wtorek, 15 stycznia 2019

Alexandre ciemna 70% Vietnam Trinitario Marou Regio Tien Giang


 Spośród posiadanych przeze mnie tabliczek holenderskiej marki Alexandre, jako drugą (po tanzańskiej), zdecydowałam się napocząć czekoladę z kakao wietnamskiego. Ciągle coś niesamowicie ciągnie mnie do kakao z tego kraju, choć mam z nim bardzo małe doświadczenia. Zawsze intrygowała mnie sztandarowa marka operująca ziarnami z tego państwa - Marou - ale jeszcze nigdy dotąd nie miałam okazji na wypróbowanie czegokolwiek z ich asortymentu. Dzięki Sekretom Czekolady mogłam jednak zakupić czekoladę stworzoną przez Alexandre z kakao pochodzącego z plantacji należącej do Marou. Dziś opisywana tabliczka złożona jest w 70% z ziaren Trinitario od Marou, uprawianych w wietnamskim regionie Tien Giang.

Ten cytat z "The Chocolate Tester" umieszczony z tyłu opakowania - "1 of the Top 25 chocolatiers in the world" naprawdę mnie onieśmielał... Tanzańska czekolada wprawdzie nie pokazała mi nie wiadomo czego, lecz wszak czekały mnie jeszcze trzy szanse na to, by docenić Alexandre. Co pokaże nam Wietnam?


 Tabliczka nie była w rzeczywistości tak jasna, jak wyszło to na zdjęciach (niestety robionych przy sztucznym świetle, z moimi kiepskimi umiejętnościami fotograficznymi). Pachniała słodką mieszanką jesiennych owoców zestawionych z lekko zwietrzałym pieprzem i papryką w proszku. Intrygujące... choć trochę mało przekonujące jak na wietnamskie ziarno.

W ustach rozpuszczała się gęsto, głęboko, wilgotno - z szorstkimi drobinkami pod koniec. Dzięki temu jadło się ją naprawdę przyjemnie, a kolejne kosteczki znikały dość szybko. Nie była ciężka, lecz nie odnalazłam w niej również zdumiewającej dynamiki czy bogactwa, ani też szokującego wyrafinowania. Słowem - powtórka z Tanzanii, tyle, że reprezentująca inne nuty.


 Również odczuwałam tu śmietankowe skojarzenia, ale jawiące mi się jako dobrze wypieczona tarta z kremem śmietankowym, sosem cytrynowym i cząstkami kandyzowanych cytryn. Pomyślałam również o czarnej herbacie z plasterkami pomarańczy. Sporo było nut ziemistych, ale raczej dość łagodnych, właśnie słodkawych - uderzających w tony herbaciane i deserowe. Słodycz biegła również w kierunku dojrzałych gruszek oraz kruchych jabłek, delikatnie posypanych cynamonem i cukrem pudrem.

To jedna z tych czekolad, w której wyłapie się wiodące akcenty i... potem się ją po prostu je. Niczym mnie nie uwiodła, nie zaskoczyła. Okazała się być bardzo neutralna. Coraz to bardziej pozbawiam się złudzeń, że marka Alexandre w ogóle czymkolwiek mnie zaskoczy.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 580 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

1 komentarz:

  1. Kolejna marka, która nie robi na mnie wrażenia. Mało tego, wyjątkowo negatywnie się do niej nastawiłam (bo już trzy zjadłam). W 100 %-ach zgadzam się z podsumowaniem! Chociaż "po prostu się je" - ja to w ogóle... pod koniec Alexandre zawsze mam wrażenie, że jem tylko dlatego, bo kupiłam, już jest i trzeba coś z nią zrobić.

    OdpowiedzUsuń