Dzisiaj przed Wami kolejna Studentska z limitowanej edycji tropikalnej. Muszę przyznać, że wersji kokosowej byłam najciekawsza. Jeśli chodzi o pomarańczę i ananas, można mniej więcej stwierdzić, czego się spodziewać (no dobra, ananas póki co jest dla mnie również wielką niewiadomą...). Dodatek kokosa mógł natomiast przybrać najróżniejszą formę. Póki tabliczka nie dotarła w moje ręce za pośrednictwem przesyłki, nie miałam pojęcia, jak wygląda jej skład. Owszem, nadal jest długaśny, ale surowce z których wykonano cząstki kokosowe (pomijając cukier i syrop glukozowy użyte w dużych ilościach) - przedstawiały się obiecująco. Ponad połowa cząstek to mleko kokosowe, a oprócz tego mamy także suszony kokos (a przy tym nie zaznaczono, że jest to dodatek wiórków, co tym bardziej mnie zaciekawiło). No cóż, nie pozostało nic poza otwarciem opakowania i sprawdzenia, co tym razem zaoferowali nam Czesi!
Najśmieszniejsze jest to, że kokosową Studentską (tak samo jak pomarańczową) zjedliśmy na czeskim górskim szlaku (kupując je w polskim sklepie internetowym). Tego dnia mieliśmy już niemal 30 kilometrów w nogach - to był najlepszy czas, aby otworzyć ulubioną nadzianą czekoladę.
Pierwsze wrażenie po rozdarciu sreberka sprawiło, że ślina pociekła mi do pasa. Tabliczka pachnie niczym Bounty, a batoniki Bounty to dla mnie jeden ze smaków dzieciństwa. Obecnie w ogóle ich nie jadam (rzadko jem jakiekolwiek batony), co nie zmienia faktu, że darzę ów produkt ogromnym sentymentem. Wygląd czekolady również jest bardzo zachęcający. Jak zawsze jest maksymalnie naładowana dodatkami. Orzechy arachidowe znów wydają mi się być nieco mniejsze niż niegdyś, ale ich ilość jest na tyle duża, że traci to na znaczeniu. Pysznych cytrusowych galaretek jest za to jakby mniej ilościowo, ale w tym wypadku nie traktuję tego jako wady. Prym wiedzie bowiem KOKOS. Kokos, który doskonale komponuje się z orzechami arachidowymi i to on staje się gwoździem programu.
Liczne białe cząstki. Nie za twarde, nie za miękkie. Zatopione w mlecznej czekoladzie nie najwyższych lotów - mało kakaowej, lecz nie przesłodzonej i nie nieprzyjemnie tłustej - genialne dodatki przytłumiają wszystkie jej wady. Kokos jest w tym wszystkim bardzo intensywnie wyczuwalny, jednak nie jest to sztuczny posmak znany z tanich pralinek. Jest to wyrazisty, a przy tym aksamitny smak. Znaczny udział mleka kokosowego robi swoje. Drobne wiórki kokosowe nadałyby całości zadziornego charakteru, tymczasem mleczko kokosowe wraz z suszem sprawiają, że mamy do czynienia z gładką teksturą. Tak jak wspomniałam, kokos i arachidy czynią tą Studentską prawdziwą orzechową bombą. Mamy tu jednak dodatkowy czynnik urozmaicający. Cytrynowy akcent pochodzący z mięciutkich galaretek wybornie łączy się z kokosem. Kojarzy mi się z kremowym kokosowym jogurtem, do którym dodano odrobinę soku cytrynowego celem przełamania smaku. Istna egzotyka ;). Aż absurdalne wydaje się to, jak wykwintnie brzmi opis smaku tej czekolady - przy tak chemicznym składzie i tak małej ilości masy kakaowej!
Póki co, w moim osobistym rankingu najnowszych Studentskich - kokosowa przejmuje lekką przewagę nad pomarańczową. Ojojoj, to będzie naprawdę udana kolekcja limitek!
Skład: cukier, galaretki 13% (cukier, syrop glukozowy, woda, kwas cytrynowy, pektyna, cytrynian sodu, aromat, tłuszcz palmowy i kokosowy, wosk karnauba), orzechy arachidowe 12%, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, cząstki kokosowe 9% (mleko kokosowe 51%, cukier, suszony kokos 7,6%, syrop glukozowy, błonnik owsiany, alginian sodu, aromat naturalny, kwas cytrynowy, cytrynian potasu, węglan wapnia), miazga kakaowa, tłuszcze roślinne (palmowy, shea, sal, illipe, kokum gurgi, z pestek mango), lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu, tłuszcz mleczny, laktoza, serwatka w proszku, ekstrakt z wanilii, pasta z orzechów laskowych.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 180 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 515 kcal.
BTW: 6,7/28,5/56,4
Rewelacyjne opakowanie. Serio. Nie przeszedłbym obok niego obojętnie. Nawet jeśli nie kupił, to z pewnością obejrzał. Ogrom kokosa na rysunku pewnie dokłada swoje, ale ten niebieski jest strasznie miły dla oka.
OdpowiedzUsuńBounty ma specyficzne nadzienie. Nie pasuje każdemu. Mi osobiście ta "szorstkość' odpowiada, jednak producent musi kierować się przeciętnym, tj. statystycznym gustem. Jak widać potrafił trafić. Wykorzystując perfidnie całą masę niezdrowych, ale kreujących produkt, dodatków ;)
Tutaj kokos przybrał zupełnie inną formę niż w Bounty. Sto razy bardziej aksamitny w teksturze.
UsuńKocham bounty, kocham kokos! O matko ja chcę tą czekoladę, tu i teraz! Podziel się, heh ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie ma się czym podzielić, została zjedzona w jeden dzień ;)
UsuńZabiłabym za tą czekoladę, po prostu zabiła. Kokos <3
OdpowiedzUsuńCzemu mnie tu jeszcze nie było? :)
OdpowiedzUsuńCzekoladę kocham, i wielbię, choć najbardziej w wersji mocno deserowej, bez dodatków:)