Jakże dawno nie próbowałam już niczego od Valrhony, aż zdążyłam zatęsknić za tą marką. Gdy tylko pojawiło się coś od nich w sklepie Sekretów Czekolady, wcześniej mi nieznanego - od razu przytuliłam to do siebie. Owym cosiem okazały się dwie tabliczki, z których jedną jest dziś opisywana mleczna Tanariva, zawierająca 33% madagaskarskiego kakao.
Madagaskar w interpretacji Valrhony znałam dotychczas jedynie w wydaniu ciemnym: w czystej Manjari oraz Manjari Orange, spośród których szczególnie przypadła mi do gustu opcja bez dodatków, w którym madagaskarskie kakao dało pełen popis swoich walorów.
Madagaskar w interpretacji Valrhony znałam dotychczas jedynie w wydaniu ciemnym: w czystej Manjari oraz Manjari Orange, spośród których szczególnie przypadła mi do gustu opcja bez dodatków, w którym madagaskarskie kakao dało pełen popis swoich walorów.
Po Valrhonę Lait Tanariva sięgnęliśmy dochodząc malowniczym jesiennym razem z Michałowic w okolice wodospadu Szklarki. Chcieliśmy uświetnić czymś ostatnie chwile tej jesieni spędzone w karkonoskich terenach. Przysiedliśmy na zwalonym drzewie, pośród kolorowych liści i oddaliśmy się we władanie czekoladowej księżniczce o barwie palonego karmelu wymieszanego z mlekiem.
Ah, do teraz rozpływam się na wspomnienie o Tanarivie. Okazała się rozkosznie delikatna i przytulna, niczym wyidealizowane karmelowe mleczko z tubki. Słodka, bardzo słodka, a jednak jedząc ją nie odczuwałam przesłodzenia. Może to przez ten jesienny las, może przez akompaniament gorzkiej kawy. Nie wiem... Nie mniej jednak, rozpuszczając ją w ustach odnalazłam harmonię.
Ah, do teraz rozpływam się na wspomnienie o Tanarivie. Okazała się rozkosznie delikatna i przytulna, niczym wyidealizowane karmelowe mleczko z tubki. Słodka, bardzo słodka, a jednak jedząc ją nie odczuwałam przesłodzenia. Może to przez ten jesienny las, może przez akompaniament gorzkiej kawy. Nie wiem... Nie mniej jednak, rozpuszczając ją w ustach odnalazłam harmonię.
Kojarzyła mi się przede wszystkim z lekko posolonym karmelem. Tak jak wspomniała niegdyś Kimiko w swojej recenzji tej czekolady, trudno doszukiwać się tu typowo madagaskarskich nut, trudno oczekiwać na choćby cień goryczy. To jest lekka chmurka, z jakimś tam orzechowym echem, ale na pewno nie ziemistym, maślankowym czy cytrusowym, czego można by się było spodziewać po Madagaskarze. Nie było to w tym momencie dla mnie istotnie, gdyż czekolada zrobiła mi niesamowicie dobrze.
Lait Tanariva to dla mnie taka Blond Dulcey, tylko połączona z miazgą kakaową, a przez to w gruncie rzeczy jeszcze bardziej karmelowa, bardziej palona, może nieco kawowa w swym charakterze. Na pewno bardziej wyrazista i konkretna od Jivary, zaś smakowitością porównywalna do Caramelii (choć ta posiada tak specyficzną formę, iż trudną ją porównać z czymkolwiek innym). O tak, dobrze było wrócić do Valrhony.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, ziarna kakao, odtłuszczone mleko w proszku, naturalny ekstrakt z wanilii.
Masa kakaowa min. 33%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 574 kcal.
BTW: 7,6/37/51
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz