piątek, 1 kwietnia 2016

Valrhona Noir Andoa ciemna 70%


Przy okazji pierwszej recenzji czekolady marki Valrhona wspominałam, że wraz z rzeczoną Blond Dulcey 32% zakupiłam w Sekretach Czekolady jeszcze jedną tabliczkę z tej prestiżowej firmy. W parze z karmelowym cudeńkiem miała ona stanowić dobre wprowadzenie w świat Valrhony. Dziś przekonacie się, czy rzeczywiście w tym starciu Valrhona wygra ze mną 2:0 (bowiem boska Blond Dulcey w pełni sprostała zadaniu oswojenia mnie z marką).

Po moją drugą Valrhonę sięgnęłam pewnego sobotniego popołudnia za namową Męża, który miał wielką ochotę na drugą degustację tego dnia. Valrhona Andoa 70% była kolejną czekoladą na liście, stąd wybór padł właśnie na nią. W niezbyt sprzyjającym świetle wykonałam kilka pospiesznych zdjęć, by następnie już całkiem odrzucając pośpiech na bok oddać się smakowaniu.

Valrhona posiada w swojej ofercie wiele ciemnych tabliczek single-origin, zarówno czystych, jak i z dodatkami. Andoa jest jednak wyjątkową pozycją w asortymencie. Dziś opisywana czekolada powstała bowiem z fuzji różnych ziaren kakao używanych do wytwarzania valrhonowskich tabliczek Grand Cru. Tajemniczy blend - nie wiemy, czego dokładnie użyto i w jakich proporcjach. Mogło wyjść albo blado, albo też bardzo ciekawie. Ponadto, jest to jedyna tabliczka Valrhony z certyfikatem ekologicznym, w pełni Fairtrade.



Nie chciałabym przy każdej recenzji Valrhony wspominać o fakcie, iż nie lubię nieregularnego podziału na kostki jej tabliczek, po prostu muszę się z tym pogodzić i przejść do istoty sprawy. Andoa posiada soczysto-ziemistą barwę i wydaje się być bardzo gładka. O dziwo - jej tafla nie jest mocno twarda, kostki jakby samoistnie łamią się pod naporem dotyku zachęcająco szepcąc "weź mnie".

Zapach? Zapach wbił mnie w fotel... Wnikając przez nozdrza rozbudził w moim mózgu miliardy skojarzeń, łącznie tworząc wyobrażenie o potężnej mocy dzikiej dżungli. Wędzonka, orzechy, asfalt, czerwone owoce, wilgoć, dym, las, torf... Wszystko kotłowało się w mojej głowie i sprawiło, że moja ekscytacja przed położeniem na języku pierwszego kawałka wzrosła w lawinowym tempie do bardzo wysokiego pułapu. Już wiedziałam, że to będzie wielka chwila i zaraz poczuję coś wyjątkowego...



Kilka chwil zetknięcia z kubkami smakowymi i... odleciałam, zatopiłam się w valrhonowym obłędzie. Głębokie, niesamowicie głębokie doznanie, czekoladowy raj. Zanurzyłam się cała w czekoladowej rozkoszy i pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie. Jedno spojrzenie na mojego Męża i już wiedziałam, że czuje to samo co ja. Najpierw milczeliśmy w zachwycie, by potem nie móc nadążyć w wypowiadaniu na głos wrażeń, jakie fundowała nam Andoa. Raz za razem, wnosiła ze sobą coś nowego do gamy smaków. Jakże opisywać te pyszności po kolei? Jak uporządkować coś, co tak wielkim bogactwem idealnie trafiło w nasze gusta?

Po pierwsze, Andoa sprawia wrażenie niezwykle soczystej czekolady, bardzo dobrze rozpuszczając się w ustach i niosąc ze sobą głównie bardzo głęboką słodycz z palonym zacięciem. Mocno wypełnia usta niczym pulchna i wilgotna ziemia. Jest żywa i nieoleista, pozostawia po sobie energetyzującą świeżość, bez krzty ściągania.



Andoa to przede wszystkim bardzo smakowicie dymiona i palona słodycz. Najpierw poczuliśmy coś na kształt orzechów laskowych i włoskich obtoczonych w... rozgrzanym asfalcie. Te dwa rodzaje orzechów odznaczały się bardzo wyraźnie, jakby zmielono je, wymieszano, nadpalono i wtopiono w tabliczkę. Zaraz za niespotykaną orzechowością podąża garść soczystych owoców. Mamy tu skórkę z dojrzałej, jędrnej wiśni oraz dorodne wędzone śliwki. Owocowe wrażenie przechodzi w skojarzenie z mocno zbitym dżemem z podwędzanych śliwek. Kontynuacją tej wędzoności jest przyprawowy, nieco anyżowy posmak.

