piątek, 12 maja 2017

Amedei Toscano Black 66 ciemna 66%


Kończąc degustację tabliczek włoskiego Amedei z serii Toscano Black, sięgnęłam po wariant ze środka stawki, to znaczy blend o 66% zawartości kakao. 63-tka była jedną z moich pierwszych Amedei i wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Z 70-tką było już trochę gorzej, bowiem w międzyczasie bardzo szeroko zapoznałam się z asortymentem Amedei (wszystkie tabliczki zakupione w sklepie Sekretów Czekolady) - marka dość dużo straciła w moich oczach. Nie mniej jednak, Toscano Black mogłabym uważać i tak jako jedne z bardziej udanych czekolad od Amedei. Do końca pozostała we mnie ciekawość, co zaoferuje nam Toscano Black 66, opakowana w piękną, butelkową zieleń.


Nie zdziwiłam się, gdy wąchając urokliwe ciemną czekoladę nie poczułam wiele. Unosił się nad nią lekko dymny zapach, z dozą owocowej świeżości - ale generalnie była to woń nikła, mało intensywna. Tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem, lecz po położeniu kawałka na języku nie doczekałam się rozkosznego błotka. Amedei już dawno nie pieściło mnie czymś podobnym, więc nawet się jego nie spodziewałam. Zamiast błotka, topornie rozpuszczająca się czekolada tworzyła w ustach zbitą, lepką bryłę.


Nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że czekolada była przede wszystkim słodka. Muszę jednak przyznać, że na szczęście typowa dla Amedei beza nabrała tutaj innego oblicza. W zasadzie przemieniła się w zupełnie coś innego, ale o tym za chwilę. Dość mocna paloność czekolady mieszała się z niezbyt wyrafinowaną słodyczą, tworząc iluzję kawy - jakiejś zwyczajnej, parzonej z fusami. Gdy dodamy do tego nuty starego, przykurzonego drewna oraz konsystencję kojarzącą się z lizaniem nieco wyszczerbionej porcelany - jak nic przenosimy się do retro kawiarni w nie w pełni pozytywnym słowa tego znaczeniu.


Następnie pojawiła się kolejna dobrze znana z pozostałych Toscano Black nuta, a mianowicie jabłko. Tutaj - ze szczególnym wskazaniem na mus jabłkowy. Mogłaby to też być jabłkowa frużelina ze słoiczka, tak często stosowana w kawiarnianych szarlotkach zamiast własnoręcznie startych czy pokrojonych jabłek. Było to delikatne, słodziutkie jabłuszko, podane na hmm... kakaowym biszkopcie? Może tak. Bardziej wyrazistych, cięższych ciast bym się tu nie doszukiwała.


Dalej powinnam zostać zalana bezą, jak to często przy Amedei było lecz... tym razem wydarzyło się coś innego. Poddana dłuższemu działaniu ciepła czekolada poczęła rozpuszczać się w sposób typowy dla nie do końca gładkich lodów, odrobinę proszkowatych. Za lodową strukturą poszedł także smak - oto Amedei stała się roztapiającymi się lodami czekoladowymi, przeplatanymi maźnięciami śmietankowymi oraz waniliowymi. Przyznam, że ów posmak był całkiem ciekawy, choć nie przypominał lodów wysokiej jakości, a raczej bardziej pospolite. Zawsze to jednak coś nowego wśród palety smaków typowych dla blendu Toscano Black.


Słodkawo-palony posmak z dozą szorstkości i wanilii nie pozostawał w ustach szokująco długo. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, 66-stka nie wywróciła podniebienia do góry nogami - ni to zachwycając, ni to obrzydzając. Toscano Black to rzeczywiście całkiem przyjemna kolekcja Amedei, gdzie w każdej z trzech tabliczek poruszamy się w mniej więcej tych samych rejonach smakowych, różniących się natężeniami i szczegółami.

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 66%
Masa netto: 50 g.

4 komentarze:

  1. Jadłem ją kiedyś, ale zbyt dawno, żeby coś zapamiętać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że teraz tworzysz choćby drobne notatki przy okazji FB :)

      Usuń
    2. To tak bardzo nie pomaga, bo zdjęcia publikuję z miesięcznym opóźnieniem i czasem już zapomnę smak do tego czasu :(

      Usuń
    3. No to jednak polecam robić notatki po samej degustacji ;)

      Usuń