poniedziałek, 28 lipca 2014

Millano Luximo Premium mleczna z nadzieniem sernikowym i malinowym



Kobieta zmienną jest i lubi popadać ze skrajności w skrajność. Dlatego też, bezpośrednio po degustacji Amedei Chuao, przyszedł czas na recenzję czekolady z Biedronki :D. A jednak, oba tak skrajne produkty noszą wspólną nazwę – są to czekolady. Dlatego dla każdej z nich znajdzie się miejsce na moim blogu.

Z kawową reprezentantką poprzedniej kolekcji Millano, stworzonej specjalnie dla popularnego dyskontu, wiążę całkiem miłe wspomnienia. Dlatego też, zauważając w Biedronce kolejną nową serię wyprodukowaną przez twórców słodyczy marki Baron – skusiłam się na wypróbowanie jednej z trzech tabliczek. Sięgnęłam po smak, który wydawał mi się najmniej pospolity i najciekawszy. Pozostałe warianty – tj. nadzienie waniliowe oraz orzechowe – nie przyciągały mnie niczym. Gdyby były to tabliczki deserowe, prawdopodobnie kupiłabym je. Ale nowa kolekcja Millano to trzy czekolady mleczne – wprawdzie o 32-procentowej zawartości kakao, ale o nadzieniach niezachwycających składem. Nie było sensu ryzykować, kupując całe trio. Mogłam narazić moje kubki smakowe i żołądek na zbyt drastyczne wstrząsy.

Słusznej wielkości tabliczka (niemal 200 g) została bardzo praktycznie podzielona na 6 prostokącików – zaś każdy z nich składa się jeszcze z czterech kostek. Każdy prostokąt zapakowany jest w osobne sreberko. Całość ukryta jest w estetycznym kartoniku. Millano znów pod tym względem pokazał klasę, która jednak na samym wyglądzie się skończyła ;).

Po rozpakowaniu ze sreberka pierwszej czekoladki, postanowiliśmy resztę porcji ukryć na parę minut we wnętrzu zamrażarki. Czekolada ze względu na upał szybko topiła się w palcach, ale po schłodzeniu nabrała walorów.

W zapachu przede wszystkim czuć mocno kwaskowatą malinę. Nie jest to niestety aromat owocu świeżo zerwanego z krzewu – bardziej kojarzy się z gęstym malinowym syropem. Kakao trudno się  doszukać. Szkoda.

Gdy wgryzamy się w samą czekoladę, niestety dochodzimy do wniosku, że nie jest ona najlepszej jakości. Jest bardzo słodka – a owa słodycz przyćmiewa znaczny udział surowców mlecznych, oraz bądź co bądź nie najniższy udział masy kakaowej. Po spróbowaniu wierzchniej warstwy tabliczki już  wiemy, że całość produktu nie porwie nas. Bardzo dobra czekolada ratowałaby przecież nawet słabsze nadzienie.

A nadzienie, no właśnie, również jest słabe… Dolna biała warstwa jest grubsza (stanowi 27%) i składa się przede wszystkim z częściowo utwardzonych tłuszczy roślinnych. To źle. Na szczęście, oszczędzono nam margarynowego posmaku. Więcej jest tutaj na szczęście mleka, ale za to z ogromną domieszką cukru. Znów zbyt słodko.

Górna warstwa stanowi 18% całości produktu. Posiada intensywnie malinową barwę (podkręconą karminami) i żelową konsystencję, która na szczęście nie wylewa się na zewnątrz (dzięki zastosowaniu pektyn). Smak tej części nadzienia kojarzy się z syropem malinowym, lecz nie takim najniższego sortu – w którym malin jest ledwie 0,0001% (naprawdę są takie wyroby…). Prawdziwy przecier malinowy jest tutaj wyraźnie wyczuwalny, ale ponownie nadmiar cukru przeszkadza w jego odbiorze.

Podsumowując, pomysł na czekoladę był bardzo ciekawy – wykonanie niestety kiepskie. Smak sernika to zbyt dużo powiedziane. Lindt, a nawet Orion, mówiąc o sernikowym smaku nadzienia nie bali się zastosować dodatku sproszkowanego twarożku. Millano poszedł po najprostszej linii oporu – posiłkując się tanimi tłuszczami roślinnymi, doprawionymi cukrem i syropami. Słaba czekolada, niedopracowane nadzienie i zdecydowanie za dużo cukru – wszystkie te argumenty przemawiają za tym, iż absolutnie nie żałuję, że na tej tabliczce zakończyła się moja przygoda z najnowszą czekoladową kolekcją Biedronki. 

Skład: cukier, nadzienie malinowe 18% (cukier, syrop glukozowo-fruktozowy z pszenicy, przecier malinowy 14%, sorbitole, kwas cytrynowy, karminy, pektyny), tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, tłuszcze roślinne częściowo utwardzone w różnych proporcjach (palmowy, shea, rzepakowy, sojowy, słonecznikowy, kokosowy), odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii, aromat.
Masa kakaowa min. 32%.
Masa netto: 189 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 510 kcal.
BTW: 4,3/17/57

7 komentarzy:

  1. Ja nie lubię Biedronkowych czekolad bo przeważnie robi je firma Wawel do, której nie mam zaufania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jest to Millano, do którego mam jeszcze mniejsze zaufanie niż do Wawelu :D

      Usuń
  2. Czekolada nadziewana crunch i orzech nie jest mleczną, ma min. 50% masy kakaowej. Zostawiłam ją sobie na koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu. no coz, nie zawsze trafi sie zyla zlota. Tu sie nie popisali widocznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądaj za darmo sex kamerki z polski i nie tylko, wejdź na http://kamerkaxxx.pl

    OdpowiedzUsuń