piątek, 24 października 2014

Wawel mleczna z ciasteczkami Petit Beurre

Źródło: przegladhandlowy.pl

Deszczowe i mgliste dni w pracy to zło. Nie dość, że człowiek wciska wtedy w siebie margarynowego Wedla, rozsmarowując topiącą się w palcach pseudo-kakaową breję na kierownicy służbowego auta - to jeszcze wjeżdża do pierwszego lepszego marketu, w akcie desperacji kupując byle jakie przecenione czekolady na zapas. Tja, na zapas, jakby brzydka jesienna pogoda miała zwiastować rychły kataklizm, na który trzeba sporządzić awaryjne zapasy ;). Tym oto durnowatym sposobem, zdobyłam dwie 100-gramowe tabliczki Wawel. Dość nowe propozycje - mleczna z ciasteczkami Petit Beurre oraz deserowa z nadzieniem jogurtowo-jagodowym. Nie muszę wspominać, że mój Mężczyzna opierniczył mnie, że kupuję takie czekolady? ;)

 Jak możecie się domyślać, opisywana dziś czekolada nie stała się częścią kawowo-miłosnego rytuału, w który zazwyczaj wplatamy nasze degustacje kakaowych skarbów. Wawel Petit Beurre została podzielona na pół - zarówno ja, jak i mój Ukochany zjedliśmy ją w pracy. A po wszystkim podzieliliśmy się wrażeniami (o ile w ogóle doznania związane z konsumpcją tego produktu można nazwać wrażeniami ;)).

Wawel? Ze względu na Michałki darzę tą markę odrobiną sympatii (co z tego, że białe Michałki są oblane tanim substytutem białej czekolady, skoro i tak są pyszne? ;)). Nie ma co, ogólnodostępne cukierki robią na pewno lepsze od Wedla. Herbatniki Petit Beurre? Któż ich nie zna! Dla mnie to jeden ze smaków dzieciństwa. Uwielbiałam je szczególnie pokruszone, wymieszane ze startym jabłkiem. To, że finalnie posypywałam ową miksturę jeszcze toną cukru - możemy pominąć ;).

Czekolada Wawel Petit Beurre swoją nazwą przywołuje wspomnienie beztroskiego dzieciństwa, ale na tym dobre rzeczy się kończą. Otwierając opakowanie, nieco się zaskoczyłam - zapach przypomina mleczną Goplanę (kolejny dziecięcy sentyment). Czuć lekko maślany aromat herbatników. Hm, to niby dobrze, prawda? Niestety, jest to tylko chwilowe odczucie. Już po sekundzie zdaję sobie sprawę, że ta tabliczka to kolejny marny przeciętniak.

Mleczna czekolada jest w smaku bardzo słodka - ale jest to dla mnie słodycz łatwiej tolerowana, niż w polskiej Milce. Po rozpuszczeniu kostki w ustach, cukier czuć mocno na podniebieniu - to takie specyficzne, nieco wkurzające uczucie... Może nie było by tak źle, gdyby nie fakt, że w buzi pozostaje również posmak margaryny. Po jakiego grzyba Wawel wrzucił do tej czekolady tłuszcze roślinne inne niż kakaowy? Wystarczy, że na bazie tłuszczu palmowego wypieczone zostały Petitki... 

A kawałki Petitków (Petitek?) są bardzo małe. Niby jest ich sporo, ale tak właściwie to nic wielkiego do całej kompozycji nie wnoszą. No może nieco ułatwiają przebrnięcie przez tą słodko-tłusty twór. Ktoś wpadł na pomysł, ktoś go zrealizował - ale wszystko zostało zrobione po łebkach, na odwal się. Kurczę, a po doświadczeniu z wedlowskim KarmelLove już nikt mi nie powie, że masówka z zasady musi być byle jaka!!!

Dla mnie to był przeciętniak, z dwojga złego do przejścia. Mój Facet zdecydowanie surowiej ocenił tą czekoladę. Śmierdziała mu margaryną, była słodkim ulepkiem i z ledwością się przemęczył aby ją zjeść. Co jeszcze mogę dodać od siebie? Hah, jeśli jesteście spragnieni herbatników w czekoladzie wkrótce opiszę inny produkt, godniejszy polecenia... Ależ się zdziwicie! ;)

Skład: cukier, ciasteczka 20% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, skrobia pszenna, cukier inwertowany, sól, wodorowęglan amonu i wodorowęglan sodu, masło, aromat), tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcze roślinne (palmowy, shea), tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, aromat.
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 536 kcal.
BTW: 6,7/31,6/56,1

