środa, 17 lutego 2016

Zotter A Piece of Forest mleczna kasztanowa nadziewana ganaszem żurawinowym i nugatem z orzechów włoskich


Jak wspomniałam już przy niedawno opisywanych Zotter Handscooped, jako ostatnie nadziewańce do wypróbowania (zakupione jesienią dzięki Czekolady Zotter Polska) zostawiłam najbardziej kuszące mnie warianty. Jednym z nich był właśnie A Piece Of Forest, który przyciągnął mnie prostymi, ale jakże wyjątkowymi smakami: kasztan, żurawina i orzech włoski. Recenzję tej czekolady mogliście już wcześniej przeczytać u Kimiko, teraz pora na moją opinię.

Największą ciekawostką w A Piece of Forest jest kuwertura wykonana z mlecznej czekolady o 40% zawartości kakao i dodatkowym udziale sproszkowanych kasztanów (3%). Nigdy w życiu nie jadłam kasztanów solo, a jedynie w potwornie słodkim kremie Bonne Maman oraz jako nadzienie w czekoladzie Pichler (ale to już było daaawno temu - moje pierwsze zakupy w sklepie R.Rajsigl w Innsbrucku w 2011 roku). Z tej też przyczyny, nie miałam specjalnego porównania i trudno mi określić, czy smak kasztanów mocno odznacza się w samej czekoladzie, jak i w całej kompozycji.



Tafla A Piece of Forest pachnie bardzo mlecznie i bardzo orzechowo, a nad wszystkim króluje bogactwo kakao. Intensywność mleka i orzechów zmienia się w zależności od miejsca, w którym wąchamy tabliczkę. Jeśli zrobimy to od spodu, zostajemy uderzeni esencją włoskich orzechów - bowiem dolną warstwę nadzienia stanowi nugat. Od góry zaś nozdrza pieści wspaniałą mleczność, gdyż to właśnie tutaj znajduje się grubsza warstwa mlecznej czekolady.

Po przełamaniu tabliczki na pół dochodzimy do wniosku, że warstwa dość jasnej kasztanowej czekolady jest wyjątkowo gruba. Łagodna pastelowa barwa żurawinowego kremu oraz obfita połać na pierwszy rzut oka jednolitego nugatu z orzechów laskowych wyglądają na zgrany duet, choć ich struktura pozwala mi przypuszczać, że kompozycja jest bardzo uładzona, bez jakichkolwiek nagłych wyskoków i spektakularnych niespodzianek.




W istocie, właśnie tak jest. Cieńsza, kremowa warstwa bardzo jasnego żurawinowego ganaszu jest bardzo delikatna, aż nieco mdła. To po prostu dobrej jakości mleczny krem, wzbogacony o żurawinowy koncentrat (nieco przypominający gładki i gęsty jogurt). Jak słusznie zauważyła Kimiko, jedynie napotykane raz po raz kawałki owoców żurawiny urozmaicają sprawę swoją naturalną kwaskowatą cierpkością. Było smacznie, lez wolałabym poczuć tutaj coś bardziej soczystego.

Znajdujący się pod żurawinowym kremem nugat z orzechów włoskich to prawdziwa orzechowa uczta, obfita i esencjonalna. Wprawdzie jest on dość suchy, co stanowi istotny element w całej kompozycji (ponieważ dzięki temu kojarzy się z... drewnem) - ale przez to wydaje nam się, że zmielono jedynie orzechy włoskie i stworzono z nich ten oto nugat. Orzechy włoskie w tym nugacie są pyszne i bardzo naturalne, występujące zarówno pod postacią zmielonej zbitej masy, jak i licznych drobnych kawałków. Orzechowe okruchy wspaniale urozmaicają degustację, chrupią i uwodzą swoją świeżością. Wydaje mi się, że jednak bardziej smakował mi nugat z orzechów oskich w Walnuss-Marzipan, który pamiętam jako mniej suchy i jeszcze intensywniejszy.




Zaraz zaraz, a co z gwoździem programu - kasztanową czekoladą? Cóż tu o niej napisać... Przede wszystkim, jest w głęboki sposób mleczna, kakaowo poważna, a obecność kasztanów dla mnie laika odznacza się jedynie ciekawym posmakiem. Posmakiem, który wyraźnie skojarzył mi się z nieco zmienionym nugatem konopnym, znanym już z innych czekolad Zottera. Tyle tylko, że w kasztanowej czekoladzie było więcej ziemistości, niż siana charakterystycznego dla konopi.

Przegryzając się przez wszystkie warstwy A Piece of Forest stwierdzamy, że jest to kompozycja mocno poukładana, niczym bale ściętego drewna złożone na poboczu równej leśnej drogi. Jedynym przełamaniem jest kwaskowata żurawina (i to tylko ta w formie cząstek owoców). Reszta jest "drewniana", w surowy spsoób sucha, nieco goryczkowata na specyficzną modłę. Simon z Chocablog uznał, że A Piece of Forest to najsłodszy Zotter jakiego kiedykolwiek jadł. Absolutnie nie mogę się z nim zgodzić, choć rozumiem, że wyjątkowa delikatność poszczególnych warstw może doprowadzać do podobnych wniosków. Na mój gust, słodyczy nie jest tu wiele (inna kwestia, że jedzony przez Simona A Piece of Forest został stworzony w 2012 roku, więc mogła to być zupełnie inna czekolada).



