środa, 27 kwietnia 2016

Chocolate Bush mleczna 33% ze śliwkami i migdałami


Prognoza pogody na nasz ostatni dzień wędrówki po Beskidzie Wyspowym - Wielką Niedzielę - była bardzo obiecująca. Zachmurzenie miało tego dnia wynosić 2%, opadów brak. Jakże wielki był mój zawód, gdy budząc się rano widziałam za oknem pełne zachmurzenie i sporo mgły, zupełnie jak poprzedniego dnia. Mając nadzieję na późniejsze wypogodzenie się, i tak czy siak dzielnie ruszyliśmy na szlak. Oto ramowy plan naszej wędrówki (w rzeczywistości był on nieco dłuższy, z Mszany Krupciówki wracaliśmy oczywiście do punktu wyjścia).
 
Wychodząc spod naszego pensjonatu w Mszanie Dolnej obraliśmy szlak czarny, prowadzący przez otwarte przestrzenie łąk biegnących dość łagodnymi wzgórzami, w zasadzie należącymi już do Gorców. Jakże piękne widoki muszą się tu roztaczać przy lepszej widoczności! Ponieważ otaczająca nas mgła niespecjalnie napawała nas energią, dość szybko zatrzymaliśmy się na jednym ze wzgórz (zapewne w okolicach Adamczykowej) na kawę z termosu i coś słodkiego. Przebijające się gdzieś pomiędzy chmurami wierzchołki wyższych szczytów napawały nas nadzieją na rozpogodzenie.



Sięgnęliśmy po kolejny z dwóch fragmentów czekolad Chocolate Bush, jakie otrzymałam od Olgi z livingonmyown.pl. Tym razem, był to wariant mleczny o 33% zawartości kakao - na szczęście pozbawiony nieszczęsnego dodatku odtłuszczonego kakao w proszku. Tabliczka cechowała się ciepłą barwą jasnego brązu sugerującą znaczny udział mleka. Jej powierzchnia upstrzona była sporymi kawałkami suszonych śliwek, sprawiającymi wrażenie mięciutkich niczym poduszka czy wata. Kolejnego dodatku - migdałów - było jak zwykle zbyt mało jak na mój gust, choć użyte egzemplarze były okazały się być całkiem dorodne. Recenzję Olgi możecie przeczytać tutaj.

Czekolada pachniała całkiem przyjemnie - głęboko mlecznie, z wyraźnym akcentem wanilii. Lekko zdradzała swoją nieco podwyższoną zawartość kakao (w stosunku do standardowych trzydziestek). Aromat naprawdę zachęcał do jak najszybszego wgryzienia się w czekoladę.


Jest mocno słodko, ale w całkiem przyjemny, mleczno-waniliowy sposób. Chocolate Bush proponuje całkiem smaczną mleczną czekoladę, przyjemnie i gładko rozpuszczającą się w ustach, tworząc w nich błotniste bagienko - uwieńczone wanilią. Jest to słodycz prosta, niewymagająca większej refleksji, ale powodująca przypływ endorfin. Ich mleczna czekolada zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż oszukana wersja ciemna. Gdyby to tutaj zastosowano genialne suszone wiśnie, byłabym naprawdę urzeczona.

Suszone śliwki nie wypadają bowiem aż tak rewelacyjnie. Owszem, są całkiem dobrze spreparowane. Zarówno miąższ, jak i skórki, są miękkie, autentycznie owocowe, aromatyczne - ale mimo wszystko bardzo łagodne. Aż za łagodne, by wyraziście wyróżnić się na tle słodziutkiej i bagienkowej mlecznej czekolady, okraszonej wanilią. Smak migdałów w sposób bardziej zdecydowany łączy się tutaj z czekoladą. Dzięki swej świeżości i sporemu rozmiarowi bardzo dobrze zgrywają się z mleczno-waniliową słodyczą.




Doładowani energią ruszyliśmy dalej. Chmury bardzo nieśmiało poczynały odsłaniać nam większe połacie terenu. Gdy dotarliśmy na szczyt Potaczkowej, ukazał się nam rozległy widok na Gorce. Oczywiście, przy przejrzystości powietrza musi być tu naprawdę bosko, ale cieszyliśmy się tym, co akurat przyniósł nam dzień. Dobrze, że było widać cokolwiek. Z pobliskiego Niedźwiedzia kilku młodych mieszkańców podchodziło na Potaczkową wraz z psami. Świetny spacer po wielkanocnym śniadaniu. Wszyscy ludzie mieszkający w górach powinni doceniać takie możliwości...


W dali Luboń Wielki.

 Chwila kontemplacji na Potaczkowej i ruszyliśmy w dalszą trasę, nadal poruszając się wśród przestrzeni łąk. Schodziliśmy stopniowo do Raby Niżnej, rozkoszując się widokami górskich wiosek. Muszę przyznać, iż tamtejsze okolice są naprawdę bardzo zadbane. W porównaniu do sudeckich miejscowości przepaść jest ogromna. Sudety mają niepowtarzalny, dziki urok, lecz wiele przepięknych, wręcz zabytkowych domostw po prostu popada w ruinę.


Wiosna!




