piątek, 17 czerwca 2016

Valrhona Noir Caraibe Hazelnuts ciemna 66% z orzechami laskowymi


Tegoroczny maj uraczył nas aż dwoma długimi weekendami. To oczywiste, że wraz z Mężem postanowiłam wykorzystać je na wyprawy w góry. Ponadto, zachłyśnięta górami Weronika - po naszym pierwszym wyjeździe w trójkę - i tym razem zdecydowała się na nasze towarzystwo na szlaku.

Po raz kolejny obraliśmy kierunek Beskid Wyspowy (dla przypomnienia, pierwszy raz zagościłam tam z moim Ukochanym w minioną Wielkanoc). Nocować mieliśmy ponownie w Mszanie Dolnej, lecz tym razem w innym miejscu, a mianowicie w agroturystyce Calineczka. Tym razem nasza nocna podróż na południe Polski była wyjątkowo ciężka. Gdy po pierwszej w nocy 26 maja wpakowaliśmy się w Poznaniu do auta, ja spałam wcześniej raptem półtorej godziny, a Weronika wcale (mój Mąż nie ma prawa jazdy, więc jego niewyspanie schodziło na dalszy plan). Z racji mojej przewagi co do ilości snu zdecydowałam się kierować, a moi towarzysze spali jak zabici. Gdy pod koniec jazdy autostradą (czyli po dobrych 3/4 drogi) oczy mi się już zamykały powiedziałam pas i zamieniłam się w Weroniką. Gdy przesiadłam się na siedzenie pasażera momentalnie zasnęłam. Wiedziałam już, że tego dnia będzie mi ciężko na szlaku. Na szczęście wcale nie musieliśmy się spieszyć.


Gdy dotarliśmy do Mszany Dolnej zjedliśmy śniadanie i przebraliśmy się, by ponownie wsiąść w samochód i ruszyć w stronę Tymbarku. Tam zostawiliśmy auto. Rozpoczęliśmy podejście czarnym szlakiem na wyspę trzech Łopieni. Niestety, oznakowany jest jedynie najwyższy z Łopieni 951 m n.p.m., znajdujący się na skraju masywu - skąd z Widnego Zrąbku otwiera się widok na znane nam z wielkanocnej wyprawy Ćwilin i Śnieżnicę. To właśnie tam urządziliśmy sobie pierwszą czekoladową przerwę tego dnia.



Wybór padł na kolejną tabliczkę z zestawu Valrhony, który zakupiłam na lotnisku w Madrycie. Caraibe 66% występuje oczywiście również w wersji bez dodatków, lecz przez wzgląd na to, iż ów zestaw zawierał jedynie czekolady z dodatkami - mój egzemplarz wzbogacony został o orzechy laskowe. Zresztą, analogiczna czekolada byłą już wcześniej recenzowana przez Kimiko. Wspomnę, iż Caraibe wyprodukowano z ziaren Trinitario wyhodowanych na małych plantacjach karaibskich wysp.


Tabliczka okazuje się być ciemna, poważna, nieco matowa, sprawiająca wrażenie suchości. Pachniała trochę malinami, trochę pomarańczami - co w ostatecznym rozrachunku można było połączyć w aromat grejpfrutowy. Gdy dodamy do tego oczywistą w tym połączeniu woń orzechów laskowych, jawi się nam coś lekko palonego. Generalnie nie jest to bardzo wyrazisty i nie wiadomo jak obiecujący zapach, nie działa mocno na wyobraźnię. Wydaje się być przytłumiony, z pewnym leśnym akcentem (jak sucha ściółka). Poczuć tu można również mocno przepalone, ale niezbyt szlachetne ziarna kawy.


Czekolada leniwie rozpuszcza się w ustach, trzeba jej trochę pomagać. Choć kruszonka z orzechów laskowych zostaje na języku dopiero na końcu ciamkania, już wcześniej rozpościera się w ustach orzechowy smak. O ile w Manjari Orange cząstki pomarańczowe po części wpłynęły na smak samej czekolady (olejek przeniknął kakaową masę), o tyle tutaj mam pewność, że po prostu samo kakao ma w sobie orzechowe nuty, podpalone, z kawowymi zwieńczeniami. Jest przede wszystkim słodko, choć w stonowany sposób - akcenty kwaśne i goryczkowe uspokajają ewentualną eksplozję słodyczy.

Tak jak w zapachu, i tutaj pojawiają się akcenty malin i grejpfrutów, lecz nie są one żywe i dynamiczne. Powiedziałabym, że stateczna orzechowość i kawowość ujarzmiła ich soczystość. W zasadzie są to jak dla mnie jedyne nuty, które przewijają się tu cały czas. Można próbować rozmieniać je na drobne, ale moim zdaniem nic istotnego to nie wniesie. To również dystyngowana dama, tak jak Guanaja, ale Caraibe ma w sobie więcej powagi, nie flirtuje z nami, nie uśmiecha się filuternie. Jest w niej coś przygaszonego, pewna zwyczajność, może nieco mglistej nostalgii.


