czwartek, 21 kwietnia 2016

Klingele Chocolade Balance ciemna 48,9% z jagodami i truskawkami, słodzona maltitolem i stewią


Dziś, nim przejdę do opisu kolejnej czekolady, zakończę relację z naszej górskiej wyprawy wielkopiątkowej, jaką rozpoczęłam w tym wpisie. Kolejnym punktem wędrówki przez Pasmo Cietnia w Beskidzie Wyspowym był szczyt Grodzisko 618 m n.p.m. - mimo niewielkiej wysokości n.p.m. wyróżniający się wybitnością. W całym Paśmie Cietnia odznaczał się jako stercząca kopuła. Nie tylko specyficzny wygląd tego szczytu stanowi o jego wyjątkowości. Zdobywając go, musieliśmy pokonywać liczne spiętrzenia terenu, które są śladami murów obronnych dawnego grodu. Znaleziono tam ślady działalności ludzkiej sprzed kilkuset lat przed naszą erą! Grodzisko funkcjonowało do drugiej połowy XIII w. - zostało wtedy spalone przez Tatarów i nigdy nie odbudowane.


Współczesna historia również zapisała swój ślad na szczycie Grodziska. Podczas II Wojny Światowej partyzanci mieli tu swój schron. Poległych chowano właśnie tam. Po wojnie zostali ekshumowani, lecz na szczycie do dziś znajduje się ich symboliczny grób.

  
Schodząc z powrotem na Przełęcz pod Grodziskiem zboczyliśmy na chwilę na szlak czarny, który miał wieść przez szczyt Klasztorówka. Można odnaleźć na nim ślady średniowiecznego klasztoru benedyktynów. Jego umiejscowienie nie było jednak dokładnie oznakowane i możemy tylko przypuszczać, iż rzeczywiście udało się nam odnaleźć jego trop.


 Dalej skierowaliśmy swe kroki z stronę miejscowości Pogorzany. Kolejnym ważnym celem naszej wędrówki był Diabli Kamień - potężny głaz z towarzyszącą mu pustelnią (jeszcze w latach 90. rzeczywiście mieszkał tam pustelnik - zakonnik z klasztoru w Szczyrzycu). Na Diablim Kamieniu i w jego okolicach spędziliśmy nieco czasu - to bardzo urokliwe miejsce.




 Następnie udaliśmy się z powrotem do Szczyrzyca, mijając wspomniane wyżej Opactwo Cystersów. Cystersi na swoim terenie prowadzą zachowawczą hodowlę bydła polskiego czerwonego, a także browar. Niestety, restauracja i muzeum przyległe do klasztoru były w Wielki Piątek zamknięte.

 Ze Szczyrzyca udaliśmy się samochodem do naszego pensjonatu w Mszanie Dolnej. Po przebraniu się, wybraliśmy się na kolację do Starej Winiarni, położonej na terenie dawnego folwarku. Niezwykle klimatyczne miejsce! Na pewno wrócilibyśmy tam w kolejne dni, gdyby restauracja była otwarta w święta. Na zakończenie piątku lampka wina i lektura książki w ciepłym łóżeczku... Bardzo udany dzionek!




Przejdźmy teraz do opisu kolejnej czekolady od Klingere Chocolade, jaką miałam okazję próbować dzięki Oldze z livingonmyown.pl. Po zjedzeniu dwóch kostek ciemnej tabliczki z linii Green Dream na Księżej Górze, od razu sięgnęliśmy po pozostawiony nam fragment czekolady z drugiej linii produktów Klingele - Balance. W zasadzie Balance dzieli się na jeszcze trzy kategorie: słodzone maltitolem, słodzone maltitolem i stewią, ryżowe alternatywy czekolad mlecznych. Nasz egzemplarz należy do serii numer dwa.

Jak już zauważyła Olga, logo linii Balance jest pomysłowe i atrakcyjne. Rzeczywiście wskazuje na mocne powiązanie owych czekolad z naturą - przynajmniej taki był zamysł producenta. Dla mnie bardziej naturalne są czekolady słodzone cukrem, ale wykonane metodą bean-to-bar. Nie będę jednak polemizować, bo pomysł na logo i tak jest rewelacyjny.

Zastosowanie naturalnych słodzików oraz dodatku owoców leśnych od razu przypomniało mi o niegdyś próbowanej czekoladzie Torras (z erytrytolem i stewią). Naturalnie, że postanowiłam porównać obie tabliczki. Pod względem wyglądu Klingele prezentowała się atrakcyjniej - wydawała się gładsza, a drobinki owoców kusiły swoim zróżnicowanym kolorem. Jednak jeśli chodzi o zapach, Klingele odrzuciła mnie - pachniała bardzo sztucznie, jak truskawkowy szampon dla dzieci. Torras wygrał nie tylko zapachem, ale również składem - choć w obu tabliczkach zastosowano kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, to w Torras mimo wszystko pojawił się tłuszcz kakaowy.



Smak odrzucił mnie jeszcze bardziej niż zapach. Przede wszystkim, czekolada wydała się nam bardzo papierowa i mydlana zarazem. Nie byłabym w stanie zjeść więcej niż dwie kostki, przysięgam! Choć posmak słodzików nie był wyraźny, to czekolada sama w sobie była po prostu dziwaczna w swej konsystencji. Ni to proszkowa, ni to wiórowa - na pewno nie tak gładka, jak sugerował to wygląd.

