Gdy drżącymi rękoma przeglądałam po kolei czekolady Zottera w sklepie w Innsbrucku, Marillen-Butterbrot od razu wpadła mi w oko. Nazwa była na tyle ciekawa, że nie zagłębiając się w skład produktu zdecydowałam się go kupić. Morele i maślany chleb? Morele jako składnik nadzienia - rozumiem jak najbardziej, a na dodatek bardzo bardzo lubię te owoce. Ale maślany chleb? Czyżby Zotter pokruszył czerstwe kromki i oblał czekoladą, zamiast poczęstować nimi konie? ;) Otóż nie! Moje zdziwienie było jeszcze większe, gdy doczytałam o co w tym wszystkim chodzi.
W składzie znajduje się "Weissbrotschnaps" czyli w wolnym tłumaczeniu wódka z białego chleba. Wpisując powyższe wyrażenie w google natrafiłam na stronę producenta owego dziwactwa. Oprócz wódki z białego pszennego chleba możemy kupić również taką z chleba pełnoziarnistego (pewnie zdrowsza, haha ;)). Domniemam, że jest to lokalny niemiecki wyrób - pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Ciekawe, prawda?
Samego trunku nie miałam okazji skosztować, ale za to trzymałam w łapkach czekoladę, która miała go w składzie 5%. Bogatsi w wiedzę, w jakiej formie chleb znalazł się w tabliczce czekolady - nadal nie mieliśmy zielonego pojęcia, czego się po niej spodziewać. Po rozwinięciu sreberka mogliśmy się zaciągnąć przyjemnym kakaowo-mlecznym zapachem, okraszonym nutą migdałów i suszonych moreli. Aromat alkoholu był praktycznie niewyczuwalny.
Forma tabliczki to oczywiście nadal niepodzielona na kostki, gruba tafla. Producent na opakowaniu informuje nas o dwóch warstwach nadzienia, jednak moje oko dostrzega jedną masę w odcieniach jasnego pastelowego brązu i morelowego beżu. Zmysł smaku sugeruje zaś, że składniki rzeczywiście zostały porozkładane w różnych proporcjach w spodniej i wierzchniej części nadzienia.
Nie przypuszczałam, iż z każdym kolejnym kęsem Marillen-Butterbrot będzie nam serwować aż tak mistrzowską, bogatą roszadę smaków. Mamy tutaj tyyyyle wszystkiego, że pozwalając rozpuścić się kawałkowi czekolady w ustach, co chwila napotyka nas coś nowego. Cienka warstwa świetnej jakościowo mlecznej czekolady stanowi kropkę nad i. Mój Mężczyzna jednoznacznie stwierdził, że poskąpienie czekoladowej polewy jest dla nadziewanych tabliczek Zottera dobrodziejstwem. Nadzienie jest na tyle bogate i smakowite, iż należy je chłonąć, bez tłumienia go solidną dawką wykwintnej czekolady. Nie do końca się z tym zgodzę - w końcu czekolada zawsze powinna być najważniejsza...
Nadzienie to przede wszystkim maślano-mleczna delikatność, pośród której co rusz napotykamy na coraz to kolejne intensywne smaki. Pojawiają się morele - posmak zarówno tych suszonych, jak i świeżych. No i na dodatek czujemy w buzi ich drobne kawałki. Mamy mielone migdały, które jak widać na dobre wpisują się w konwencję nadziewanych czekolad Zottera. Jeśli ktoś nie lubi migdałów, to po prostu ma pecha...
Ponadto, zbożowe klimaty pojawiają się w tej czekoladzie często. Koronnym wśród nich jest oczywiście chleb. Dodatek Weissbrotschnapsa przejawia się posmakiem podobnym do kwasu chlebowego, rozmoczonej piętki wypieczonego chleba. Alkohol, który ze sobą niesie - znów możemy potraktować jako sprytną przyprawę podkręcającą zmysły - bowiem za żadne skarby nie czuć tutaj ordynarności wódki! Osoby nieprzepadające za połączeniem czekolady i alkoholu absolutnie nie muszą się bać tego wyrobu. Kolejnym zbożowym elementem w zotterowskiej układance jest kasza kukurydziana. Kasza kukurydziana? A i owszem! I to taka przyrządzona z masełkiem! Być może to siła autosugestii, ale ja znalazłam miejsce dla kaszy wśród feerii doznań smakowych, jakie niosła Marillen-Butterbrot.