Inaczej wyobrażałam sobie tą czekoladę, jako bardziej radosną i dynamiczną - niczym rześki wiatr hulający po dzikim lesie. Tym czasem otrzymałam coś odmiennego, choć również smacznego. To stary, aczkolwiek zadbany miejski las, w którym pomimo starannej pielęgnacji nieubłaganie unosi się zapach próchna. Żurawinowy podmuch wiatru wprowadza życie w stateczną, kasztanowo-orzechową kompozycję, idącą powoli słoneczną alejką w jesienny dzień. Na myśl przyszła mi moja ukochana pobliska Dębina, czyli poznański miejski las, który doskonale znam od dzieciństwa i z chęcią eksploruję do teraz. Niby uładzona i miejska, z drugiej strony pełna zakątków, gdzie mało kto zagląda. Moja ostoja niby-dzikości w poukładanym świecie.


Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, orzechy włoskie 8%, żurawina 7%, cukier puder, sproszkowane kasztany 3%, koncentrat żurawinowy 2%, syrop glukozowo-fruktozowy, odtłuszczone mleko w proszku, masło, mleko, słodka serwatka w proszku, soja w proszku, pełny cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 519 kcal.
BTW: 6,2/35/43

21 komentarzy:

  1. Ten krem rzeczywiście był dość mdły.
    Jednak całość i tak mi smakowała, mimo że oczekiwałam czegoś więcej.
    Ja już nie mogę doczekać się, kiedy spróbuję Walnuts and Marzipan, skoro piszesz, że tam ten nugat był chyba jeszcze lepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, było smacznie i oryginalnie, ale zabrakło mi czegoś wyrazistszego.

      Usuń
  2. charlottemadness17 lutego 2016 07:29

    Nugat,to wprawdzie mistrzostwo, ale szkoda kremu żurawinowego, który nie podkreślił swojego akcentu i okazał się mdły.Czasem tylko kawałeczki żurawiny nieśmiało dawały znać o swoim istnieniu.
    W Walnuts and Marzipan nugat jeszcze lepszy ?! @_@ To już nie mogę się doczekać degustacji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj kusisz tym lasem! 8.8
    Troszkę słaba ta kasztanowa czekolada,ale jestem ciekawa nugatu i jogurtowego kremu *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda pysznie, te warstwy są idealna - podejrzewam, że zarówno w smaku, jak i w wyglądzie ;)
    Kupiłam ostatnio Zottera, bo akurat spotkałam w Kuchniach Świata, ale tylko jedna tabliczka nie zawierała w sobie alkoholu (chyba biała z płatkami miodowymi), w ogóle skromny wybór był :/ Trochę będzie musiał poczekać na swoją kolej i liczę, że przy następnej wizycie spotkam jakieś ciekawsze smaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę mi się kojarzy z "borowikowym" zotterem z kandyzowaną żurawiną, co nieco odstrasza (kto jadł "borowika", zrozumie o co chodzi :). No i orzechy włoskie - jakoś nie przepadam za ich cierpko-goryczkowatą skórką. Zdecydowanie, nie jest to czekolada, na którą bym polował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzybowy Zotter jeszcze czeka na degustację. Przeraziłeś mnie trochę :D.

      Ja za to wielbię orzechy włoskie!

      Usuń
  6. Ciebie nie ma, a u mnie się dzieją cuda - mam dwa Zottery :P Dziś zjem pierwszego (bo data ważności) i po powrocie do recenzji Twojej i Kimiko nie jestem pewna, czy nie będę płakać, marząc o opisanej dziś łagodnej i orzechowej tabliczce.

    OdpowiedzUsuń
  7. My do kasztanów podchodzimy rezerwą, bo choć takie świeże jeszcze ciepłe z jarmarku są wspaniałe tak krem Bonne Maman nam wybitnie nie smakował a wersja kasztanów gotowana była dziwna... Jednak jako dodatek w czekoladzie wydaje się być kuszący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bonne Maman to był przede wszystkim cukier... Muszę kiedyś spróbować pieczonych kasztanów :)

      Usuń
  8. Moje wyobrażenia o cudownym smaku kasztanów zostały rozbite przez czyjeś porównanie ich do ziemniaków, a zdjęcie przekroju takich świeżych sztuk na blogu Pand już w ogóle wszystko zrujinowało xD
    Chociaż u mnie na blogu Zottery tylko dwa, to w rzeczywistości próbowałam jeszcze paru innych i muszę powiedzieć, że od tego producenta wolę mocniejsze (bardziej intensywne?) smaki. Chociaż delikatność, maślaność czy słodycz 'wykonana' ręką mistrza niewątpliwie ma swój urok, to jednak nie moja bajka, więc i wariant Piece of Forest obecnie mnie nie kusi. Choć tak urocze skojarzenia, jak miejsca przypominające dzieciństwo, zdecydowanie przemawiają na jego korzyść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Zotterze trzeba pamiętać, że to nie tylko eksperymenty smakowe, nadziewańce i owocowe tabliczki, ale także ciemne czekolady najwyższej jakości. Jego klasyczne ciemne z serii Labooko są rewelacyjne.

      Usuń
    2. Zgadzam się w 100%! Zotter jest mistrzem w swym fachu, bo stawia zarówno na klasykę, jak i na eksperymenty. Nie ma dla niego granic. Single origin od Zottera są wyśmienite.

      Usuń
  9. Ta czekoloada tak mi się jesiennie kojarzy, pewnie przez kasztany. Mimo dość ciekawych dodatków wydaje się być nieco, hmmm nijaka? Nie, trochę złe słowo. Bez szału może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście była bez szału, choć nieco się niego spodziewałam. Na pewno jest to typowo jesienna czekolada.

      Usuń