Jak to Raaka - tabliczka wygląda elegancko i dziko zarazem. Pachniała ku mojemu zaskoczeniu zupełnie nie bananowo, lecz ogólnie owocowo - bardzo wiele w tym zapachu możnaby odgadnąć. Pewna duszność unosiła się nad czekoladą, co jeszcze utrudniało identyfikację poszczególnych owoców. Generalnie osaczył mnie szok poznawczy - gdzie te banany?
W smaku uderzyło mnie mega orzeźwienie. Pomarańcze, ananasy, mandarynki, dojrzałe mango - wszystkie soczyste i esencjonalne, podane na lekko szorstkim, typowym dla Raaka tle. Banany? Owszem, ale pojawiły się gdzieś daleko, wcale nie przesadnie dojrzałe. Gdybym nie wiedziała, że tam fizycznie są - nie mam pewności, czy bym umiała je wprost nazwać. Z całkowitą pewnością - nie są nutą wiodącą. Całokształt tej czekolady przez swą zróżnicowaną owocowość skojarzyła mi się z popularnym ostatnio stylem piwnym - pastry sour. Podobała mi się jej nieoczywistość. Prostota i owocowe bogactwo zarazem. Raaka... znów urzeka.
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, banany, wanilia.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 51 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz