poniedziałek, 15 stycznia 2018

La Naya Vietnam Ben Tre ciemna 70%


 Wietnamskie kakao stanowi dla mnie wielką zagadkę. Dotąd w mojej czekoladowej przygodzie miałam do czynienia jedynie z wietnamskimi ziarnami pochodzącymi z regionu Ben Tre w delcie Mekongu. W przypadku degustacji ciemnej i mlecznej Erithaj Ben Tre przekonałam się, iż dodatek mleka przekształca wietnamskie kakao w atrakcyjniejsze dla mnie, wyciągając z niego więcej wyrazistości i nietypowych nut. W mlecznej La Naya Ben Tre 50% zaskoczył mnie wyraźny akcent... boczku, tym ciekawszy, iż występujący pośród pysznych łagodnych nut karmelu i miodu. W mojej kolekcji czekała jeszcze ciemna La Naya Ben Tre (70% zawartości kakao) i mając jeszcze świeżo w pamięci mleczną wersję, postanowiłam po nią sięgnąć pewnego sobotniego wieczoru.


 Moje tabliczki litewskiej marki La Naya zakupiłam za pośrednictwem sklepu Sekretów Czekolady. Zawsze był w nim szczególnie eksponowany prezentowy zestaw czekolad La Naya z dodatkami (pięć tabliczek, których opakowania tworzą jeden obraz - wszystkie były już recenzowane u mnie), ale moje najnowsze doświadczenia z single-origin od La Naya przekonują mnie, że również doskonale nadają się na prezent! Nawet nie wiem, czy nie bardziej... Pasują na chyba jeszcze bardziej elegancki upominek. Zewnętrzna część opakowania jest wyważona i skromna, natomiast środek jest poetycko bogaty. Znów odnalazłam wewnątrz kartonika grafiki związane z nutami smakowymi, które powinno się wyczuć w danej czekoladzie. Jest też piękny opis tych nut oraz samego wietnamskiego kakao. No i karteczka-wkładka o emocjach...


 La Naya kierując się zasadą bean-to-emotion tym razem przyrównuje czekoladę do określenia "sonder". Definiuje je odczucie, gdy pędząc pośród tłumu orientujemy się, że każdy mijany przez nas człowiek ma swoją własną niesamowitą historię - kompleksowe życie pełne emocji, zupełnie takie jak nasze, choć jednocześnie zapewne tak odmienne. To odczucie empatii i braterstwa, jakże ważne w dzisiejszym świecie. Ben Tre 70% ma wraz z obecną w sobie słodyczą i goryczką tworzyć harmonię - tak jak w życiu każdego z nas słodycze i gorycze muszą odnaleźć harmonię, by żyło nam się dobrze.


 Sugerowane przez producenta nuty czerwonych owoców oraz kawy wydawały mi się zbyt oczywiste na Wietnam... Wystarczyło jednak powąchać urokliwie górsko uformowaną tabliczkę, by przekonać się, że tym razem spostrzeżenia producenta będą bardzo trafne. Czekolada przecudnie pachniała kawą, lekko paloną z licznymi owocowymi i kwiatowymi, nieco wilgotną. Jednocześnie zapach sugerował, że odnajdziemy tu całkiem sporo słodyczy. Tabliczka charakteryzowała się dość jasną barwą, niemalże sugerującą obecność mleka - co widać dopiero na ostatnim zdjęciu - cóż, taki urok fotografowania czekolady po zmroku, przy sztucznym świetle.

 Z początku popiół, który jednak prędko przemienia się w bardziej tłustą i gładką, lecz rozpuszczającą się niespiesznie. Od początku słodycz i kwaśność owoców (ze szczególnym naciskiem jednak na kwaśność) przeplata się z subtelną goryczką kawy, jej przyjemną palonością i bukietem. Wyczuwamy cytrynę i grejpfrut, a potem rzeczywiście pałeczkę przjmują czerwone owoce. Pomyślałam o jagodach wprost z lasu, nie do końca dojrzałych czereśniach i malinach. Najbardziej trafnym przyrównaniem owej fuzji kwaśności ze słodyczą zdały mi się jednak truskawki jeszcze częściowo białe, ledwo tylko zaczerwienione u szypułki. Potem  pojawiło się trochę nektarowych, bardziej tropikalnych nut - sok z mango, z marakui. Słodycz chce walczyć z kwaśnością niedojrzałych jagód, która to staje się z czasem nawet bardziej cytrusowa - zataczając tym samym koło, do samego początku.


Ciemna La Naya Ben Tre bardzo, ale to barrrdzo pasowała do towarzystwa kawy, głównie przez zgrywające się z nią kawowe nuty - kęs popity kawą sprawiał wrażenie jedności i wydawało mi się, że kawa wyciągała jeszcze więcej walorów z tej czekolady. Spodziewałam się dziwniejszych nut, nie mniej jednak czekolada okazała się bardzo kompleksowa, wielopłaszczyznowa, a przy tym w pełni harmonijna i urzekająco soczysta w swych smakowych przeplatankach. Nie mogę za to pojąć, jakim cudem w wersji mlecznej mleko tak zmodyfikowało to kakao, że wyczuwaliśmy smak boczku? Tak jak przy Erithaj, powtórzyło się wrażenie, iż Wietnam w ciemnych i mlecznych wydaniach to zupełnie inna bajka. A z ciemną Erithaj, naszą La Nayę łączyły chyba tylko kawowe akcenty... A to Ci Ben Tre! Ładnie mi namieszało w głowie kakao z tego regionu, no ładnie...


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 555 kcal.
BTW: 7/41/34

4 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie tą tabliczką, muszę kiedyś spróbować wietnamskiego kakao. W dodatku jest taka fotogeniczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz spróbować WIetnamu! Czekają na mnie jeszcze dwie single-origin od La Naya i jestem barrrdzo ich ciekawa - zarówno samych czekolad, jak i ich opisu w wykonaniu producenta!

      Usuń
  2. charlottemadness16 stycznia 2018 13:38

    Dziwię się sobie samej dlaczego jeszcze nie rozpoczęłam przygody z La Naya.. :> W końcu trzeba to zmienić.

    OdpowiedzUsuń