Trzy dotychczas próbowane przeze mnie czekolady z belgijskiej manufaktury Millésime pozwoliły mi się przekonać, iż ta marka jakoś pechowo przyćmiewa bukiety używanego kakao. Dotąd, najbardziej smakowała mi wersja nadziewana pistacjowym nugatem, a to dlatego, że ów nugat był po prostu pysznie wciągający. Teraz miałam w dłoniach coś pośredniego: z jednej strony czystą ciemną czekoladę o dość wysokiej zawartości kakao (75% madagaskarskiego Trinitario z legendarnej doliny Sambirano), a jednak okraszoną dodatkiem: dzikim pieprzem. Tą, jak i pozostałe Millésime zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Jak zwykle geometrycznie urzekająca tafla, wabi nas zapachem nad wyraz pieprznym, budzącym też skojarzenia z oregano, bazylią, oliwkami, kaparami, lekko przypalonym ciastem... Wszystko to, co napotkaliśmy w sferze zapachu, objawia się tak samo intensywnie w kwestii smaku. Sama czekolada jest dość lepka i zwarta, rozpuszcza się w ustach powoli i nieustannie wzbudza skojarzenia z pizzą - poprzez nuty smakowe. Myślimy także o pomidorach, a nawet mozzarelli - i o ile nabiał bywa madagaskarski w wyrazie, tak tu już zwątpiłam, czy po prostu nie dopowiadał sobie tego umysł...
Tak, gdyż koniec końców czułam, jakbym jadła pizzę, a nie czekoladę. Doszłam do przykrej konkluzji iż same kakao - choć przecież pochodzące z Madagaskaru i teoretycznie bardzo charakterystyczne - jest blade i układa się w całości pod pieprz. Tak, jakby Millésime - tu mocne słowo - naprawdę kastrowało stosowane przez siebie ziarna. A przecież doskonale wiem, iż pieprz nie zawsze tak wpływa na czekoladę, że wspomnę tylko o dziełach Akesson's czy o naszym pieprznym Beskidzie... Poczułam się zawiedziona.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 563,64 kcal.
BTW: 8,64/44,51/31,65.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz