonymi płatkami kukurydzianymi i olejkiem miętowym. Obie były naprawdę przepyszne, toteż ochoczo przystałam na szersze wypróbowanie asortymentu Toms. Przeglądając ofertę firmy na stronie internetowej natknęłam się na ciemną czekoladę z lukrecją. Nigdy nie miałam okazji skosztować tabliczki z tym dodatkiem, toteż złożyłam u Przyjaciółki małe zamówienie...
...które spotkało się ze zdziwieniem rodzicielki owej Panny (jeszcze panny ;)). "Lukrecja? Chyba bardzo nie lubisz osoby, której to kupiłaś...". Fakt, lukrecja jest wśród Polaków traktowana raczej po macoszemu. Cóż, albo się ją kocha, albo nienawidzi. Skandynawowie, Włosi, Holendrzy i Francuzi ponoć w większości ją kochają. To tam największą popularnością cieszą się słodycze i alkohole z tą dobroczynną dla zdrowia przyprawą. Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam już kiedy miałam okazję jeść lukrecjowego cukierka. Rok temu we Włoszech próbowałam likieru lukrecjowego i bardzo mi smakował. Jedno jest pewne - nikt nie zaprzeczy, że smak lukrecji jest oryginalny i nieco dziwaczny. Trochę anyżu i mieszanki bliżej niezidentyfikowanych ziół, nieco jakby kawowej goryczki. Nawet, jeśli odrzuca Was na samą myśl o tym czarnym złocie, warto poczytać o różnorakim zastosowaniu tego korzenia, bowiem jego historia jest bardzo ciekawa.
Przejdźmy do sedna sprawy - czekolada. Zapach to przede wszystkim fajna ciemna czekolada, z delikatną przyprawową nutą - która to jest trudna do jednoznacznego zidentyfikowana. Nawet hejterzy lukrecji skusiliby się na kosteczkę, bez wątpienia. Kakao, kakao i jeszcze raz kakao.
Gryziemy. 60-procentowa czekolada jest w smaku naprawdę super, zresztą właśnie tego spodziewałam się po Toms. W jej wnętrzu zatopione są cukrowe drobinki z dodatkiem lukrecji, które delikatnie chrzęszczą podczas przegryzania. I znów - nie wiedząc, że jest tam lukrecja, w życiu bym nie odgadła. Gdzieś tam pomiędzy wierszami kubki smakowe wychwytują małą innowację, ale są to jedynie domniemania. W sumie, trochę szkoda, że Toms pożałował lukrecji... Jej solidna aplikacja w połączeniu z dobrą ciemną czekoladą mogłaby być naprawdę wstrząsającym dla zmysłów doświadczeniem. Muszę przyznać, że dopiero gdy zjemy już kostkę czekolady i chwilę odczekamy, w ustach pojawia się prócz kakao charakterystyczny posmak... Jakby lekko słony, nieco amoniakalny, ziołowy. Ale i tak jest to bardzo delikatne wrażenie, o wiele za bardzo. Tu przydałaby się porażająca moc, która na pewno znalazłaby grupkę fanatyków.
Podsumowując - Toms znów zaserwował nam smakowity kąsek, ale nie wywołał trzęsienia ziemi, którego można by było się spodziewać po zastosowanym połączeniu. Ta czekolada idealnie komponowałaby się z jakimś dobrym stoutem. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że natrafię kiedyś na czekoladę, w której lukrecja jest bardziej wyrazista. Bardzo jestem ciekawa swojej reakcji na taki smakowy eksperyment.
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kawałki lukrecji 8% (cukier, lukrecja w proszku 6%, tłuszcz kakaowy, chlorek amonu, syrop glukozowy), ekstrakt z lukrecji, lecytyna rzepakowa.
