Tabliczka w przekroju wydaje się być dość grubej struktury, a pachnie bardzo intensywnie: skórą, drewnem, pinacoladą, likierem z czerwonych owoców.
Moc bukietu tej czekolady sprawia, iż przez całą degustację mamy skojarzenia alkoholowe. Smak jest bardzo głęboki, ze szczególnie mocno wyczuwalnym, przepysznym kokosem - tak jak wspomniałam, osoby nieprzepadające za kokosem mogą mieć duży problem. Konsystencja czekolady jest wciągająca: miąższysta i soczysta. Co ciekawe, trudno by mi było odnaleźć jagody jako dodatek w Wild Berries. Prędzej pomyślałabym o dojrzałych i nabrzmiałych borówkach amerykańskich, ale przede wszystkim... o nalewce z nich. Niezbyt mocnej wprawdzie, więc może to prędzej jakiś drink na jej bazie. Prócz tego mamy jeszcze taniny czerwonego wina, konfiturę z jarzębiny - dużo tego typu "czerwonych" nut. Wszystko to okraszone aromatycznym drewnem, skórą, ziemią... a przy tym słodkie.
Wild Berries tak bardzo mnie wciągnęła, iż mam wrażenie, że jej małe ciałko było niewystarczające, by w pełni odkryć tajemnicze uroki, które w sobie skrywa.
Skład: ziarna kakao, cukier kokosowy, tłuszcz kakaowy, wiórki kokosowe, jagody w proszku.
Masa kakaowa min. 61%.
Masa netto: 48 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 552 kcal.
BTW: 6/27,6/36,8.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz