Czekolady Dolfin od dawien dawna są obiektem moich zakupowych zainteresowań. Kiedyś postanowiłam sobie, że wypróbuję całego asortymentu tabliczek tej belgijskiej manufaktury, jaki jest dostępny w delikatesach Alma. Tym bardziej dziwi fakt, że dotąd na blogu pojawiły się dopiero trzy smaki sygnowane marką Dolfin! Owszem, zwracam uwagę na promocje, ale pech chciał, że obniżona cena na Dolfiny zbiegała się zazwyczaj z moim pustym portfelem... Podczas ostatniej promocji wzięłam się w sobie i postanowiłam nadrobić zaległości. Wybór dwóch tabliczek do wypróbowania na najbliższy czas okazał się być nie lada wyzwaniem. Co tu wziąć? W końcu zdecydowałam się na dwie czekolady herbaciane.
Zielona herbata? Jeden z produktów, który towarzyszy mi na co dzień. Ciężko mi wyobrazić sobie codzienność bez co najmniej jednego półlitrowego kubka zielonej herbaty. Jeśli chodzi o czekoladę, dodatek zielonej herbaty należy potraktować jako bardzo oryginalny. Zresztą, jakakolwiek herbata rzadko pojawia się w tabliczkach, w przeciwieństwie do kawy. A przecież takie fuzje otwierają cały ogrom możliwości! Dotąd tylko raz spotkałam się z zieloną herbatą w czekoladzie. Była to biała tabliczka marki Wagner, o wyjątkowym wyglądzie i zaskakującym smaku. Dolfin kusił jednakże wyższą zawartością zielonej herbaty w swojej czekoladzie, niźli uczynił to Wagner. Byłam bardzo ciekawa, jakie rozwiązanie zastosowali Belgowie.
Zawsze wychwalać będę oryginalne i eleganckie opakowanie tabliczek Dolfin. Warto kupić sobie choć raz ich produkt, nawet tylko ze względu na to, aby dobrać się do środka ;). Docierając do niedużej tabliczki podzielonej na 6 pasków, zostajemy porażeni bardzo apetycznym zapachem. Kakao i mleko. Solidne uderzenie. Mmm... Ale gdzie ta herbata? Gdybym w aromacie doszukiwała się herbaty... Cóż, można spróbować... Może coś gdzieś było... Eh, sami widzicie, to jest szukanie na siłę.
Czekolada dostarcza mega przyjemnych doznań smakowych. Jest bardzo bardzo mleczna i bardzo bardzo kakaowa. Delikatna i mocna zarazem. Bajeczna. Prosty skład, dobrej jakości surowce. Można by jeść i jeść i jeść, bo jest pyyyszna... No ale właśnie... Gdzie znowu ta herbata?
Drobne opiłki zielonego suszu są wprawdzie widoczne we wnętrzu tabliczki, ale nic poza tym. Dodatku zastosowano zdecydowanie za mało, gdyż został on całkowicie przyćmiony przez intensywność świetnej mlecznej czekolady. Dziwnie. Z jednej strony tabliczka bardzo mi smakowała, ale z drugiej nie mogę czuć się usatysfakcjonowana tą degustacją. Chciałam w końcu poczuć zieloną herbatę, ale tego nie doświadczyłam. Szkoda. Nie wiem, może moje kubki smakowe są mało czułe i przywykły już do codziennych dawek zielonej herbaty, nie będąc wrażliwymi na niuans zawarty w tej tabliczce. Nie wiem, może ktoś inny by tu wyczuł coś ponad to, że mamy do czynienia z bardzo dobrą mleczną czekoladą. Eh... Pozostaje mi tylko sprawdzić, czy ciemny Dolfin z dodatkiem earl grey okaże się być wyrobem bardziej charakterystycznym.
Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, zielona herbata sencha 5%, wanilia, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 32%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 548 kcal.
BTW: 7,2/32,9/51
Czyli taka sama sprawa jak z solą w mojej czekoladzie. Niby dobra, niby w porządku ale nie tego się człowiek spodziewał.
OdpowiedzUsuńTylko biorąc pod uwagę moje doświadczenie z zieloną herbatą w słodyczach to jej słaby smak w czekoladzie byłby dla mnie zaletą. Ale rozumiem, ze nie tego się spodziewałaś kupując to.
Byłam ciekawa tego połączenia, a to oznacza, że zakładałam, iż poczuję w smaku udział dodatku :). A tak niestety nie było...
UsuńNie miałem okazji spróbować tej czekolady, ale przygotowałem kiedyś białą czekoladę ze sproszkowaną herbatą (po prostu rozpuściłem czekoladę na parze i dodałem 2 łyżeczki matchy) i herbatę zdecydowanie dało się wyczuć.
OdpowiedzUsuńNiemniej będę musiał spróbować Dolfina dla samej czekolady :)
Hohoh, to musiało być ciekawe! Spróbowałabym z chęcią.
UsuńA jakoś boję się smaku herbaty w czekoladzie, może to dla tego, że jej nie lubię ;)
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak gdyby ktoś chciał mnie poczęstować - spróbowałabym ale sama kupować bym nie kupowała :)
W tym przypadku nie ma się czego bać, bo herbaty nie było czuć. Za to czekolada sama w sobie naprawdę pyszna.
UsuńTo, że łączą zieloną herbatę z czekoladą wiedziałem. Nie jest tajemnicą jaki kraj w tym przoduje, a potwierdzić może to nawet osoba tu komentująca ;)
OdpowiedzUsuńZieloną herbatę pijam również codziennie. Niestety dorzucam już słodzik, bo kiedyś chciałem spróbować co to za ustrojstwo jest. I od tego czasu już ją słodzę. Tak czy siak wypijam jednak te dwa kubki na dobę.
Earl Greya też piję niemal codziennie. W zasadzie naprzemiennie z zieloną i rooibosem. O ile przy słodkościach z opisywaną tutaj herbatą można usłyszeć skrajne opinie, to nie słyszałem nic a nic o earl grey'u. Jestem ciekaw przyszłych testów :)
Nie wyobrażam sobie picia zielonej herbaty ze słodzikiem (z cukrem również). Za to japońskich herbacianych słodkości z chęcią bym spróbowała.
UsuńDość oryginalne połączenie, ale z tego co widzę może mi posmakować;]
OdpowiedzUsuń