sobota, 19 lipca 2014

Lindt Black & White Choco-Truffel biała nadziewana truflą z ciemnej czekolady


Przyszedł czas na wielki powrót do lindtowskiej serii Black&White. W maju wypróbowaliśmy deserową Vanille-Truffel, która wydawała nam się potencjalnie najsłabsza z całej kolekcji. Białe tabliczki pozostawiliśmy na później. Nie ukrywam, specjalnie przetrzymywałam je w Magicznej Szufladzie - aby jeszcze bardziej nabrać na nie apetytu.

Od wczorajszego wieczoru chodziła za mną biała czekolada Lindta. Bardzo już zatęskniłam za tym niebiańskim smakiem. Dlatego też w sobotnie upalne przedpołudnie postanowiliśmy schłodzić nieco Choco-Truffel i dobrać ją jako towarzystwo do naszej leniwej kawy. Cóż, bardzo bardzo wiele oczekiwałam od tej czekolady. Jednak nie były to oczekiwania bezpodstawne - w końcu dotąd białe Lindty powalały mnie na kolana praktycznie zawsze.

Po rozdarciu sreberka już sam widok tabliczki wzbudza wątpliwości. Przez każdą kostkę przebija ciemne nadzienie, ale owe kosteczki nie są tak rozkosznie bielutkie, jak zazwyczaj. Są żółtawe. W taki sposób, jak zabarwione są nasze pospolite białe Wedle i im podobne. Chwila, ale przecież wygląd to nie wszystko. Dlatego przybliżam nos do powierzchni smakołyku i...

Szlag by to trafił! Gdzie maślany zapach białego Lindta? Aromat niczym, ale to absolutnie NICZYM nie odbiegał od naszych tanich białych czekolad. Porcja waniliny niczym w laczkach z chińskiego sklepu i lekko stęchłe mleko w proszku. No dobra, może przesadziłam. Ale mimo wszystko - jest to zapach diametralnie odmienny od tego, jakim zawsze raczył nas biały Lindt.

Kęs samej warstwy białej czekolady jeszcze bardziej nas dobija. Proszę państwa, to jest przeciętny szajs. Nie mogę w to uwierzyć. Potwornie się zawiodłam. Słodko i tłusto. Zero oznak tej błogiej aksamitności, którą przecież tak bardzo kochałam!!! Dawno żadna czekolada mnie tak nie wkurzyła... Tym bardziej dziwi fakt, że nie ma się absolutnie do czego przyczepić, jeśli chodzi o skład tego feralnego produktu...

Gdyby jeszcze chociaż nadzienie ratowało sytuację... Niestety, również jest przeciętne. Daleko jej do intensywnej, przepysznej mocy kakao, jaką charakteryzowało wnętrze Dark Chocolate Cookie. Ma zbitą konsystencję i wprawdzie wyczuwalne są w nim kakaowe akcenty, ale jest to wszystko totalnie nijakie. No i nie jest tak obfite, jak przedstawia obrazek na opakowaniu...

Nie daliśmy rady zjeść przy kawie wydzielonej dla nas porcji. I to wcale nie jest wina upału. Gdyby czekolada była przepyszna, szamalibyśmy ją z wielkim zadowoleniem nawet w największy skwar. A Choco-Truffel po prostu nas męczyła. Aż nie chce mi się wierzyć, że Lindt zrobił coś tak kiepskiego... Mam nadzieję, że Cafe-Truffel będzie choć odrobinę lepsza...

 Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, pełne mleko w proszku, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, wanilina.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 559 kcal.
BTW: 6,2/36/51

6 komentarzy:

  1. Taka porażka u Lindt'a? Nie pomyślałabym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazdej marce moze sie trafic bubel. Szkoda tylko, ze wlasnie tej tabliczce, bo wygladala obiecujaco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre, gdy taka firma pozwala sobie na takie buble ://

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się, ta czekolada i tak była lepsza od wielu białych czekolad dostępnych w Polsce. Ale poziom zdecydowanie spadł, w porównaniu do dawniej konsumowanych przeze mnie białych tabliczek Lindta.

      Usuń