niedziela, 3 kwietnia 2016

Erithaj Ben Tre Vietnam 40% mleczna


Zaraz po powrocie z lutowego urlopu czekał mnie służbowy wyjazd do Łodzi. Wykorzystałam okazję na krótkie spotkanie z Piotrem z Sekretów Czekolady i zakup kolejnych tabliczek do mojej kolekcji. Zostałam mile zaskoczona kilkoma wręczonymi mi prezentami, w których to skład weszły także napoczęte czekolady niepróbowanych jeszcze przeze mnie marek. Dzisiaj i pojutrze zapoznam Was właśnie z tymi tabliczkami, których kilka kostek mogłam skosztować wraz z Mężem.

Ledwie dwie kostki mlecznej czekolady Erithaj Ben Tre 40% niezwykle mnie uradowały. Pierwszy raz miałam do czynienia z tą marką, ale od razu zaskarbiła sobie moje serce z jednego zasadniczego powodu - francuski producent bazuje tylko i wyłącznie na wietnamskim kakao. Wprawdzie na moim blogu nie pojawiła się jeszcze żadna wietnamska single-origin, lecz miałam okazję skosztować nieco wietnamskiego Morina podczas zeszłorocznej styczniowej degustacji w poznańskiej Pintej Klepce. Czekolada zapadła mocno w moją pamięć, lecz nie wiedzieć czemu nie zakupiłam jej w trakcie tamtej degustacji, a potem była już niedostępna... Wiedziona ciekawością wietnamskiego kakao marzyłam o wypróbowaniu asortymentu Marou, lecz wcześniej na przeciw wyszedł mi Piotr z małą próbką Erithaj.

Wspomniany wyżej Morin ma wiele wspólnego z marką Erithaj, o czym możecie przeczytać w obszernym wywiadzie z twórcą firmy - Arnaud Stengel. Arnaud wspaniale opowiada tam o swojej czekoladowej pasji. Na stronie internetowej Erithaj zapoznacie się z pełnym asortymentem wytwarzanych przez niego kakaowych cudów.



Skład mlecznej tabliczki jest bardzo obiecujący: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko i wieńczący listę cukier trzcinowy. Zawartość masy kakaowej to 40%, w całości pochodzi ona z wietnamskiej prowincji Ben Tre leżącej w Delcie Mekongu. Ben Tre znane jest z ogromnych upraw palm kokosowych, przez co nazywana jest krainą kokosa.

Kostki mlecznej Ben Tre są niewielkie, lecz dość grube. Posiadają bardzo specyficzny kolor - karmelowo-gliniasty, jasny, wybitnie kojarzący się z mlecznością. Jeszcze przed zasmakowaniem, zapach czekolady zdaje się być bardzo subtelnie mleczny i w zasadzie nie sugeruje on nie wiadomo jakich doznań dla kubków smakowych, ale...



W smaku w pierwszym momencie uderza nas niesamowita mleczność, niezwykle skondensowana, ale również bardzo naturalna. Stopniowo rozwija się ona w paloność karmelu, by przejść wprost do przypalonego tłustego mleka z delikatnym akcentem kokosa. Podpalone mleko płynnie zmienia się w słodycz dojrzałych bananów, by dalej zaskoczyć zwrotem w stronę typowo owocowej kwaskowatości. Za bananem pojawiają się soczyste pomarańcze, grillowane cytryny, dymione śliwki i aromatyczne winogrona. Plejada zaskakujących smaków!

Czekolada przepięknie rozpuszcza się w ustach, niebywale gładko - na końcu pozostawiając specyficzne drobinki, niosące ze sobą w finiszu dziwaczną dymioną goryczkę. Miałam do dyspozycji tylko jedną kostkę tej czekolady, a już tak bardzo mnie zachwyciła, zaskakując swym bogactwem przy wcale niezbyt wysokiej zawartości kakao. Cóż za moc! Aż boję się, o ile więcej można by odkryć w tej czekoladzie, mając do dyspozycji całą tabliczkę.

To było krótkie, lecz GENIALNE doświadczenie. W zasadzie, to zostałam wprost poszczuta wręczeniem mi dwóch kostek tej czekolady. Już wiem, iż będę dążyć do przetestowania całego asortymentu Erithaj i na pewno powalczę o zakup pełnowymiarowych tabliczek. Wietnam po raz kolejny mnie zaintrygował i po raz wtóry odczuwam jego niedosyt...


  
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 576 kcal.

24 komentarze:

  1. charlottemadness3 kwietnia 2016 06:28

    I kolejna świetna tabliczka-tym razem nowe odkrycie.Już jedna kosteczka wzbudza zachwyt,więc tak jak piszesz,na pewno warto wgłębić się w dalszy asortyment tych czekolad :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto!

