czwartek, 9 czerwca 2016

Zotter Vodka mleczna nadziewana batatami, wódką, morelami i karmelem


Zotter Vodka - to jeden z tych nadziewańców od ulubionego austriackiego producenta, który w wielu z Was wzbudzi skrajne emocje. Nazwanie czekolady "vodka" momentalnie budzi skojarzenia z tym, iż kęs nadzienia będzie piekł nas niczym szybkie wypicie pięćdziesiątki. Co innego czekolady w winem, co innego czekolady z whisky - je zawsze łatwo wkomponować w smakowite ganasze. Ale wódka? Szczerze powiedziawszy, ja sama miałam duże wątpliwości co do tego, jak właściwie będzie wyglądać ta kompozycja. Nastawiłam się na coś mocnego - nazwa naprawdę sugerowała coś do bólu bezpośredniego. Z tej oto przyczyny, zaplanowałam degustację Zotter Vodka na dzień po powrocie z kilkudniowego wyjazdu szkoleniowo-integracyjnego. Śmiałam się, że ta czekolada miała pełnić funkcję wyszukanego klina, sposobu na stopniowe i łagodne odstawienie alkoholu.


Mój egzemplarz zakupiłam oczywiście przez biokredens.pl. Gdy tylko wpadł w moje ręce, zachwyciłam się grafiką na opakowaniu. Z jednej strony jest to zgrabna kobieta, z drugiej smukła butelka. Z jednej strony bujne blond włosy, z drugiej - bandaże utrudniające właściwą percepcję. Jedne i drugie - trzepoczą na wietrze, uciekając wysoko do nieba - po prostu są na haju. To dla mnie jedno z najbardziej działających na wyobraźnię opakowań Zottera.

Wczytanie się w opis czekolady mimo wszystko zaskakuje. Jako kuwertury użyto górskiej mlecznej czekolady o 40% zawartości kakao. Pytanie, czy wybór padł akurat na nią, by złagodzić wpływ alkoholowego ganaszu? Przeczytanie opisu owego ganaszu rodzi kolejne pytania. Bazę mają stanowić bataty oraz ziemniaczana wódka (40% etanolu) pochodząca z austriackiego regionu Waldviertel. Nadzienie wzbogacono o suszone morele oraz karmelową czekoladę. Istotne miejsce w składzie stanowi masło, co pozwala wyobrazić sobie konsystencję nadzienia. Oprócz wódki, w ganaszu znajdziemy również nieco brandy z cukru trzcinowego (Zotter lubi ten dodatek!). Całość doprawiono solą, wanilią, cynamonem i chili. No, czyli w rzeczywistości nie jest to tylko wóda!



Gruba warstwa dość jasnej czekolady niechybnie zawierającej w sobie sporo mleka, kryje beżowo-żółtawe nadzienie, utrzymane w bardzo łagodnej tonacji. Zauważamy, iż raz po raz zatopiono w nim drobinki suszonych moreli. Wwąchanie się w czekoladę wcale nie sugeruje nam, iż wódka będzie grała tutaj pierwsze skrzypce. Przede wszystkim czułam tu... marcepan. Wiecie, soczysty i miąższysty marcepan z kroplą spirytusu, oblany wyśmienitą mleczną czekoladą o podwyższonej zawartości kakao. Być może, kryjący w sobie serce z morelowo-likierowego musu. Tak, morele również wyraźnie odznaczają się w aromacie. Słowem, woń tej czekolady jest niesamowicie apetyczna.


Mleczna czekolada jest rozkosznie słodka, a przy tym głęboka, owocowo-orzechowa. Od razu przyznam, że świetnie skomponowała się z nadzieniem i żadna inna czekolada nia pasowałaby tu lepiej. Wcale nie dlatego, że jak przypuszczałam, łagodzi ona brutalny alkoholowy kop. Po prostu tak jak ganasz jest ona... miękka i łagodna!