Po rozpuszczeniu się kęsa w ustach pozostaje w nich maślany posmak, jednak dość nietypowy, taki przylizany - jak w mocno schłodzonej kostce masła. Tym bardziej uładza on i wypłaszcza występujące w Caraibe nuty. Maślany posmak mocno mnie zaskoczył, póki nie wczytałam się w skład - zawiera on skoncentrowane masło. Ciekawi mnie, dlaczego producent zdecydował się na ów zabieg i jak czekolada smakowałaby bez niego.

Cóż tu pisać o orzechach? Po raz wtóry żałuję, iż jest to jedynie kruszonka. Po stokroć wolałabym całe orzechy, bo i tak z pomiędzy nich wyłapałabym więcej z samej czekolady - niż teraz, gdy musiałam lawirować pomiędzy laskowymi okruchami. Nie były one mocno podprażone, odczułam je jako świeże i wyselekcjonowane - po co więc taka drobnica? Ponadto, wydaje mi się, iż większy udział skórki od orzecha (a nie głównie miąższu) przyjemnie podkręciłby palone i grejpfrutowe nuty znalezione w Caraibe.



 Po degustacji zrezygnowaliśmy z planowanej wcześniej trasy, według której mieliśmy zejść z Łopienia do Przełęczy Rydza-Śmigłego, oddzielającej Łopień od Mogielicy (najwyższego szczytu Beskidu Wyspowego). Podążając podlinkowaną trasą nadłożylibyśmy sporo drogi wzdłuż szosy, co przy naszym niewypoczęciu wcale nie było zachęcające. Nieco na czuja ruszyliśmy w dół na skróty przez las, koniec końców dochodząc do miejsca, gdy czerwony szlak rozchodził się z żółtym. My obraliśmy szlak żółty - zboczami Łopienia wróciliśmy do samochodu, tonąc w trawach i podziwiając malownicze widoki. Rozpogodziło się niesamowicie... Pojechaliśmy dalej, na drugą stronę Tymbarku - po zostawieniu auta w innym miejscu mieliśmy kontynuować wędrówkę na kolejnej z beskidzkich wysp.



Skład: ziarna kakao, cukier, orzechy laskowe 15%, tłuszcz kakaowy, skoncentrowane masło, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 85 g.

23 komentarze:

  1. Użyli masła bo jest dużo tańsze niż tłuszcz kakaowy. Nic poza tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten argument byłby całkiem słuszny, ale dlaczego spotkałam się z masłem tylko w tej czekoladzie Valrhony?

      Usuń
  2. Gdyby tak orzechy były w całości to chyba tabliczka wydawałaby nam się bardziej atrakcyjna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle nie moja. Małe orzeszki? Maliny> A pomarańcze po ostatnich przeżyciach z Munzem to wiesz... :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Kruszonka orzechowa w czekoladach jakoś słabo się sprawdza, wolałbym czystą i bez tego masła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne kiedyś spróbuję czystej. Co ciekawe, wersja bez dodatków nie posiada masła w składzie (na szczęście!)

      Usuń
  5. Nie mówię tej czekoladzie ze względu na taką postać orzechów.

    OdpowiedzUsuń
  6. charlottemadness17 czerwca 2016 20:49

    Sądzę,że by lepiej wyszła smakowo,gdyby pokusili się o podprażenie "orzechów". Podkreśliłoby to nuty wydobywające się z samej czekolady,a tymi orzeszkami to nie byłabym pocieszona,jako wielka fanka orzechów wszelkiego rodzaju :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czy owe masło nie służyło właśnie do lekkiego podprażenia orzechów, hmm, nie wiem.

      Usuń
    2. Osobiście wątpię, bo wtedy orzechy byłyby chyba nieco mocniejsze w smaku, albo chociaż wzbogacone o jakąś prażono-smażoną nutkę. Nawet taką bardzo delikatną, ale wydaje mi się, że przy laskowych idzie to łatwo wychwycić.

      Usuń
    3. No właśnie też mi koniec końców takowego posmaku brakowało.

      Usuń
    4. Może Manufaktura nam sytuację trochę rozjaśni.

      Usuń
  7. Jak ta zieleń beztrosko wygląda! Pasuje do tych wesołych pięknych pań. :D

    Mi nawet maliny jakoś wtedy umknęły... chyba, że mi coś mignęło przez głowę, ale właśnie ta czekolada była taka przygaszona, że degustacja nie zapadła mi szczególnie w pamięć. Pamiętam głównie te maślane nuty (swoją drogą, widziałam nową tabliczkę Manufaktury z masłem?). Ja je jako pierwsze wyłapywałam (może dlatego, że jestem wyczulona na masło).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, była przygaszona...

      Właśnie poszukałam tej maślanej... Muszę spróbować!

      Usuń
    2. Ja też, mimo że w zasadzie nie lubię masła. Jestem ciekawa, czy odczucia będę podobne jak przy tej.

      Usuń
    3. Mam przeczucie, że to będzie coś zupełnie innego :)

      Usuń