Liczne drobinki owoców truskawek i jagód przypominały cukrowe kryształki i, tak jak w zapachu, sprawiały wrażenie sztucznawych. Zdecydowanie mocniej przypadły mi do gustu fragmenty suszonych (bądź liofilizowanych) owoców w Torras, które smakowały po prostu autentycznie.



Obie belgijskie czekolady jedzone na Księżej Górze wybitnie mi nie przypasowały. Balance była jeszcze gorsza od Green Dream, bo prócz płaskiego smaku była też sztuczna, mydlana i papierowa. Jaki jest sens tworzenia na siłę niby-prozdrowotnej czekolady? Bawi mnie fakt, iż na drugim miejscu w składzie stoi tu inulina, przez co zawartość błonnika w 100 g czekolady wynosi aż 32,9 g. Nie lepiej po prostu zjeść do obiadu surówkę, a na deser pozwolić sobie na kawałek rozkosznej Prawdziwej Czekolady?

PS Totalnie rozbieżne recenzje możecie przeczytać u Olgi i Zuzanny.


Skład: miazga kakaowa, inulina, tłuszcz kakaowy, maltitol, odtłuszczone kakao w proszku, jagody 3%, truskawki 3%, lecytyna sojowa, glikozydy stewiolowe, naturalny aromat waniliowy.
Masa kakaowa min. 48,9%.
Masa netto: 85 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 452,8 kcal
BTW: 5,7/34,7/18,4

22 komentarze:

  1. Z opisu wynika, ze ta czekolada smakuje podobnie do tej jednej czekolady ze stewią, którą jadłam a nazwa mi wypadła z głowy. Taka słodka tektura, która z czekoladą ma mało wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, słodka tektura... A jednak wiem, że można to zrobić lepiej - Torras był o wiele smaczniejszy.

      Usuń
  2. charlottemadness21 kwietnia 2016 06:34

    Za Chiny nigdy przenigdy nie tknę czekolad ze słodzikami...Już mam za sobą okropne wspomnienia z nimi związane.

    OdpowiedzUsuń
  3. O,dziekuje za podlinkowanie ;)
    Znasz moje zdanie na jej temat i choc juz ją dawno zjadłam,to dobrze ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ludzi, tyle gustów ;). Dla mnie rzecz niejadalna i sztuczna.

      Usuń
  4. Chciałam się porozczulać nad pięknem skał (w przeciwieństwie do gór skały bardzo lubię), ale druga część wpisu wcisnęła mnie w fotel. Nooo beeez przeeesaaadyyy!!! Bo jak Ci następnym razem zostawię jakieś paskudztwo, to pożałujesz :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak bean-to-bar są najbardziej godne zaufania. Po ostatnich recenzjach i spróbowaniu czekolad Divine (eko i kakao z Ghany od spółdziekni, ale mi nie smakowały), jeżeli będę miał wybór, to zawsze wybiorę czekoladę, której produkacja zaczyna się od selekcji ziarna u producenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie bean-to-bar! Tej czekolady sama bym nie kupiła. Dostałam ją, więc postanowiłam ocenić i niestety... nawet rzeczona Torras była lepsza.

      Usuń
  6. Bardzo przyjemne miejsce, szkoda, że czekolada tak zupełnie niepasująca. Po czymś słodzikowym, co jadłam wczoraj, tak coś czuję, że miałabym bardzo podobne odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Meeeh, szkoda :/ Niby każdy odbiera czekoladę inaczej, ale ta konsystencja (która mimo wszystko nie jest sprawą tak subiektywną) odrzuca mnie, miałkość i proszkowość jest chyba gorsza od nadmiernej tłustości. A ta Balance ciekawiła mnie nawet nie ze względu na brak cukru, a % kakao i dodatek truskawek i jagód :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jest ciekawego w takiej ilości kakao?

      Usuń
    2. Liczba :D Jestem wzrokowcem, a zobaczywszy na czekoladzie "48,9%" zapewne pomyślałam: o jak idealnie wyliczone, bez zaokrągleń, czyli ktoś opracował tą recepturę z sercem i dodał dokładnie 48.9g kakao na 100g czekolady :")

      Usuń
    3. A bzdura :D. Gdyby to chociaż była mleczna czekolada z taką zawartością kakao... no ale mleko jest zbyt mało fit jak na taka czekolade :P

      Usuń
  8. I oto piękny przykład jak odbiór czekolady u każdego jest zupełnie inny :P My jesteśmy w jakiś sposób już zaznajomione ze słodzikami w czekoladach i aż tak nam nie przeszkadzają, więc pewnie nasza ocena byłaby nieco lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi sam słodzik też nie przeszkadzał. Irytowała mnie przede wszystkim tekstura.

      Usuń
  9. Już sama zawartość masy kakaowej by mnie nie zachęciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś pseudozdrowe wariactwo. Gdyby to była mleczna czekolada z taką zawartością kakao, to już by to było ciekawsze.

      Usuń