Feerią palonych smaków Andoa wypełnia buzię jak po wypiciu bardzo mocnej kawy. Kawa, a także palone wilgotne drewno - od mnogości intensywnych aromatów aż kręci się w głowie. Jest w tej czekoladzie pewna mięsistość wynikająca z soczystości, która przywodzi na myśl przydymiony wołowy stek obłożony wiśniami i śliwkami w syropie. Pomimo tylu palonych akcentów Andoa w ogóle nie jest ciężka, wręcz przeciwnie - kipi życiodajną energią, niczym tryskające źródło w środku dzikiej dżungli. Rozgrzewa od środka jak dobre wino, niesie ze sobą harmonijne ciepło jak ognisko. Goryczkowe i kwaśne akcenty próbują raz po raz wyrwać się do przodu, lecz uparcie zalewa je boska, bogata słodycz. Zalewa potokiem gorącej lawy, wypływającej z wnętrza wulkanu otoczonego obłędnie pachnącą dżunglą. Ślad po tej czekoladzie zostaje w ustach na długo, w głowie również - pod postacią buzujących endorfin.



Tak, wiem, że ta recenzja jest nieskładna i wariacka, ale Andoa to prawdziwe wariactwo. Dziękowałam Mężowi, że namówił mnie na degustację tego wieczoru. Cierpiałabym, gdyby ta czekolada była mniejsza, a i tak mogłabym jej zjeść o wiele więcej. Była niezwykle przystępna i z pełnym przekonaniem polecam ją każdemu, kto chciałby spróbować bardzo dobrej ciemnej czekolady. Ba, genialnej! Bez żadnej skazy! Świetnie sprawdziłaby się jako wyszukany prezent, który należy wręczać z zaznaczeniem, że uzależnia...

Valrhona dwoma pierwszymi wypróbowanymi czekoladami weszła w moje życie z buta, wywalając drzwi z zawiasami. Na lotnisku w Madrycie kupiłam tanio zestaw valrhonowych tabliczek z dodatkami, lecz były tam dostępne w przystępnej cenie także czekolady czyste. Mój Mąż powiedział, że mam je sobie na razie darować, a po degustacji Andoa żartował, mam go za tamtą sugestię ukarać i skopać. Jeśli byłyby one choć trochę podobne to tej tabliczki, która wydaje się być przeglądem z najlepszych ziaren kakao na świecie, to... ah! Chcę je bardzo!



Podobnie orgazmiczne doznania podczas degustacji wywołał u mnie ostatnio Zotter Ecuador Arriba Los Rios 75%. On również niósł ze sobą niezwykłą energię i eksplodował żywymi smakami. Coś niesamowitego. Zdradzę Wam, co robi ze mną kakao zaserwowane w tak niesamowicie smakowitej formie - ono po prostu... rozbudza seksualnie. Jasny gwint, tak boskie czekolady jak Valrhona Andoa to najlepsza gra wstępna. Mężczyźni, kupujcie Prawdziwe Czekolady swoim kobietom... To się nazywa moc kakao, tego po prostu trzeba spróbować!

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 568 kcal.
BTW: 7,7/40/39

32 komentarze:

  1. Wow!
    Na początku powiem, że mi właśnie podobają się takie niecodziennid kostki :p
    A sama czekolada na pewno jest magiczna! Kurcze, ciężko mi wyobrazić sobie jej smak i zapach,ale taka Wasza rekomendacja wystarcza. Jak będę miała chłopaka, to musi mi tylko prawdziwe czekolady kupować XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co sobie tego wyobrażać, po prostu trzeba spróbować :). Z całego serca życzę Ci takiego partnera!

      Usuń
  2. Czyli po prostu miałam pecha i pewnie trafiłam na najgorsze tabliczki Valrhony. Tak coś jednak już wcześniej czułam, bo rozczarowaniem były te zmniejszą zawartością kakao, za to Guanaję 70 % do dziś wspominam z tęsknotą. Musisz ją spróbować! A ja muszę wziąć się za te opisane przez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Valrhoną miałam niesamowicie udany debiut, zobaczymy, co będzie dalej...

