piątek, 12 lipca 2019

Krakakoa Sedayu Sumatra ciemna 70%


Ostatnio zachwyciłam się mlecznymi Krakaoa z kawą, cynamonem oraz imbirem, jednakże pierwszą próbowaną przeze mnie czekoladą tej indonezyjskiej marki była single-origin - Lidung Kamenci Kalimantan wykonana z ziaren z Borneo. W pewien słoneczny czerwcowy poranek przyszedł czas na dalszy ciąg eksploracji ciemnych Krakakoa bez dodatków. Tym razem wybrałam tabliczkę opakowaną w czerwień, z podobizną indyjskiego słonia. Sedayu Sumatra to czekolada o 70% zawartości kakao z południowej Sumatry, z plantacji położonych nieopodal wioski Sedayu w otulinie przepięknego Parku Narodowego Bukit Barisan Selatan. Wszystkie czekolady od Krakakoa zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Czekolada o wyglądzie charakterystycznym dla Krakakoa kryła w swym brązie bordowe i granatowe odcienie. Pachniała przede wszystkim sporą dozą prażoności, niczym we włoskiej kawie tudzież w przypieczonym spodzie od ciasta drożdżowego, który nasiąknął jednak mnogością owoców umieszczonych w miąższu. Zapach ów był niewinny, a jako że Lidung Kamenci Kalimantan była w gruncie rzeczy dość łagodna (choć specyficznie bogata), tutaj również spodziewałam się czegoś mało kontrowersyjnego.

Tymczasem, już pierwszy kęs masywnie zalepił usta uwalniając sporą dozę dziwacznej kwaśności i szalonych aromatów. Producent wspomina na opakowaniu o żurawinie, leśnym miodzie i imbirze - w 100% mogę się z tym zgodzić, a jednak te trzy nuty w bardzo ubogi sposób opisują czekoladę, która może wręcz zszokować. Położona na solidnym kwaskowato-ziemistym tle, które świetnie kojarzy się właśnie z otoczoną miodem żurawiną (a także z wspomnianym w sferze zapachu przypieczonym spodzie ciasta z czerwonymi porzeczkami, agrestem, rabarbarem i wiśniami) - dotyka nas prawdziwa przyprawowa inwazja. Coś, co wrażliwsze podniebienia może doprowadzić niemalże do obrzydzienia, zaś mnie potwornie wciągnęło. Jak na dłoni, pojawia się przed nami parada: począwszy od chili do pieprzu, przez niewyobrażalnie namacalny imbir, aż po anyż i lukrecję. Aż sprawdziłam ponownie, czy aby nie przegapiłam jakiegoś składnika w liście zastosowanych w produkcji surowców. Wrażenie imbiru było przecudne, z całym dobrodziejstwem inwentarza: czułam jego pikantność, cytrusowość, świeżość. Stopniowo przechodził on z bukiet anyżowo-lukrecjowy, również bardzo mocny, co w połączeniu z masywną konsystencją czekolady może stać się dla niektórych przeciążeniem. Gdzieś w tym wszystkim wyczuwalna jest również iluzja wulkanicznego popiołu zlepionego dzikim, wonnym miodem.


Jestem zachwycona. Mam szczególną słabość do iluzji przypraw w czystych czekoladach, a takowe wrażenia najczęściej funduje mi azjatyckie kakao. Sedayu Sumatra to plejada przypraw, których tchnienia zostały skryte w ziarnach uprawianych gdzieś w magicznych, dalekich miejscach. Poczułam się, jakbym trzymając w dłoni kawałek czekolady, obracała między palcami grudkę sumatrzańskiej gleby.

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 620 kcal.
BTW: 8/50/34.

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że odbieram ich czekolady inaczej, wydaja mi się mocno złagodzone tłuszczem kakaowym - przynajmniej w porównaniu z Pralusem czy Morinem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jem kolejną Krakakoa i nie... o nie, dla mnie są jedyne w swoim rodzaju. Masło kakaowe mi nie przeszkadza, nie odczuwam jego nadmiaru.

      Usuń