W końcu w pierwszej połowie września udało nam się wyruszyć na naszą drugą pętlę z pleckami i namiotem po Beskidzie Niskim. W zeszłym roku w majówkę zakręciliśmy kółeczko z Komańczy, w tym roku należało dokończyć dzieła od strony Krynicy. Pierwszy dzień wyprawy przywitał nas od rana deszczem. Gdy tylko się rozpogodziło, maszerując na szczyt Dzielec - przystanęliśmy, by posilić się pyszną czekoladą. Solidny 100-gramowy Bonnat z ziaren pochodzących z okolic słynnej, wenezuelskiej wioski Chuao zdawał się być idealną propozycją. W czekolady francuskiej manufaktury Bonnat zaopatrzyłam się jak zwykle w sklepie Sekretów Czekolady.
Czekolada o ciepłej, stonowanej brawie kryła w sobie czerwonawe przebłyski. Pachniała łagodnie palonymi nutami z wiśniowymi akcentami. W ustach okazała się umiarkowanie tłusta jak na Bonnat, co od razu sprawiło, iż łatwiej się otworzyłam na serwowane przez nią doznania. Nie mogłam się zdecydować, czy ta czekolada w zasadzie jest łagodna, czy wyrazista - ciągle odkrywałam w niej coś nowego, lecz owe niuanse harmonijne przechodziły od jednego do drugiego, wypełniając uczuciem spokoju. Na pewno unikalne byłe złudzenie, iż czekolada została podgrzana. Choć jadłam Bonnat Chuao w formie stałej, czułam się trochę tak, jakbym obcowała z przytulną, lecz charakterną gorącą czekoladą.
Podniebienie zostało dopieszczone dojrzałymi na słońcu truskawkami, które wytrawnie przeszły w porządnie wypieczone czekoladowe ciasto z wiśniami w syropie - totalnie się w nim zatopiłam. Z czasem pojawiła się nutka soku z limonek. No i paloność, magiczna wulkaniczna paloność, która narastała z każdym kęsem. Wszystko dojrzewało - do skóry, do ziemi, cały czas z iluzją podgrzania. Pomyślałam o pieczonych owocach - głównie czerwonych jagodowych z odrobiną cytrusów i orzechową kruszonką, podlane melasą - które zostały zalane gorącą wulkaniczną lawą i... w zasadzie to upiekły się pod nią.
Nie wiem, czy to nie jedna z bardziej urokliwych propozycji od manufaktury Bonnat. Pośród spokoju Beskidu Niskiego zaciągałam się nią...
Nie wiem, czy to nie jedna z bardziej urokliwych propozycji od manufaktury Bonnat. Pośród spokoju Beskidu Niskiego zaciągałam się nią...
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6.
Czyżby była mniej tłusta niż zwykle są Bonnaty?
OdpowiedzUsuńTak mi się wydawało... Może po prostu miałam dobry dzień. ;)
Usuń