piątek, 29 kwietnia 2016

Zotter Sesame Nougat mleczny nugat z sezamu


Im bliżej szczytu Lubonia Wielkiego, tym stąpaliśmy po coraz to większej ilości śniegu. Po wyjściu z lasu obok Dziurawych Turni naszym oczom ukazała się wieża przekaźnikowa- dzięki jej obecności Luboń Wielki jest rozpoznawalny na panoramach z wielu miejsc w Beskidach. Zaraz za nią położone jest urocze, nieduże schronisko na Luboniu Wielkim. Rozsiedliśmy się na ławkach ustawionych obok niego, w pięknym punkcie widokowym. Oto zdobyliśmy Luboń Wielki 1022 m n.p.m., najwybitniejszy szczyt Beskidu Wyspowego. Osoby znajdujące się z nami u góry można było policzyć na palcach jednej ręki. Cisza, spokój, kontemplacja. Trzeba było uczcić to czekoladą!


Z plecaka wyjęłam Sesame Nougat z zotterowskiej serii Nougsus. Rok temu, podczas majówkowej wyprawy w Beskid Mały, miałam pierwszy raz do czynienia z tą kolekcją. Zawsze bardzo mnie kusiła, więc wówczas oczekiwałam od naszego Almond Nougat naprawdę sporo. Jak się okazało, tabliczka ani trochę nie sprostała moim wymaganiom - okazała się być mdła i płaska w smaku (zupełnie odmienna od orzechowej rozkoszy Hazelnut & Almond). Moja miłość do orzechów jest jednak na tyle wielka, że i tak pragnęłam wypróbować kolejne egzemplarze z serii Nougsus. Tym sposobem w moje ręce wpadł m.in. Sesame Nougat (możecie go zakupić na biokredens.pl).


Opakowanie nugatu jest eleganckie - cieszący oko okazuje się być również wygląd samej tabliczki. Bardzo przypadł mi do gustu podział na kostki imitujący klawisze fortepianu, charakterystyczny dla całej serii Nougsus. Barwa tabliczki jest ciepła, jasnobrązowa, wskazująca na duży udział mleka. Widok spodu czekolady uświadamia nam, iż upstrzono ją mnóstwem ziarenek sezamu. Po podzieleniu tabliczki na kostki przekonujemy się, że umieszczono je w dużej ilości w całej objętości czekolady.

 Sesame Nougat pachnie przede wszystkim głęboko mlecznie, z lekką wytrawnością kakao. Wydaje się być gładkim i słodkim kremem z sezamu - aromat sezamu spójnie łączy się z mlekiem, tworząc bardzo przystępną i uwodzicielską woń. Absolutnie nie jest to zapach ani chałwy, ani też sezamków - to coś zupełnie innego.


Po pierwszym kęsie ulżyło mi - już wiedziałam, że na pewno nie znajdę tu mdłości charakterystycznej dla Almond Nougat. Sezamowa tabliczka smakowała przede wszystkim bardzo głęboko mlecznie, rozkosznie. Nie wiem, ile zastosowano tutaj masy kakaowej, ale kakao daje o sobie znać w sposób bardzo wyważony, idealnie skomponowany z błogą mlecznością. Czekolada wspaniale rozpuszcza się w ustach, rozpościerając w nich napawającą spokojem słodycz. Doprawienie jej cynamonem i wanilią dodatkowo nasila jej smakowitość. W składzie znajdziemy także anyż - owszem, jest on wyczuwalny, ale jako... zwieńczenie sezamu. Wypadło to zaskakująco naturalnie.

Właśnie, jak to jest z sezamem? Stanowi on niemal 30% tabliczki, więc znajduje się w niej nie tylko jako osobne ziarenka, ale także jako masa (w końcu to nugat!). Sezamowy krem tak spójnie łączy się z mlekiem i kakao, jakby ów sezamowy smak był nutą wywodzącą się z kakaowego bogactwa oraz z karmelowości mleka. Świetne doznanie. Wszystko do siebie pasuje i wyciąga dodatkowe zalety ze swoich towarzyszy.