15 komentarzy:

  1. Ja stwierdziłam, ze będę się trzymać z daleka od Wawelskich czekolad. Dobra, ta z masłem orzechowym im nawet wyszła ale cała reszta to jakieś nieporozumienie. Jakby się jadło tłusty, słodki plastik.
    Czekolada z herbatnikami godna polecenia i jeszcze taka, która nas zaskoczy.? Wiesz, jedyne co by mnie zaskoczyło to jakbyś poleciła Milkę ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt bardzo jestem łaskawa dla tych naszych popularnych marek... Albo po prostu raz po raz muszę sobie odświeżyć, jak słabo może smakować czekolada ;). Potem te lepszej jakości to prawdziwe rarytasy razy dwa! ;)

      Hmm... No to już nie będziesz zaskoczona :D

      Usuń
  2. "Tym oto durnowatym sposobem, zdobyłam dwie 100-gramowe tabliczki Wedla. Dość nowe propozycje - mleczna z ciasteczkami Petit Beurre oraz deserowa z nadzieniem jogurtowo-jagodowym. " - przejęzyczenie, czy Wedel oferuje te same smaki co Wawel?
    Dla mnie Wawel to zło, więc bym nie kupiła, ale sama nazwa "mleczna z ciasteczkami Petit Beurre" baaardzo zachęca. Szkoda, że to nie Wedel albo Milka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że przejęzyczenie. Już poprawiłam. Dziękuję za zwrócenie uwagi, sama bym się nie zorientowała (choć czytałam notkę parę razy przed publikacją :D).

      Jak to Wawel to zło? Przecież wielbisz Malagę! :>

      Usuń
    2. Tylko w formie czekoladki-nerki i tylko jeśli ktoś mi ją da.

      Usuń
  3. Mój chłop jest dużo mniej wybredny, niż ja, wszystko zeżre, tylko kotlety sojowe i białe szparagi mu niespecjalnie smakują (ale i tak zje bez większego marudzenia). Mnie ta czekolada nie smakowała wcale, zjadłam ze dwie kostki, facet dokończył.
    A co do deszczowych dni w pracy, to w ogóle zimne dni to zło, od wczoraj siedzę na L4, bo całkiem mnie przeziębienie rozłożyło :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój jeszcze parę lat temu był łasy na wszystko co słodkie - teraz mu się odmieniło i czasem bardziej potrafi skrytykować kiepską czekoladę niż ja. Tak poza tym, w ogóle jest bardziej wybredny. Jem niemal wszystko, prócz jakichś obleśnych fast-foodów i zapychaczy.

      Duuużo zdrówka :*. Taka to pora, że łatwo coś podłapać... Ja przeziębienie i grypę zdążyłam już przerobić nim jesień rozkręciła się na dobre.

      Usuń
    2. U nas to ja jestem ta wybredna i tyczy się to prawie wszystkiego: jedzenie, słodycze, alkohole, filmy, seriale :D
      Fast foody są mega obleśne, zawsze się po takim żarciu źle czuję, nawet nie chcę wiedzieć, co w tym jest. W ogóle wolę domowe jedzenie, przynajmniej dokładnie wiem, co mam na talerzu.

      Usuń
  4. Pogoda pod psem fakt, a czekolady tej nie jadłam choć jakoś produkty Wawela nie kuszą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kupuj - strata kasy ;). A co do pogody, to dziś przynajmniej w moim rejonie była śliczna złota jesień - pomimo zimna.

      Usuń
  5. Wawel - nic z ich oferty mnie nie przekonuje (a z "michałkowych" cukierków to Michaszki Mieszko wymiatają).
    Choć muszę przyznać, że nigdy nie próbowałam mlecznych wersji czekolad Wawel.
    Mogłabym się na tą skusić ze względu na herbatniki, ale tylko jeśli będzie w promocji ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoją kupiłam za 1,99 zł, więc to żaden majątek. Możesz spróbować, ale i tak nie polecam :D. Już prędzej mogę zasugerować klasyczną mleczną od Wawela.

      Usuń
    2. Jak nie przepadam za Wawelem tak tą czekoladę być może kiedyś spróbuję, wcale sie nie dziwię że to marny przeciętniak...

      Usuń
  6. Takiej czekolady nigdy nie próbowałam, ale Petitki (zarówno oblane czekoladą jak i bez niej) to jest to. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostań przy samych Petitkach, to lepszy wybór niż ten Wawel ;)

      Usuń