Jesienią zeszłego roku dowiedziałam się o edycji czekolad Lindta, w której zastosowano różnorakie połączenia orzechów z suszonymi owocami. Każda z trzech nowych tabliczek niezwykle mnie kusiła, ale niestety dostępne były one jedynie u naszych zachodnich sąsiadów. Sporadyczne wyprawy do niemieckich miejscowości położonych niedaleko granicy nie przyniosły oczekiwanych efektów - nie udało mi się dostać ani jednego smakołyka z wyżej wspomnianej kolekcji. Lindtowska czekolada, a do tego uwielbiane przeze mnie orzechy i suszone owoce - musiałam tego spróbować! W końcu poddałam się i zamówiłam tabliczki za pośrednictwem Allegro. I nie tylko te trzy orzechowo-owocowe... Tą notką rozpoczynam całą serię opisów tabliczek Lindta niedostępnych w Polsce. Cóż, bardzo mi zależało, by je mieć!
Dużo dobrego. Dopiero co minął wielkanocny wypad w góry, a już nadeszła majówka, a wraz z nią kolejne wyprawy na szlak. Nie od dziś wiadomo, że naładowane orzechami czekolady najlepiej sprawdzają się podczas górskich eskapad. Lindt Aprikose-Mandel pojechała z nami w podróż, aby zostać zjedzoną pierwszego dnia, do porannej kawy. Tuż przed wyjściem w teren. Na dobry początek.
Doświadczyłam już rozkoszy, jaką niesie ze sobą biała czekolada Lindta połączona z migdałami. Lindt Les Grandes została przez nas wypróbowana podczas górskiej majówki rok temu i to było prawdziwe trzęsienie ziemi. Trudno nie było spodziewać się takiego samego efektu w związku z dziś opisywaną czekoladą. A jednak już samo rozerwanie sreberka sprawiło, że miny nam odrobinkę zrzedły.
Przede wszystkim, dodatków zatopionych w tabliczce mogłoby być więcej. Widać to już na pierwszy rzut oka. Wspomniana wyżej Les Grandes była zdecydowanie bardziej obfita w migdały. Patrząc na tabliczkę od spodu brak jej efektu totalnego naładowania bakaliami. Szkoda, bo tego typu dodatków nigdy dość.
Zatęskniłam już za smakiem białej czekolady Lindta, ale tutaj... jakby czegoś mi brakowało. Owszem, nadal była to bardzo dobra biała czekolada. Śmietankowo-waniliowa, delikatna, bez efektu nadmiernej ciężkości j przesadnej słodkości. A jednak, jakoś zabrakło jej jedwabistości, do której przywykłam jeśli chodzi o białe Lindty.
Migdały są nie za duże, ale dobrej jakości. Kawałki suszonych moreli również nie są pokaźnych rozmiarów, ale wystarczające, by poczuć ich specyficzny smak. Nie są przy tym twarde i gumowate, lecz jędrne i soczyste - a to się chwali. Nie wyobrażam sobie, żeby Lindt umieścił w swej czekoladzie kiepskiej jakości bakalie. Jak już wspomniałam, i jednego i drugiego mogłoby być więcej.
Było smacznie. Bardzo smacznie. Mimo to brakowało mi czegoś, co w białych Lindtach zawsze zwalało mnie z nóg. Czekolada wydaje się być jakoś nie do końca dopieszczona przez producenta. A może po prostu za wiele oczekiwałam? I za bardzo napaliłam się na tą kolekcję? Nie wiem. Zobaczymy, co przyniosą kolejne degustacje.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, migdały 15%, kawałki suszonych moreli 7% (morele, mąka ryżowa, dwutlenek siarki), odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, aromat.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 553 kcal.
BTW: 8,9/36/46
Ja jak już kupuję czekolady owej marki to zawsze stawiam na gorzkie lub deserowe ;)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować także czegoś białego! :)
UsuńMigdały dobre są i morele tez, biała czekolada również, ale nie ma żadnych dobroci z kakao niestety. A zajączek Lindta juz ma :)
OdpowiedzUsuńTrudno, nie wszystko musi być hiper zdrowe ;)
UsuńMoże trafiła ci się moja częsta przypadłość, czyli zbyt duże oczekiwania :D Ja to nawet nie mam nadziei, że ją gdzieś dorwę skoro ty miałaś z tym problemy. A od Allegro będę się odżegnywać, nie na moje nerwy ten portal.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to muszę napisać, ze zazdroszczę ci tych częstych wypadów w góry, u mnie taka wyprawa zajęła by znacznie więcej czasu na podróż
Na Allegro na szczęście zamawiał mój Facet, ja tylko dokonałam przelewu. Mam nadzieję, że reszta zamówionych Lindtów sprosta w pełni moim oczekiwaniom. Co do gór, ja żałuję, że nie mieszkam we Wrocławiu, Opolu czy Krakowie - wtedy to już w ogóle miałabym żabi skok ;) Choć obecnie auto i tak bardzo ułatwia mi sprawę.
UsuńOk. Czekolada oficjalnie dopisana do listy, którą wyślę wprost do zachodnich sąsiadów. Przy okazji może uda się upolować i poprzedniczkę. Szkoda... a może to i dobrze w sumie, że owocem nie jest mango. Wtedy byłaby nie tyle co kompletna, a wręcz nadkompletna :D
UsuńCo do serii, to już zazdroszczę poznawania smaków ;)