Podkręćmy jeszcze to wszystko szczyptą wanilii, cynamonu i kroplą soku z cytryny - a otrzymamy zaskakującą, oryginalną kompozycję. Nie mam pojęcia, jak Zotter wpadł na coś takiego. Jak wymyślono to, że tak dziwaczna kompozycja będzie naprawdę spójna i smakowita. To wieloskładnikowe, dopracowane danie. Kłaniam się w pas i już nie mogę się doczekać kolejnych atrakcji, jakich dostarczy nam Zotter.
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, syrop glukozowo-fruktozowy, wódka z białego chleba pszennego 5%, miazga kakaowa, pełne mleko, migdały, puree z moreli 3%, masło 2%, odtłuszczone mleko w proszku, suszone morele 2%, kasza kukurydziana, nierafinowany cukier trzcinowy, serwatka w proszku, lecytyna sojowa, sól kuchenna, ziarna wanilii, cynamon, płatki róż, cytryna w proszku.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Opis mnie nie zachęca, ani trochę. Aż mnie ciarki przeszły :D
OdpowiedzUsuńA czemuż to? ;)
UsuńPrzyznam szczerze, ze jak przeczytałam tytuł (wódka?!) to aż odjechałam od monitora tak mnie odrzuciło. Ale opis już brzmi bardziej zachęcająco, chociaż pewnie wiedząc co jem (wódka?!) czułabym alkohol aż nadto. No i smak kwasu chlebowy, jeszcze nie trafiłam na taki, który by mi smakował.
OdpowiedzUsuńUwierz mi, nie czułabyś alkoholu :). Założę się - nie domyśliłabyś się, że jest tam akurat wódka.
UsuńNie ma lepszego producenta :D
OdpowiedzUsuńSkoro Ty tak twierdzisz - chyba muszę Ci przyznać rację :D. Albo nie - zrobię to, jak już zjem cały mój zapas czekolad Zottera :D
UsuńNo to ja już bym nie miała okazji odkryć ani idealnego mlecznego smaku, ani moreli, ani migdałów (które lubię), bo na wstępie przeraziło mnie słowo wódka, od której się trzymam z daleka. Brr. Jak widać czasem człowiek nie wie, co traci ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Gdybym dodała ten komentarz po raz trzeci, to nie zabijaj mnie tylko skasuj dwa poprzednie. Od wczoraj uczę się panować nad google +. Z różnymi skutkami.
Halo halo, ale czekolada nazywa się Marillen Butterbrot, co wcale nie sugeruje, że jest tam wódka :D. Ja podczas zakupów w nie miałam o tym pojęcia ;)
UsuńA, to jednak byłaby szansa :P
UsuńCzasem dobrze wziąć coś niemal w ciemno. Ja capnęłam tą czekoladę, bo zaciekawiły mnie morele.
UsuńOstatnim razem capnęłam tak Łatwe Ciacha Delecty (no, powiedzmy że "tak", bo nigdy nie czytam etykiet, więc równie dobrze mogłyby być po chińsku). Jeszcze ich nie próbowałam, ale po wpisach koleżanek już wiem, że nie będzie łatwo. No ale twardym trzeba być, nie miętkim ;)
UsuńOoo no tak, to będzie wyzwanie ;)
UsuńJa już po nazwie smaku wiedziałam, że to nie będzie dobre :P
OdpowiedzUsuńA czy w ogóle przeczytałaś notkę? ;) Wynika z niej, że absolutnie nie czuć tam palącej, ordynarnej wódy.
UsuńChciałabym to cudo kiedyś posmakować...
OdpowiedzUsuńNiezłe dziwactwo z tej czekolady :)
Usuńale ja lubię coś innego spróbować:))
UsuńI bardzo dobrze - odwaga degustacyjna to super cecha :D
UsuńOficjalnie nabrałem ochoty!
OdpowiedzUsuńJa ochotę mam zawsze, haha :D
Usuń