Niezaprzeczalną zaletą Sesam Nougat jest nieskończona ilość delikatnych ziarenek sezamu, która podkręca sezamowy smak, ale - tak jak w zapachu - robi to zupełnie inaczej niż w popularnych sezamowych słodyczach. Jest to smak w pełni naturalnych nasion, może lekko podprażonych - tak idealnie wpasowanych w kakaowo-mleczno-sezamową masę, że wydaje się to być nieprawdopodobne. 

Wyszukana mleczna subtelność jest zdecydowanie najznamienitszą cechą Sesam Nougat, ale do jej stworzenia potrzeba było idealnego doboru kakao i tytułowego bohatera - sezamu. Dla mnie więc jest to przede wszystkim przepyszna mleczna czekolada, gdzie sezam stanowi przemyślaną atrakcję i zwieńczenie. Oby kolejne egzemplarze z serii Nougsus były równie udane!



Po dokończeniu degustacji ruszyliśmy w dalszą drogę. Ufam, że wrócimy jeszcze na Luboń Wielki - łączy się tutaj kilka szlaków, które wydają się ciekawe, a siłą rzeczy musieliśmy je ominąć. W dół podążaliśmy za kolorem czerwonym, do Przełęczy Glisne. Było to całkiem strome zejście po północnym stoku, a więc obfitujące w śnieg, a w niższych partiach - w lepkie błoto. Tradycyjnie musiałam parę razy zaliczyć dupoślizg.




Przełęcz Glisne 634 m n.p.m. oddziela Luboń Wielki od kolejnego szczytu - Szczebla. Odsłonięta, porośnięta łąkami przełęcz uraczyła nas pięknymi widokami. Rozpoczęliśmy podejście zielonym szlakiem na Szczebel 976 m n.p.m., dość długie, lecz spokojne, prowadzące przez las. Szczebel był ostatnim szczytem zdobytym podczas wielkanocnego wyjazdu. Pobyliśmy na nim dłuższą chwilę - tak jak pozostałe zdobyte góry w Beskidzie Wyspowym, zaopatrzony był w bardzo sympatyczne miejsce do piknikowania.




Schodziliśmy dość stromym czarnym szlakiem do Mszany Dolnej - głównie przez las, lecz pod koniec drogi raczyliśmy się już rozległymi, przepięknymi widokami. Szkoda, że dopiero od połowy dnia widoczność zrobiła się naprawdę dobra! Kiedyś, przy innej okazji, na pewno zejdziemy ze Szczebla czarnym szlakiem w stronę miejscowości Lubień - na tej drodze znajduje się bowiem jaskinia Zimna Dziura. Jednak teraz trzeba było zakończyć wędrówkę. Zatrzymaliśmy się na obiad w mijanej restauracji, bodaj jedynej otwartej w Mszanie Dolnej w Wielką Niedzielę. To już koniec. W sercu coraz to bardziej narastał żal... Jeszcze nie wyjechaliśmy do domu, ale ja już tęskniłam.





Skład: surowy cukier trzcinowy, sezam 29%, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, soja w proszku (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), lecytyna sojowa, sól, wanilia, anyż, cynamon.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 587 kcal.
BTW: 8,3/44/37

28 komentarzy:

  1. charlottemadness29 kwietnia 2016 06:54

    Teraz to już całkiem jestem pewna,że jest świetna.Muszę sobie zostawić ją na specjalną okazję,by bez pośpiechu,(co ostatnio na nadmiar obowiązków nie jest łatwe rozkoszować się tą pyszną tabliczką. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez ogrom obowiązków sięgam po dobrą czekoladę tylko podczas weekendów lub urlopu...

      Usuń
  2. Patrząc na zdjęcia zatęskniłam za górami... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już miałam ponarzekać, że nugat jak w Toblerone - twardy i niejadalny, ale tu sam sezam i masa. Po wczorajszym miłym wieczorze z czekoladą mogłabym jej spróbować, ale raczej za parę miesięcy, już po czekoladowym detoksie (próbuję tak poustawiać degustacje, żeby w wakacje jeść jak najmniej czekolad (tj. max 5 tabliczek, co jest do osiągnięcia!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty! U Zottera nugat tak nie wygląda :).

      Dulcey kiedy otwierasz? Ja to chciałabym jeść jak najwięcej czekolad ;)

      Usuń
  4. Znowu kusisz. Ale w końcu sezam - trudno nie czuć się skuszonym takim dodatkiem
    Za to śnieg = nie aprobuje. Zdecydowanie nie. Wczoraj miałam nieprzyjemność iść podczas mocnych opadów i chyba nauczyłam przechodzące obok dzieci parę brzydkich wyrazów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sezam jest super!

