Moje wielkie nadzieje spełzły na niczym - nie, to zbyt duże słowa. Po prostu nie zostały w pełni zaspokojone. Śliczna, czerwonawa tafla niepodzielona na kostki pachniała sorbetem z marakui i malin, czym bardzo przyciągała do siebie. W kwestii smaku w pierwszym momencie zachłysnęłam się odczuciem tak lubianej przeze mnie "kolumbijskiej kwaskowatości", która jednak prędko okazała się być tylko i wyłącznie owym sorbetem marakujowo-malinowym. Czekolada jest spokojna w swej konsystencji, wyważona, nieidealnie gładka, może z odcieniem lekkiego ściągania. W zasadzie przez cały czas utrzymywana w kwaskowatym tonie wyżej wymienionego sorbetu, nie może wyrwać się w żadną inną stronę. Doszukując się w niej niuansów, mogę pokusić się o odrobinę cytryn i limonek - nic ponadto. Producent na opakowaniu wspomina o prażonych marshmallows oraz miodzie; ja nie odnalazłam takich sugestii.
To solidna, smaczna czekolada, utrzymana w radosnym i jasnym tonie. Nie posiada jednak polotu. Konsekwentnie owocowo pieści podniebienie, ale nie uspokaja duszy czekoladowego odkrywcy, który jest żądny kakaowej dynamiki.
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 73%.
Masa netto: 55 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 581 kcal.
BTW: 10/38/49.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz