Ostatnia już moja tabliczka z unikatowej serii Nano_Lot litewskiej marki Naive stworzona została z kakao pochodzącego z Nikaragui. Nie jest to wprawdzie czekolada jednoplantacyjna, zaś tożsamość genetyczna poszczególnych ziaren też nie jest w pełni jasna - mimo to, czekoladnik Domantas Uzupalis sięgnął po właśnie takie zestawienie ziaren z Nikaragui i włączył ją do jakże wyjątkowej kolekcji. Uzupalis oddaje część laurów należnych za stworzenie Platinum Grand Ferment Nicaragua agronomowi Peterowi Macfadyenowi, choć jego rola nie jest dla mnie w pełni jasna. O ile dobrze dedukuję, jest to osoba odpowiedzialna za całą techniczną drogę przebytą przez zastosowane ziarna - przede wszystkim z poziomu fermentacji. Tak liczne informacje zawarte z mych ulubionych wkładkach wewnątrz opakowań Naive, tym razem wydają mi się nieco wybrakowane w prostym i dobitnym określeniu, czym tak naprawdę jest Platinum Grand Ferment Nicaragua - prócz bycia mieszanką ziaren Amelonado, Contamana, Curaray, Criollo, Nanay i Purus poddanych fermentacji w warunkach ściśle badanych przez powyższego naukowca.
Krótkie i lekkie prażenie ziaren również bezsprzecznie miało ogromny wpływ na charakterystykę czekolady. Miała być ona dość mocna, tłustawa, prezentująca przede wszystkim nuty kwiatowe, a także owocowe, migdałowe i kojarzące się z zieloną herbatą. Tą wyjątkową ciemną Platinum Grand Ferment Nicaragua o 68% zawartości kakao kupiłam oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady.
Czekolada w swej stonowanej mroczności zdawała się być poważna, zaś jej zapach zapowiadał wysoką kwaśność: cytrusową, żurawinową, porzeczkową, kwiatową. Trudno ją było przełamać - była naprawdę twarda. Przy pierwszym kęsie uderzyła mnie grzybowym tchnieniem, nie pierwszy raz pojawiającym się u Naive. Dalej w smaku rozwijała się mocniej, niż sugerowałby to zapach. Po pierwszym grzybowym wrażeniu, wpadłam po uszy w gęsty nugat z orzechów laskowych i włoskich, posmarowany konfiturą z czarnych porzeczek i aronii. Następnie pomyślałam o migdałowym turronie na białkach jaj i miodzie - tu zgadzała się także twardość.
Doznania eksplodowały raz za razem w wielkiej żywiołowości. Po nugatowo-porzeczkowym początku, rozwinięcie urzekło całą mocą ziół i kwiatów - jakby ktoś sporządził mocny napar z całego bogactwa słonecznej łąki, a wszystko to delikatnie osłodził miodem. Rzeczywiście, nie znalazłam tu krzty ziemistości czy kawowości, które przecież tak lubią się z wieloma czekoladami. Zamiast tego - oto raczyłam się zielarskim naparem. Istotnie, dostrzec tu można było również esencję zielonej herbaty, spijaną tuż spośród długo zaparzanych liści.
Zbliżając się do końca degustacji, na prowadzenie wybiły się owoce, w nieco odmiennej formie niż na początku. Aronia i czarna porzeczka zostały teraz przełamane limonką i dodatkowo okraszone aromatycznym czarnym bzem - zarówno jego kwiatami, jak i owocami.
Cała kompozycja zdawała się mimo wszystko bardziej soczysta niż tłusta. Wyraziste nuty następujące po sobie pełne były rozpierającej energii i przepełniały wrażeniem, iż oto jemy coś naprawdę wyjątkowego - niezależnie od historii, jaka wiąże się z tabliczką. Po prostu, to kawał solidnie wykonanej roboty i naprawdę potężne pod względem smaku kakao.
Naive - zawsze wie co robić, by zrobić nam naprawdę dobrze...
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 68%.
Masa netto: 55 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 646 kcal.
BTW: 4/40/58.
Napar - dokładnie! Kwiaty i fusy, widziałam, czułam to.
OdpowiedzUsuńPoczątek wydał mi się cytrusowy, ale jak mandarynki i czerwone cytrusy. O, z migdałami fajne miałaś skojarzenie. Ja krążyłam wokół czegoś migdałowego, jakieś mąki, ciastka... sama nie wiedziałam co, ale na pewno z migdałów.
Miód mówisz? Do naparo-herbat, jakie czułam by pasował, ale słodycz odebrałam jako karmelową.
Potężne kakao zrobiło na mnie potężne wrażenie!