Struktura nadzienia jest świetna, niczym ciastowata masa. Ma w sobie wiele wilgoci, właśnie jak nasączony spirytusem esencjonalny marcepan. Ciągle gdzieś tam przewija mi się to skojarzenie z marcepanem, w istocie znajduje się tu pewien marcepanowy posmak - a jednak w składzie nie odnajdujemy migdałów. Myślę, że migdałową iluzję tworzą tutaj bataty. Wraz z pozostałymi składnikami przemieniają się w coś naprawdę szlachetnego.



Na tej soczystej bazie w pełnej krasie ukazują się przed nami morele, bardzo, ale to bardzo wyraźne. Przepyszne! Ich drobiny umieszczone w ganaszu są mięciutkie i delikatne, lecz zdecydowane w smaku. Myślę, że ich walory są uwypuklone przez karmelową czekoladę wkomponowaną w ganasz. Ów maślano-karmelowy posmak uwydatnia morelową, naturalną słodycz. Nad wszystkim unosi się przyjemna, lekko cytrusowa kwaskowatość.

Wszystkie składniki połączone z odzywającą się gdzieś w tle alkoholową nutą, tworzą raczej coś jak owocowy likier albo dobry ajerkoniak. Na pewno nie doszukałabym się tu czystej wódki! Wprawdzie jest tu ona obecna, to oczywiste - ale w fuzji z batatami, mleczną czekoladą, maślanym karmelem, morelami i przyprawami (swoją drogą, spośród użytych przypraw wyraźnie odznacza się chyba tylko wanilia) - tworzy coś wyjątkowego, wyszukanego, przepysznego!



Chciałam jeszcze nadmienić, iż właśnie tak wyrazistego połączenia batatów i moreli oczekiwałam po Verjuice Green Grapes. W tamtej czekoladzie doszło do przekombinowania, tutaj absolutnie nie ma o nim mowy. Kompozycja jest bardzo spójna, zaskakująco łagodna jak na nazwę Vodka. Jest niczym dobre ciasto nasączone alkoholem. Wódka ani trochę nie piecze w gardło, w ogóle się nie narzuca - a przemienia w owocowy likier.

Nie wiem, czy to dobrze, iż Zotter postanowił tak a nie inaczej nazwać tą czekoladę. Myślę, że dla wszystkich będzie ona sporym zaskoczeniem. Osoby, które nie tolerują wódki nawet na nią nie spojrzą, a tym samym stracą wiele niezapomnianych wrażeń. Ci zaś, którzy poszukiwali w owej tabliczce mocnych alkoholowych uderzeń na pewno ich nie otrzymają, ale... nie powinni się czuć zawiedzeni, a wręcz przeciwnie. Ja zostałam urzeczona. Być może byłam zbyt bardzo przepita, by wyczuć tutaj po prostu wódkę i zupełnie mi ona umknęła w tak małym stężeniu, ale nie... ta czekolada to o wiele więcej niż alkoholowa pralina.


Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, słodkie ziemniaki, wódka z ziemniaków 5%, miazga kakaowa, suszone morele, masło, syrop glukozowo-fruktozowy, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, pełen cukier trzcinowy, sól, wanilia, cynamon, chili Bird's eye.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 534 kcal.
BTW: 4,7/35/45

26 komentarzy:

  1. Aleś mi wyskoczyła z tą recenzją. Akurat na dziś zaplanowałam degustację i zupełnie nie wiem jeszcze, czego się po niej spodziewać, bo... wstrzymam się te parę godzin od czytania, ale wieczorem... ojj, ta tu wrócę. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja troszeczkę się zawiodłam, bo wydała mi się już ciut za słodka, ale to pewnie to, że podchodziła pod owocowy likier, a za takimi nie przepadam. Hm, moja tak marcepanowa mi się nie wydała, chociaż rzeczywiście coś w tym jest. Nadzienie wydawało mi się niemal zupełnie gładkie. :P No, troszeczkę inaczej ją odebrałyśmy, ale więcej za miesiąc - jak opublikuję moją recenzję.