      Usuń
  3. charlottemadness1 kwietnia 2016 06:52

    Brak słów..Po prostu świetna w każdym kawałeczku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. charlottemadness1 kwietnia 2016 18:01

      Jadłam dziś Zotter Haselnuss
      https://www.zotter.at/de/schoko-shop/pure-schokoladen/gnusstafel-mit-ganzen-nuessen/detail/product/haselnuss.html
      i zastanawiam się właśnie co się stało z Twoimi kubkami smakowymi?! ( albo dostałaś wadliwą tabliczkę) :P Że niby ta tabliczka mało czekoladowa? Nugatu nie czuć? Ona była boska! Czekoladowa nugat świetnie wyczuwalny.Orzechy,których co prawda mało świetnie chrupały.W przypadku mojej tabliczki nugat nieco różnił się kolorem od czekolady i rozpływał się w ustach po prostu niebiańsko.Szkoda,że nie zdołałam zrobić zdjęcia,bo warunki na to nie pozwoliły..

      Usuń
    2. Powiedziałabym, że powyżej 4000 m n.p.m. mój smak sfiksował, ale w końcu Labooko migdałową i laskową jadłam jeszcze wyżej niż tą G.Nuss.Tafel, więc nie wiem o co chodzi... Chyba będę musiała powtórzyć zamówienie.

      Usuń
  4. Wynika z tego jedno: trzeba olać mleczne wersje tej matki i skupić się na "gorzkich" i białych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie by taki aromat z pewnością wbił w fotel, ale ze stresu :D Smak? No cóż, trzeba by spróbować ]:->

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, naprawdę zapragnęłam tej czekolady jak przeczytałam o tych palonych, mocnych smakach i nawiązaniu do kawy! Dodatkowo strasznie podoba mi się podział na takie nieregularne kostki - co zwykle strasznie mnie wkurza, bo lubię duże i masywne po trzy w rządku, równe, aby móc sobie ją stosownie podzielić. Tu jednak ten zabieg mi się podoba i tylko powoduje, że czekolada jest jeszcze ciekawsza choć niby tylko ,,ciemna bez dodatków". :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Prawdziwa soczysta tabliczka bez żadnej skazy? To by się mogło wydawać niemożliwe a tutaj takie pyszne zaskoczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to mam jakieś niewrażliwe podniebienie,ale nie wyczuwam aż tylu smaków w czekoladzie:( . Chętnie bym dostała w prezencie taką czekoladę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zwykłych ciemnych czekoladach ja też nie wyczuwam tylu smaków, bo ich po prostu tam nie ma ;)

      Usuń
  9. Ciągle nie wiem, jak powinno się wymawiać nazwę tej firmy :) Żałuję, że nie kupiłem ich tabliczki, kiedy miałem okazję, na pewno zrobię to w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=bc-ZRHp4vIc z francuskiego to "Walrona", tak przynajmniej słychać.

      Zakup obowiązkowy!

      Usuń
    2. Dzięki, poznając czekolady można się przy okazji różnych rzeczy nauczyć.

      Usuń
    3. Niedawno Olga sprawiła, że zwątpiłam, jak wymawia się Zotter, ale owo zwątpienie było niesłuszne :D

      Usuń
  10. Po pierwsze.. Bardzo ciekawe że każda tabliczka jest inna..
    Po drugie.. Chyba znajdzie się ona w must have każdego kto przeczytał tę recenzję :) Widać po wpisie, po tym biegu, jak pozytywne wzbudziła emocje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego świat czekolady jest tak fascynujący!

      Emocje były ogromne, aż ciężko mi było to wszystko opisać.

      Usuń
  11. Wszystkie te nuty zapachowe które wyczułaś brzmią ciekawie, ale zapach asfaltu ciężko mi sobie wyobrazić :D
    Ale czekolada na pewno była wspaniała, smak z niej aż bije :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkie te nuty zapachowe które wyczułaś brzmią ciekawie, ale zapach asfaltu ciężko mi sobie wyobrazić :D
    Ale czekolada na pewno była wspaniała, smak z niej aż bije :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już sam wygląd czekolady jest niesamowicie zachęcający :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogłabym opisywać tej czekolady, po prostu nie mogłabym, skrzywdziłabym ją zbyt ubogim opisem skoro aż tyle w niej smaków! Brzmi cudownie, aż trochę nierealnie, wręcz trochę mnie onieśmiela.. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane jej spróbować :>>

    OdpowiedzUsuń