Wchodząc już na teren Rabki Zdrój skręciliśmy z szosy na szlak wiodący wprost na Luboń Wielki. Najpierw prowadził przez łąki, skąd oglądając się za siebie mogliśmy podziwiać coraz to bardziej odsłaniające się przed nami Gorce. Następnie wkroczyliśmy w las, gdzie zaczęło się robić coraz bardziej stromo. W końcu rozpoczęła się Perć Borkowskiego - fragment żółtego szlaku na Luboń Wielki, wiodący przez rezerwat przyrody nieożywionej. To unikalne w Beskidzie Wyspowym miejsce, gdzie stąpać możemy po pokaźnym gołoborzu. Ponadto, możemy obserwować oryginalne osuwiska skalne zwane Dziurawymi Turniami. Stąd jest już bardzo blisko do szczytu...




http://www.odkryjbeskidwyspowy.pl/
http://www.beskidwyspowy.com/

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, wanilia burbońska), migdały 5%, śliwki 3%.
Masa kakaowa min. 33%.
Masa netto: 85 g.

24 komentarze:

  1. Czekolada raczej nie dla mnie,przez dodatek susoznych sliwek :p
    A Beskidy to tez piekne gory,teraz jak wszystko zaczynana wiosne ozywac,to to sie tak czuje!albo jak ptaki spiewaja,a zaby robia...n to,co robia XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubisz suszonych śliwek?

      Wszystkie góry są piękne!

      Usuń
    2. Nie,nie lubie wszystkich suszonych owocow,a sliwek szczegolnie :p

      Usuń
    3. Hmm szkoda, bo jednak te śliwki są zupełnie inne od standardowych suszonych, takich klejących się.

      Usuń
  2. charlottemadness27 kwietnia 2016 06:50

    Na tytuł czekolada mleczna ze śliwkami i migdałami od razu na myśl przyszedł mi Cortez,tyle, że tam mamy w składzie jeszcze jabłka i miód i oczywiście brak migdałów.Z tamtą tabliczką Corteza mam bdb.wspomnienia i chętnie bym kiedyś do niej wróciła..
    Zdjęcia jak zawsze świetne! Niezapomniane chwile... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym spróbować Corteza, pewnie kiedyś kupię ten wariant. Tyle dobrego o nim słyszałam.

      W nocy w piątku na sobotę kolejny raz wyruszamy w góry :)

      Usuń
  3. Dodatków nie żałowali:) . Fajnie wygląda ta czekolad przez tą mnogość posypki chętnie bym ją kupiła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to nie te pyszne wisienki z ciemnej wersji.

      Usuń
    2. Nie można mieć Basiu wszystkiego:)

      Usuń
    3. Eee, ja zawsze chcę mieć wszystko co się da :D

      Usuń
  4. Dobrze, że okazała się taka smaczna. Patrząc na ilość posypki na jednym kawałku (może tylko na zdjęciu wygląda, ze jeden kawałek jest jej prawie pozbawiony) myślałam, że będzie za słodka czy coś. Śliwki suszone rzeczywiście są takie delikatne, że musi ich być o wieele więcej (przypomina mi się Cortez, gdzie ta ilość była doskonała).

    Zdjęcie z żabami mnie rozwaliło, haha. :D Teraz cały dzień będzie mi się przypominać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę się - śliwkowego Corteza koniecznie kiedyś muszę kupić i zabrać w góry!

      Coś na poprawę humoru :D

      Usuń
  5. Ilość dodatków zachęca i aż chce się powyjadać je bez czekolady :)
    Zwierzęta się obudziły i są spragnione życia ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. I mi przypomniał się Cortez :D Właściwie to obie czekolady wyglądają dość podobnie, tyle, ze Cortez bardziej dowalił śliwkami.
    Płazia pornografia!!! Ale w końcu masz w nazwie bloga "sex" xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cortez bardziej mnie pociąga ze swoim doborem dodatków w śliwkowej czekoladzie.

      Nazwa zobowiązuje ;)

      Usuń
  7. 1. Wreszcie jakiś pozytywny opis czekolady ode mnie ;)
    2. Piękne widoki
    3. Chyba nigdy nie byłam na spacerze po wielkanocnym śniadaniu. Chyba że jako dziecko, czego nie pamiętam
    4. A co te żaby robią?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Original Beans to co? ;)

      To co robisz po wielkanocnym śniadaniu? :P

      Usuń
  8. Wolałabym bardziej kopa ze strony śliwek niż migdałów, ale sam wygląd już mnie zachwyca. Poza tym jest słodko z waniliowym posmakiem, czego chcieć więcej.
    Widoki <33333333333333. Jak zawsze tylko zazdroszczę i marzę, aby też móc pochodzić po górach. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja życzyłabym sobie kopa z każdej strony :D

      Marzenia do spełnienia - zawsze to będę powtarzać :)

      Usuń
  9. Nie wyświetla mi się okno komentarza, jak klikam na "odpowiedz", więc napiszę tu. OB nie liczę, bo to "lepsza" czekolada i mam wrażenie, że nawet gdyby miała średni smak, napisałabyś o niej... może nie bardzo dobrze, ale lepiej niż ja (łagodniej). Co do Wielkanocy - od kilku lat olewam śniadanie u mamy, bo wolę sobie pospać, a potem jem to samo, co każdego dnia, czyli płatki z mlekiem. Jak było wcześniej? Kompletnie nie pamiętam, ale podejrzewam, że tak jak w Boże Narodzenie, czyli kanapa i filmy all fucking day :D

    OdpowiedzUsuń