Dzięki uprzejmości sklepu Sekretów Czekolady udało mi się zakupić trzy tabliczki amerykańskiej manufaktury French Broad (nazwa pochodzi od rzeki, nad którą leży miasto Asheville w Karolinie Północnej, w którym swą siedzibę ma firma). Przede wszystkim urzekła mnie estetyka ich opakowań, lecz dopiero gdy czekolady trafiły w moje ręce, byłam w stanie docenić ją w pełni. Urocze w swej prostocie i elegancji kartoniki, w których wnętrzu niczym baśń zawarta jest historia manufaktury. Dziś opisywana czekolada została wykonana z kakao indyjskiego, a choćby Soklet pokazał mi ostatnimi czasy, jak przebogate i ciekawe potrafi ono być.
Na małej wkładce umieszczonej w kartoniku zamieszczono garstkę informacji o pochodzeniu ziaren. Pochodzą one z plantacji Anamalai, czyli z tego samego regionu, w którym pracuje Soklet. Tutaj, są to okolice miasta Pollachi, a kakao uprawiane jest wraz z kokosem i gałką muszkatołową. Nieopodal znajdują się także plantacje herbaty oraz innych przypraw. Po czekoladzie mieliśmy spodziewać się nut truskawek, hibiskusa oraz wiśni.
60-gramowa tabliczka również jest prześliczna, podzielona na kostki z grawerem loga marki. Pachnie morzem i przyprawami, przez to zdaje się duszna i świeża zarazem. Jednocześnie w jej zapachu odczuwałam coś bardzo pospolitego, niestety - co kazało mi przewidywać, iż na obcowaniu z wyglądem czekolady skończy się największa radość z jej nabycia.
W ustach przede wszystkim odczuwałam ją jako lepką. Jej smak był na początku dziwny dla mnie. Kojarzyła się z kwaśnym piwem, kwasem chlebowym bądź też po prostu chlebem na zakwasie. Miała w sobie nutę zwietrzałego pieprzu, co wzbudziło za mnie tęsknotę za tym, jak bogaty przyprawowy raj może mieścić w sobie indyjskie kakao (vide Soklet). Czułam wiercącą w nosie woń dogasających polan drewna. Pojawił się akcent dojrzałych owoców kaki.
Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 71%.
Masa netto: 60 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz