Eksplorując dobrodziejstwa marki Republica del Cacao, które zakupiłam w firmowym sklepie w Quito - sięgnęłam po kolejną 50-gramową czystą tabliczkę bez dodatków, tym razem pochodzącą w prowincji Los Rios - jednej z popularniejszych jeśli chodzi u uprawę ekwadorskiego kakao. Według opisu producenta, kakao z Los Rios nadaje czekoladzie naturalnej słodyczy, w wyraźnym aromatem kwiatowym. Fakt, kwiaty często wyczuwalne są w ekwadorskich czekoladach, jednak tu... wąchając tabliczkę w pierwszej kolejności pomyślałam o dojrzałych śliwkach, a właściwie cieście ze śliwkami ze słodziutką kruszonką. Zapach obezwładniał i sprawiał, że od razu chciało się wgryźć w tak aromatyczną taflę...
W Los Rios zaskoczyła mnie mocno proszkowa, szorstka struktura - która w połączeniu z soczystą słodyczą była niewyobrażalnie wciągająca. W samym smaku mieszała się w istocie mocna słodycz (obłędnie dojrzałe śliwki węgierki!) z charakterystyczną palonością, ziemistością czy wręcz wędzonością. Z tego tytułu, pomyślałam o kompocie z wędzonych śliwek, jaki miałam kiedyś okazję pić na Ukrainie.
Paradoksalne było w niej to, iż teoretycznie zawierała w sobie bardzo konkretne i ciężkie nuty, lecz w rzeczywistości nic w niej nie było przytłaczające i jak na 75% była... łagodna. Kluczem do sukcesu okazała się w niej żywiołowość i świeżość, jak dopiero co wyciągnięte z piekarnika ciasto śliwkowe.
Faktem jest, iż nasza Los Rios od czasu jej wyprodukowania musiała być cały czas przechowywana z optymalnych warunkach - rzekłabym wręcz, że jej smak to esencja świeżości czekolady, jednocześnie przy charakternych nutach wiodących. Kwiatowość? Owszem, ale nie uderzała ona obuchem, tak jak śliwki i ziemia. Cudowna, Los Rios zniknęła w naszych ustach bardzo szybko, niesamowicie wciągająca...
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 50 g.
O, masz jakiegoś bota na blogu. Wracając do tematu, to te śliwki działają na wyobraźnię, szkoda, że u nas raczej ciężko dostępna.
OdpowiedzUsuńJak kiedyś wrócę do Ekwadoru (a może całkiem prędko ;)), to postaram się ściągnąć więcej czekolad niż tylko dla siebie ;)
UsuńWygląda na to, że to nie był bog, tylko jakis dziwny bład Bloggera. 12 czerwca, jak wchodziłem na blogi, widziałem w każdym blogu wpis jakiegoś spamujacego bota. Raczej nie wirus, bo to zniknęło i więcej się nie pokazało, czyli coś w Bloggerze musiało się popsuć.
Usuń*miało byc bot, nie bog...
Usuń