      Tego dnia śnieg akurat mało co doskwierał :)

      Usuń
  5. Bardzo nam zasmakowała ciemna od Lindta z sezamem, więc tą byśmy były wręcz zachwycone! :D Fajnie też, że dodali szczyptę cynamonu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie odmienna czekolada niż sezamowy Lindt, ale obie są pyszne :D

      Usuń
  6. Śliczna jest - zwłaszcza ten sezam mnie bardzo kusi, bo nie spotkałam się z nim jeszcze w czekoladzie. :-) Fajnie, że te drobinki nie są AŻ tak duże, bo dla większości to plus, a dla mnie niesetety nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lindta z sezamem nie próbowałaś? Żałuj! :D

      Sezam jest drobny, więc jak niby drobinki miałyby być większe? ;)

      Usuń
  7. Sezam średnio lubię, ale w tym Zotterze musi być pyszny. Kostki bardzo ładne, szkoda, że nie ma zdjęcia w większej rozdzielczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałeś Lindta z sezamem? Zupełnie inna czekolada, ale mi także smakowała.

      Oszczędzam miejsce na blogu ;).

      Usuń
    2. Nie i chyba nie spróbuję, bo za sezamem jako takim nie przepadam, a i Lindt jakby mniej kusi...

      Usuń
    3. Lindt też mnie mniej kusi, ale tą sezamową czekoladę bardzo dobrze wspominam.

      Usuń
  8. Zjadłabym taką sezamową czkolade ,oj zjadłabym *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa czekolada. Czemu właściwie soja w proszku? Niektóre składy Zotterów, które u Ciebie widuję, są dla mnie w dużej mierze zagadką.. Może taki ich urok, nie wiem :D A tą tabliczkę wyobrażałam sobie inaczej, jeśli miałabym ją jeść chyba wolałabym intensywny sezamowy nugat, z masłem kakaowym i tylko szczyptą kakao. To zapewne byłoby niebo, tak pod moje gusta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że soja w pewnej mierze jest odpowiedzialna za specyficzną konsystencję, to takie lepiszcze.

      Też byłabym ciekawa takiego nugatu!

      Usuń
  10. Też mam zamiar przyjrzeć się dokładniej szlakom w okolicach Lubonia Wielkiego. Jedynie część o połączeniu śniegu i błota na dzień dzisiejszy mnie przeraża, ale... śnieg i błoto to dwie ostatnie rzeczy na jakie mam ochotę po wypisie ze szpitala. :P Chociaż zdobycie szczytu i taki Zotter "w nagrodę" to i w takim stanie by nie podniosły. To jednak nie teraz, chociaż... przyznam się, że o czekoladzie przeczytałam tylko mniej-więcej, bo czeka na mnie w domu w szufladzie i otwieram już niedługo. :D Cieszę się, że nie jest mdła, bo tego się trochę bałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na Boże Ciało znów ruszamy w Beskid Wyspowy :).

      Szpital... Uuu, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!

      Też się bałam mdłości, na szczęście jej nie znalazłam.

      Usuń
    2. Wreszcie udało mi się i recenzję sklecić, zdjęcia ułożyć i tylko się zastanawiam, kiedy by ją opublikować.
      Oho, to "wypływanie" sezamowego smaku jakby z kakao było świetne. Racja, mdła na pewno nie jest, ale ja bym chyba wolała, żeby była troszeczkę bardziej chałwowa. ;P

      Usuń
    3. Chałwowa to ma być chałwa! :D

      Usuń
  11. Błoto, śnieg i mokra dupa nie straszne, kiedy wynagrodzeniem są takie widoki :D Powłóczyłabym się po tych szlakach... <3 A schronisko na Luboniu zawsze wydaje mi się takie klimatyczne.
    Rany, poluję na tą tabliczkę już od jakiegoś czasu i wcześniej wyobrażałam sobie coś mocno chałwowego, ale i tak brzmi przepysznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki urok wędrówki! :D A na Luboniu Wielkim schronisko rzeczywiście ma klimat - pewnie przez swój mały rozmiar.

      Usuń