      Widziałam na instagramie całą Twoją nową ekipę Zotterów - liczę na relacje!

      Usuń
    2. charlottemadness3 kwietnia 2016 22:23

      Jadłam już arabian dates with Mint-pomimo daktyli nie była przesłodzona-nuta miętowa dawała lekkiego orzeźwienia i czekolada 60% kakao świetnie do tego pasowała.
      Peru 100%-cóż u dużo mówić wyborna,pomimo kwasoty i siarki.Ta plastelinowość(konsystencja czekolady na początku,gdy wzięłam ją do ust)mnie uwiodła wraz z kwasotą i siarczystością.
      O Haselnuss,znasz już moją opinię ;)
      Reszta czeka w kolejce ;)
      Dziś natomiast postawiłam na Manufakturę -Ghana 70% z prażonymi ziarnami kakao i była niebiańska,że wpałaszowałąm całe 50g i nic nie pozostało.Nuty karmelowe wraz z nutą suszonych owoców-śliwek i rodzynek i jakby gdzieś w oddali nugat orzechowy tworzyły świetną kompozycję.A wessać się w tą czeko trzeba mocno,bo opornie,a to bardzo się rozpuszcza :P W dodatku bardzo szorstka i pylista.A i zapomniałam dodać-głębię kakao pomnażają nibsy kakaowe,które trochę haczą w jęzor ale się rozpuszczają na pewno szybciej niż sama czekolada :P

      Usuń
    3. Arabian Dates to jedna z tych czekolad, o której ciągle zapominam przy kolejnych zamówieniach, a bardzo mnie ciekawi!

      Peru 100% od Zottera to bodaj najbardziej ordynarna i agresywna stówa jaką jadłam :). Chyba tylko Morin Peru 100% był równie brutalny ;).

      Haselnuss muszę zamówić jeszcze raz, w nowej szacie graficznej. Wydaje mi się, że coś namieszali z wykonaniem.

      Mam dwa te same nugaty co Ty, to znaczy sezamowego już nie mam, bo zjadłam :>.

      Uhhh, ale mi narobiłaś smaka na czekoladą swoim opisem Ghany!

      Usuń
    4. charlottemadness4 kwietnia 2016 22:29

      i jak nugat się sprawił ? :>

      Usuń
    5. W porównaniu do jedzonego rok temu nugatu migdalowego z tej samej serii - o wiele lepszy.

      Usuń
  2. Kurcze,zaciekawilas mnie tą czekoladą!Noe pomyslalabym,ze Wietnam kryje w sobie oblicze mistrza kakaa!Bardzo mi sie podoba ,zaraz zapisze sobie jej nazwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde kakao jest inne, a wietnamskie jestem póki co dla mnie jednym z najbardziej intrygujących.

      Usuń
  3. Właściwie to wręczenie tylko dwóch kostek wybitnej czekolady zalicza się do znęcania się ze szczególnym okrucieństwem ;) Przyznam, że jestem zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedną Marou zamówiłam ostatnio (hihi), a i na tą markę się czaiłam, ale akurat wszystkie były niedostępne. Ta mnie najmniej ciekawiła, bo uznałam, że i tak mam za dużo mlecznych. Teraz... zmieniłaś to o 180 stopni! Wiem, że muszę zrobić wszystko, by się tym czekoladom bliżej przyjrzeć i mlecznej odpuścić sobie nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, nie spodziewałam się takiej wyczuwalności kakao biorąc pod uwagę jego zaledwie 40% zawartość! Podoba mi się, że tak przyjemnie i gładko się rozpuszcza i posmak mleczny - ja to właśnie tłustość, mleczność czy w białych śmietankowość kocham najbardziej i wtedy żadne dodatki mi niepotrzebne. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również bardzo zaskoczyło takie bogactwo. To kakao ma niesamowitą moc :)

      Usuń
  6. Jedna kostka zaledwie a tak potrafi rozbudzić kubki smakowe :) Cała tabliczka doprowadzi w takim razie do szaleństwa ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję mieć kiedyś okazję zaznać takiego szaleństwa!

      Usuń
  7. Tylko dwie kostki dostałaś? troszkę to takie żenujące . Czekoladę opisałaś tak,że mimo strasznego kataru mam na nią ochotę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie żenujące! Dla mnie to niesamowite, że ktoś był w stanie zostawić mi cokolwiek z tak pysznej czekolady :D

      Usuń
  8. Intrygująca tabliczka, za dwa tygodnie też mam nadzieję zdobyć jakąś wietnamską, ale jeszcze nie wiem jaką (Chyba Marou).

    OdpowiedzUsuń
  9. To mi się absolutnie podoba. Same moje nuty :)

    OdpowiedzUsuń