wtorek, 9 lipca 2019

Zotter Congo 70% ciemna


 Trzy lata temu miałam okazję spróbować ciemnej czekolady Zottera o 68% zawartości kongijskiego kakao. Wówczas zapragnęłam spróbować tych afrykańskich ziaren w zotterowskiej tabliczce o nieco wyższym pułapie kakao. Wprawdzie 2% więcej to nie jest jakiś wielki szał, ale można stwierdzić, że moje życzenie zostało choć w części spełnione. Congo 68% i Congo 70% to jednak zupełnie inne tabliczki. Dziś opisywana czekolada wykonana została z ziaren pochodzących z Gór Księżycowych, od kooperatywy 1000 farmerów. Do wykonania Congo 70% specjalnie wyselekcjonowane zostały szczególnie dorodne ziarna, zwane Selection Noir de Noir. Congo 70% była konszowania zdecydowanie krócej niż 68% (9 godzin vs. 17 godzin), no i w nowszej propozycji zastosowana została metoda prażenia Fine Mist Roasting (polegająca do dodaniu wody podczas prażenia, która przez wytworzenie się mgiełki obniża temperaturę procesu, ograniczając tym samym występowanie w czekoladzie nut typowo prażonych). Congo 70% kupiłam w moim stałym punkcie zaopatrywania się z Zottery, a mianowicie na biokredens.pl.


 Soczyście wyglądające dwie 35-gramowe tabliczki pachniały pudrowymi grejpfrutowymi cukierkami. Na czekoladą unosiła się duszność i wilgoć, jednoznacznie kojarząc się z tropikalnym deszczowym lasem. Tęskniłam już za konsystencją typową dla ciemnych Labooko, więc rozkosznie otuliłam się aksamitną, gęstą i jednocześnie lekką konsystencją. Congo 70% okazała się dość słodka, w gruncie rzeczy mało złożona, ale bardzo przyjemna. Nuty w niej zawarte były konkretne i jednoznaczne, a jednocześnie nie trzeba było bardzo się nad nią skupiać (gdyż jej dynamika nie była nieziemska), przez co błogo mogłam się przy niej relaksować.

Congo 70% w ciekawy sposób łączyła w sobie wilgoć ziemi, rześkość mgły, duszność lasu, słodycz przeróżnych owoców (bardzo wyraźnie czułam tu banany, jakby wymieszane z dojrzałymi na słońcu truskawkami w gładkim, czekoladowym koktajlu). Choć na opakowaniu znajdziemy wspomnienia o czerwonym winie, ja akcenty fermentacyjne skojarzyłam bardziej z torfowym piwem typu stout o nieco oleistej konsystencji. Jeśli nie wino, to prędzej winogrona - dorodne ciemne sztuki o cieniutkiej skórce. Pomyślałam również o jakimś delikatnym pszennym pieczywie cienko posmarowanym posolonym masłem. Delikatność tej czekolady kierowała także w stronę naturalnego serka homogenizowanego, zmiksowanego ze świeżymi figami i masłem z jakichś wyjątkowo subtelnych orzechów (nerkowce? lekko podprażone migdały?). Ot, przyjemna prostota, idealna na sobotnie przedpołudnie.


 Congo 70% jawiła mi się jako nieco bardziej kompleksowa i dopracowana niż Congo 68%, choć rzeczywiście część nut odnalazłam tu podobnych. Obie tabliczki miały w sobie wiele przyjemnej prostoty, lecz Zotter idąc z duchem czasu udoskonala swoje propozycje single-origin, przynajmniej w interpretacjach kongijskiego kakao dało się to odczuć. To była póki co ostatnia tabliczka Zottera w moich zapasach i cóż... już mi brakuje tych austriackich smakołyków.

 
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 589 kcal.
BTW: 8/44/36.

2 komentarze: