poniedziałek, 9 marca 2020

Naive Orange Liquorice ciemna 66% Ekwador z lukrecją, pomarańczą i solą


Czekałam na odpowiedni moment na degustację tej czekolady, kupionej w sklepie Sekretów Czekolady. Przede wszystkim musiałam ukryć przed Mężem, jakie dodatki posiada w sobie - chciałam, aby bez jakiejkolwiek wiedzy o niej zanurzył się w doznaniach z niej płynących. Orange Liquorice to kolejna czekolada z serii Equator od litewskiej manufaktury Naive. Jest to tabliczka ciemna, o 66% zawartości kakao, wzbogacona o skórki pomarańczy, olejek pomarańczowy, lukrecję i sól morską. Jak się zapewne domyślacie, przed Mężem chciałam ukryć obecność lukrecji, za którą generalnie nie przepada (to mało powiedziane, choć z drugiej strony Zotter Liquorice De Luxe oraz Toms Lakrids zniósł bardzo dzielnie, a nawet polubił). Nie chciałam jednak, by z góry nastawiał się negatywnie.


Przyzwyczaiłam się już do szalonego kształtu, w jaki część swych czekolad ubiera Naive. Głęboki i soczysty brąz matowej tafli pieścił oko, zaś dla nosa całkiem przyjemna okazała się silna pomarańczowa woń - sugerująca żelki lub galaretki - pod koniec jednak przełamana czymś wytrawniejszym, przez co przywodziła na myśl także likier pomarańczowy. Na etapie zapachu spodziewaliśmy się przede wszystkim czekolady bardzo owocowej.

Orange Liquorice posiada bardzo wciągającą konsystencję, którą uwielbiam w większości Naive. Gęsta i aksamitna, a jednocześnie odrobinę szorstka i niejednolita, mająca w sobie mnóstwo soczystości, niczym świeżo wyciśnięty owocowy sok. Tu zatopiliśmy się po uszy w hiperaromatycznej pomarańczowo-czekoladowej polewie. Już dawno nie czułam tak genialnej fuzji pomarańczy z kakao, tak bardzo spójnej, tak dobrze uzupełniającej się. Samo kakao o owocowym charakterze, słodkie i bogate - po dodaniu rozdrobionych na pył skórek pomarańczy oraz olejku pomarańczowego - nabrało niebywałych walorów. Naive dobrało pomarańczowe dodatki w niesamowicie przemyślany sposób, to pewne. Równe ważne jest jednak to, iż po przejściu przez czekoladowo-pomarańczową gęstwinę pojawia się coś jeszcze...


Na końcu odczuwamy coś korzenno-gorzkawego, odrobinę kwaśnego w sposób ziemisty, o anyżkowym charakterze. Coś, co dla mnie okazało się idealnie przełamującym zwieńczeniem, spokojnym aczkolwiek mocnym dopełnieniem. Niestety mój Mąż w tym momencie poległ - zaczął odczuwać, że coś jest nie tak, krzywy grymas pojawił się na jego twarzy. Momentalnie zidentyfikował lukrecjowe nuty i to tak silne, że dalsza degustacja była dla niego niemożliwa - tak bardzo napawało go to obrzydzeniem. Kontrastowo, wcale nie odczuwałam lukrecji jako wyjątkowo mocnej. Dla mnie, ona wypływała całkiem harmonijnie z owocowej czekolady, czyniąc finisz wytrawniejszym, przyprawowym, nieco ściągającym. W efekcie otrzymujemy wyjątkowy gęsty likier, w którym czekolada, pomarańcza i lukrecja przeplatają się w perwersyjnym uścisku.


Ostatecznie ucieszyłam się z reakcji Męża, gdyż dzięki niej zdecydowana większość czekolady przypadła mi. Jego odbiór jest tym bardziej cenny w ujęciu tej recenzji, pokazując, że obecną tu lukrecję można odebrać w różnoraki sposób. Na pewno osoby, dla której lukrecja jest kontrowersyjna, muszą sobie wziąć poprawkę na jej obecność, mogącą dać we znaki. A może mimo wszystko docenią jej urok?

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lukrecja 10%, skórka pomarańczy 5%, olejek pomarańczowy 1%, sól morska.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 57 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 550 kcal.
BTW: 7,5/33,5/53.

2 komentarze:

  1. Nie wiem czy to właśnie ta firma ale połączenie czekolady i lukrecji zawsze bardzo przyjemnie wspominam :)

    OdpowiedzUsuń