      Zgadzam się w 100 %-ach w kwestii mało adekwatnej nazwy i co do porównania jej z Verjuice.

      Usuń
    2. Wolę wódkę od owocowego likieru, ale mimo wszystko czekolada dała radę, no i właśnie w pewien sposób zaspokoiła mój niedosyt po Verjuice.

      Usuń
    3. Właśnie ja też. W sumie... wolę wszystko, od owocowych lakierów, chociaż to nie to, że ich nie lubię - te dobre są ok. No, jakby nie patrzeć, nie zjechałam jej, a ocena niska nie jest. Tylko za karę za nazwę poszła swoje odsiedzieć, haha. W kolejce oczywiście. ;)

      Usuń
    4. U mnie niemal wszystko pojawia się chronologicznie wobec kolejności jedzenia, ale ostatnio znowu nie mam kiedy opisywać czekolad i wszystko będę klecić na ostatnią chwilę przed planowaną datą publikacji :P

      Usuń
    5. Też staram się pewną chronologiczność zachować, ale... cóż, teraz i tak strasznie długą kolejkę sobie narobiłam. :> Ale co zrobić, jak jedną czekoladę otwierałam na podejściu, a drugą dopiero na szczycie góry. Nie żałuję. :D Tylko, że mniej ekskluzywnie na blogu się zrobi haha.

      Usuń
    6. Haha, no właśnie, w górach zawsze się zrobi kolejka czekolad do opisania...

      Usuń
  2. charlottemadness9 czerwca 2016 06:37

    Z pewnością ją wypróbuję.Tyle,że zostaje kwestia,czy będzie ona dostępna :v Przy moim szczęściu rożnie to bywa.Ale to pod koniec czerwca/początek lipca,bo teraz to mam urwanie głowy :<

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie ta czekolada nie posmakowała. Zawiodłam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wódki nie było, fakt. Dla mnie mimo wszystko było bardzo smacznie, choć spodziewałam się czegoś innego.

      Usuń
  4. W ostatnim akapicie masz rację, że osoby nielubiące wódki uciekłyby od tej czekolady. Wiem, że ja bym uciekła. Trochę ryzykowna nazwa. Teraz przynajmniej wiem, że nie ma co się bać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwa odstraszająca dla wielu, mnie zaś przyciągnęła :>

      Usuń
  5. Dla nas nawet jeżeli jest niewiele alkoholu to i tak jest to o te trochę za dużo, więc wiemy, że nie skusiłybyśmy się na tą tabliczkę choć pozostałe dodatki są bardzo ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhh, ładnie to tak odrzucać takie smakowitości przez odrobinkę alkoholu? :(

      Usuń
  6. Nie lubię moreli,ale ta czekolada zdecydowanie do mnie przemawia! :D Zjadłabym!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie ta nazwa odstraszyła, ale chyba jednak nie taki Zotter straszny...

    OdpowiedzUsuń
  8. Intryguje mnie zawartość słodkich ziemniaków i wódki z ziemniakami w składzie. Dziwnie brzmi, ale czekolada wygląda pięknie. Ah, niedługo ja zjem swojego pierwszego Zottera. Póki co, czeka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na tą czekoladę bym się zdecydowała gdybym ją spotkała w sklepie stacjonarnym:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bataty jadłam raz, na pewno nie smakowały marcepanem, więc z chęcią spróbowałabym ich w prezentowanej formie marcepanowej. No i mleczna czekolada w Zotterze to coś, co lubię (a przynajmniej lubię bardziej od ciemnej i białej). Dalej mamy wódkę, którą w słodyczach zniosę, jeszcze dalej jednak pojawia się chilli i dupa blada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że połączenie składników tak marcepanowo zadziałało. Chili za to nie za bardzo czuć.

      Usuń