Oto kolejna czekolada Dolfin, której motywem przewodnim jest tradycyjny belgijski smakołyk. Jak głosi historia opisana na eleganckim opakowaniu tabliczki - Babelutte to cukierki toffi, stworzone przez Mamę Babelutte w 1885 roku. Dziś owe słodkości uznawane są za regionalny przysmak Flandrii. Na etykiecie zawarta jest również zabawna anegdota dotycząca nazwy cukierków - pochodzi ona od gry słów w języku flamandzkim: babbelen (trajkotać) i uit (przestać). Gadatliwym dzieciom podawano te cukierki, aby zakleiły sobie buzię i przestały hałasować ;). Coś jak nasze krówki.
Po wyjęciu tabliczki z koperty i rozpakowaniu jej z folijki dociera do nas aromat, zapowiadający, że czekolada będzie bardzo słodka. Było to dla mnie sygnałem ostrzegawczym, ale po pierwszym kęsie - na szczęście zostałam mile zaskoczona. Owszem, czekolada jest słodka, jednak odbiega dalece ową słodyczą od paskudnych karmelowych ulepków, jakie ostatnimi czasy parę razy miałam nieprzyjemność spróbować... Nie ma co się oszukiwać - 38-procentowa zawartość kakao w czekoladzie mlecznej czyni sporą różnicę. Mamy tu do czynienia z dobrą, mleczną czekoladą
Tak jak w przypadku Dolfin Cuberdon, także i tutaj cukierki zatopione są wewnątrz czekolady w formie maleńkich drobinek. I dobrze - przecież nie mają to być Babelutte w czekoladzie, lecz czekolada z Babelutte. Karmelowy posmak przyjemnie komponuje się ze smaczną mleczną czekoladą. Dodatkowo, chwilę po rozpuszczeniu się kęsa w ustach, dociera do mnie, że na języku pozostał posmak soli. W związku z tym jestem ciekawa, jak w porównaniu do Dolfin Babeluute wypada klasyczna mleczna czekolada z solą i karmelem, która również znajduje się w ofercie tej firmy.
Dolfin nie produkuje tabliczek w standardowym 100-gramowym wymiarze, jednakże muszę zauważyć, że pomniejszony 70-gramowy format zupełnie tutaj nie przeszkadza. Gdy z Ukochanym degustowaliśmy obie tabliczki Dolfin, w żadnym przypadku nie doznaliśmy niedosytu, ale również nie poczuliśmy przesytu. Nieprzekombinowana, dobrej jakości słodycz - w takiej ilości zdecydowanie wystarczy. Takie małe, wykwintne przyjemności... :)
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, babelutte 10% (syrop glukozowy, cukier, tłuszcz roślinny, sól, lecytyna sojowa), wanilia.
Masa kakaowa min. 38%.
Masa netto: 70 g.
Mmmm, chętnie bym tej czekolady spróbowała, przypuszczam, ze by mi bardzo smakowała.
OdpowiedzUsuń