środa, 17 stycznia 2018

Idilio Origins 4rto Carenero Urrutia Superior ciemna 70%


 W sylwestrowe przedpołudnie miałam zamiar rozpocząć przygodę z serią Premium od Franceschi. Uświadomiłam jednak sobie, że wcześniej warto by było zrobić porównanie z ostatnią próbowaną przeze mnie tabliczką jeszcze z serii Fina, pochodzącej od tej marki. W moich zapasach znajdowała się bowiem czekolada od Idilio Origins, wykonana z Trinitario Carenero z wenezuelskiego regionu Barlovento leżącego w stanie Miranda - a więc z tego samego kakao co Franceschi Carenero 60%. Szwajcarska marka Idilio Origins, z którą dotąd miałam wyłącznie najlepsze wspomnienia, bazuje tylko na wenezuelskim kakao. Cieszyło mnie, że tym razem będę mogła spróbować Carenero w ich wydaniu, i to przy poziomie 70%. Jak już wspominałam przy Franceschi Carenero, kakao z regionu Barlovento znałam wcześniej z Pralus Venezuela Trinitario 75% oraz Willie's Cocoa El Blanco Venezuelan 00. Wszystkie wspomniane w tym akapicie nabyłam w niezastąpionym sklepie Sekretów Czekolady.


Los Urrutia to plantacja w regionie Barlovento, która zajmuje się uprawą ziaren Carenero Superior. Tak właściwie, Carenero to po prostu nazwa dawnego portu eksportowego. Słowo Superior ma być znacznikiem wysokiej jakości - optymalnej fermentacji i suszenia ziaren oraz czystości odmiany. Według producenta, nasza czekolada miała charakteryzować się smakiem świeżych tropikalnych owoców, liczi, wanilii oraz lekką przyprawowością w tle. Podzielona na klasyczne kostki Idilio prezentowała się prosto, jej wyważony łagodny brąz nie był zmącony żadnym osadem - pomimo tego, iż czekolada dość długo czekała w moich zapasach na swoją kolej.

 Podczas wąchania tabliczki ze zdziwieniem stwierdziliśmy, iż pachnie ona dziwną mieszanką lakierowo-farbową, którą znaliśmy już ze wspomnianej Pralus Venezuela Trinitario 75%. W woni było też wiele słodyczy kandyzowanych tropikalnych owoców i naturalnych galaretek z nich zrobionych. Gdy w gliniasty, błooogi i gęsty sposób poczęła rozpuszczać się w ustach, wiedziałam, że Idilio po raz kolejny nie zawiedzie. I już pod względem samej konsystencji, bardzo pełnej, mogłam ocenić ją wyżej niż analogiczną Franceschi.


Dalej przyszła do nas delikatna słodycz tropikalnych owoców. Rzeczywiście przywodziła na myśl liczi, na szczęście nie za mocno, bowiem niespecjalnie przepadam za tym owocem. Dalej to były ponownie galaretki z guawy, jakie jadłam w Kolumbii - już w którejś czekoladzie też je czułam, ale nie mogę znaleźć w jakiej. Naturalne, owocowe galaretki - papaja, mango, brzoskwinia, może trochę dojrzałych gruszek. Nienarzucające się smaki, a jednak o cukierkowym charakterze, niosącym także świeżość landrynek.


Pomimo prostoty smaków, Idilio Carenero była zdecydowanie szlachetniejsza od Franceschi Carenero. Idilio, choć bardzo delikatna, pieściła usta wyważonymi i konkretnymi smakami. Jej łagodna przystępność konsystencji i poukładane spokojne smaki sprawiały, że można byłoby jej zjeść całkiem sporo. Miło było kończyć stary rok z tak dobrą, harmonijną czekoladą. Jak dobrze, że ostatnio kupiłam sporo kolejnych tabliczek od Idilio Origins. Naprawdę lubię tę markę!


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.

2 komentarze:

  1. Strasznie słabo wyglądają jak na tak dobre czekolady, mogliby się postarać i wybrać inną formę kostek i jakieś ciekawsze opakowanie. Mam nadzieję, że to liczi nie jest mocno odczuwalne, bo nie lubię liczi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kostki rzeczywiście niespecjalnie, ale jakoś już się do nich przyzwyczaiłam ;) Za to ich opakowania uwielbiam! Moim zdaniem mają w sobie wiele uroku.

      Liczi jest bardzo subtelne.

      Usuń