...które spotkało się ze zdziwieniem rodzicielki owej Panny (jeszcze panny ;)). "Lukrecja? Chyba bardzo nie lubisz osoby, której to kupiłaś...". Fakt, lukrecja jest wśród Polaków traktowana raczej po macoszemu. Cóż, albo się ją kocha, albo nienawidzi. Skandynawowie, Włosi, Holendrzy i Francuzi ponoć w większości ją kochają. To tam największą popularnością cieszą się słodycze i alkohole z tą dobroczynną dla zdrowia przyprawą. Szczerze powiedziawszy, nie pamiętam już kiedy miałam okazję jeść lukrecjowego cukierka. Rok temu we Włoszech próbowałam likieru lukrecjowego i bardzo mi smakował. Jedno jest pewne - nikt nie zaprzeczy, że smak lukrecji jest oryginalny i nieco dziwaczny. Trochę anyżu i mieszanki bliżej niezidentyfikowanych ziół, nieco jakby kawowej goryczki. Nawet, jeśli odrzuca Was na samą myśl o tym czarnym złocie, warto poczytać o różnorakim zastosowaniu tego korzenia, bowiem jego historia jest bardzo ciekawa.
Przejdźmy do sedna sprawy - czekolada. Zapach to przede wszystkim fajna ciemna czekolada, z delikatną przyprawową nutą - która to jest trudna do jednoznacznego zidentyfikowana. Nawet hejterzy lukrecji skusiliby się na kosteczkę, bez wątpienia. Kakao, kakao i jeszcze raz kakao.
Gryziemy. 60-procentowa czekolada jest w smaku naprawdę super, zresztą właśnie tego spodziewałam się po Toms. W jej wnętrzu zatopione są cukrowe drobinki z dodatkiem lukrecji, które delikatnie chrzęszczą podczas przegryzania. I znów - nie wiedząc, że jest tam lukrecja, w życiu bym nie odgadła. Gdzieś tam pomiędzy wierszami kubki smakowe wychwytują małą innowację, ale są to jedynie domniemania. W sumie, trochę szkoda, że Toms pożałował lukrecji... Jej solidna aplikacja w połączeniu z dobrą ciemną czekoladą mogłaby być naprawdę wstrząsającym dla zmysłów doświadczeniem. Muszę przyznać, że dopiero gdy zjemy już kostkę czekolady i chwilę odczekamy, w ustach pojawia się prócz kakao charakterystyczny posmak... Jakby lekko słony, nieco amoniakalny, ziołowy. Ale i tak jest to bardzo delikatne wrażenie, o wiele za bardzo. Tu przydałaby się porażająca moc, która na pewno znalazłaby grupkę fanatyków.
Podsumowując - Toms znów zaserwował nam smakowity kąsek, ale nie wywołał trzęsienia ziemi, którego można by było się spodziewać po zastosowanym połączeniu. Ta czekolada idealnie komponowałaby się z jakimś dobrym stoutem. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że natrafię kiedyś na czekoladę, w której lukrecja jest bardziej wyrazista. Bardzo jestem ciekawa swojej reakcji na taki smakowy eksperyment.
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kawałki lukrecji 8% (cukier, lukrecja w proszku 6%, tłuszcz kakaowy, chlorek amonu, syrop glukozowy), ekstrakt z lukrecji, lecytyna rzepakowa.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 540 kcal.
BTW: 5/35/46
Nawet nie wiem jak smakuje lukrecja, nigdy nie jadłam i nie wiem gdzie szukać.
OdpowiedzUsuńCzasem można gdzieś dostać landrynki lukrecjowe (w odcieniach czerni). No i żelki Haribo - czarne spirale - są właśnie o smaku lukrecji. Swoją drogą, na wizażu są wątki o lukrecji -> http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=696138 , http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=698586
UsuńJeśli lukrecja smakuje jak anyż, a wiele - łącznie z Wikipedią - na to wskazuje, to jest to pierwsza czekolada z bloga, która odrzuca mnie na kilometr już na starcie.
OdpowiedzUsuńWiele razy podchodziłem do anyżu i, jak mi się zdaje, do lukrecji. Te zawijasy jakoś za dobrze kojarzę. Również takie żelki-malinki przychodzą mi do głowy. No i kilka innych produktów... guma do żucia? Generalnie: stanowcze nie :D
Pomimo Twojego braku sympatii do lukrecjowo-anyżowych klimatów jestem pewna, że gdybyś spróbował tej czekolady w ciemno - nie zraził byś się ;).
Usuń