niedziela, 29 grudnia 2013

Trader Joe's ciemna z karmelem i czarną solą

Źródło: http://www.collectingcandy.com/wordpress/?p=10675

Kolejnymi amerykańskimi czekoladami Trader Joe's które otrzymałam, są trzy tabliczki z 70% zawartością kakao, zaopatrzone w różnorakie dodatki. W zależności od dodatków, na opakowaniu zostały umieszczone piękne ilustracje związane z nimi tematycznie. Dziś degustowana czekolada z karmelem i czarną morską solą zaopatrzona została więc w okładkę ze wzburzonym morzem... Czy czekolada ta wzniosła mnie wysoko na fale degustacyjnej rozkoszy? Niestety nie... Raczej wzburzyła moje nerwy... :(

Po odsłonięciu sreberka naszym oczom ukazała się apokalipsa. Tabliczka dość mocno się pokruszyła (a normalnie podzielona jest na duże kostki o średniej grubości) i... wylał się z niej karmel o płynnej konsystencji. Ale jak to? Naprawdę, byłam święcie przekonana, że karmel w Trader Joe's przybierze zupełnie inną formę. Byłam przeświadczona, że zastanę litą gorzką czekoladę, w której to zatopione będą drobinki karmelu i kryształki soli. Tymczasem tabliczka okazała się być nadziewana płynnym, lejącym się karmelem, który oblepiał wszystko dookoła. Jest to jedna z rzeczy, której nie cierpię w słodyczach! Wielki minus. Gdyby chociaż smak ratował sytuację... Niestety, tak się nie stało. Karmel był naprawdę przeciętny, na co szczególną uwagę zwrócił mój Ukochany - kojarzył mu się on z nadzieniem w tanich pralinkach. Był przede wszystkim bardzo słodki (dzięki bogu oszczędzono mu posmaku margaryny, co wynika z braku tłuszczy roślinnych w składzie). Sól w tym nadzieniu nie została równomiernie rozprowadzona - czasami nie czuć jej w ogóle, a momentami trafiamy na spore solne skupiska, które aż wykrzywiają twarz. Na domiar złego, tak niewyważone nadzienie zupełnie przyćmiewa gorzką czekoladę... Desperacko próbowałam oddzielić niesmaczne nadzienie od czekolady, aby móc chociaż nią się nacieszyć i eksplorować jej smak. Niestety, było to ciężkie zadanie - dlatego ciężko mi cokolwiek napisać na temat czekolady samej w sobie...

 A miało być tak pięknie... Ta urocza gadka umieszczona z tyłu opakowania... Że egzotyczna hawajska sól morska, że aromaty dymu, że wyrafinowane doświadczenie... Dla mnie: beznadziejny karmel (dlaczego, dlaczego nie został zamknięty w drobinkach? :( Takie nadzienia są STRASZNE!), zwyczajna sól w tragicznych proporcjach, a czekolada? Może i smaczna, ale nawet nie miałam okazji poczuć jej tak, jakbym tego chciała. Ogromne rozczarowanie...

Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii), karmel (śmietanka, syrop kukurydziany, cukier trzcinowy, woda, hawajska czarna sól morska, lecytyna sojowa), sól morska.
 Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 85 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 488 kcal
BTW: 4,6/32,6/48,8


4 komentarze:

  1. Jak przeczytałam tytuł to też spodziewałam się kawałków karmelu a nie płynnego nadzienia. Nie znoszę takich niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekaw jestem jak to wyglądało. Płynny karmel absolutnie mnie nie przeraża. W batonie od Milki był przyjemny. Zresztą, karmel zazwyczaj jest bardzo przyjemny :D

    Ciekawi mnie tylko kontrast z solą. Bo to już kolejna czekolada z takim dodatkiem. Którąś z nich będę musiał przetestować. Najłatwiej będzie od tych ogólnodostępnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płynny karmel ma różne oblicza. Dla mnie w Milce Caramel jest kiepski, w Toffee Wholenut już lepszy. Najlepszy płynny karmel jaki ostatnio jadłam znajdował się w Lindt Salted Caramel. I warto skosztować soli w czekoladzie. Bardzo lubię to połączenie, choć też na początku obawiałam się po nie sięgnąć.

      Usuń