To zabawne, że pierwszą swoją tabliczkę marki Kuná jadłam 24 grudnia 2017 roku, zaś drugą - 22 grudnia 2018 roku. Zupełnie tego nie planowałam, a jednak tak wyszło. Kuná to manufaktura ekwadorska, z siedzibą w Guayaquil. Ich maleńkie 30-gramowe tabliczki, pięknie opakowanie, możecie zamówić w sklepie Sekretów Czekolady. Niemal rok temu opisywałam tutaj stóweczkę wykonaną z kakao Nacional z kantonu Rio Verde w prowincji Esmeraldas - dziś przed Wami również czekolada z ziaren z tego regionu, lecz o ich niższej, bo 82% zawartości. Dopiero pisząc tę recenzję cofnęłam się do opisu setki i zachwyciłam się bogactwem, jakie odnalazłam w maleństwie. Uboższa w kakao czekolada, złagodzona cukrem trzcinowym - przywołała mniej wybujałych skojarzeń, lecz... również urzekła swymi ciekawymi nutami, w wielu wypadkach naturalnie podobnymi do tych znanych ze stówki.
Podobny był na pewno zapach - bardzo owocowy, na tropikalną modłę. Tutaj pomyślałam jednak o koktajlach mleczno-owocowych, którymi delektowałam się litrami w Kolumbii i Ekwadorze. Guanabana na mleku, marakuja, mango... I różne dziwne owoce, których nazw niesposób zapamiętać. Nad wszystkim zaskakująco unosił się... tytoniowy dym.
Czekolada przyjemnie rozpuszczała się w ustach, niebywale lekko i puszyście wręcz. W kwestii smaku nadal poruszaliśmy się w rejonie tropikalnych koktajli, z mleczno-owocową pianką z wierzchu, zaś intensywnie owocowymi w środku. Do koktajlu dodano odrobinę mięty, co nadało chłodzącego efektu całości. Gdzieś przemknął mi maleńki kawałek ziarna kakao, co tylko spotęgowało ziołowy efekt.
Czekolada przyjemnie rozpuszczała się w ustach, niebywale lekko i puszyście wręcz. W kwestii smaku nadal poruszaliśmy się w rejonie tropikalnych koktajli, z mleczno-owocową pianką z wierzchu, zaś intensywnie owocowymi w środku. Do koktajlu dodano odrobinę mięty, co nadało chłodzącego efektu całości. Gdzieś przemknął mi maleńki kawałek ziarna kakao, co tylko spotęgowało ziołowy efekt.
Kolejną twarzą tabliczki był ten zaskakujący tytoń, który wynurzał się nagle z niepełnej słodyczy chowającej się cały czas. Słodyczy, która nie uderza mocno, kusi, lecz rozmywa się w pustkę. Rozmywa się w dym... Paradoksalnie, w goryczkowy, lekko gryzący dym tytoniu.
Trzecia twarz to pyszny tortowy krem, czekoladowo-śmietankowy - w finiszu zdecydowanie przechodzący w smak dojrzałego orzecha laskowego, zarówno miąższu, jak i delikatnej skórki.
Ta czekolada w porównaniu do wersji 100% była mniej chłodna, za to bardziej dymna. Nuty owoców tropikalnych oraz orzechowe powtórzyły się, choć w nieco odmienionym wydaniu. To była przyjemna i całkiem oryginalna degustacja - szkoda, że Kuná oferuje tak drobną gramaturę swych wyrobów.
Trzecia twarz to pyszny tortowy krem, czekoladowo-śmietankowy - w finiszu zdecydowanie przechodzący w smak dojrzałego orzecha laskowego, zarówno miąższu, jak i delikatnej skórki.
Ta czekolada w porównaniu do wersji 100% była mniej chłodna, za to bardziej dymna. Nuty owoców tropikalnych oraz orzechowe powtórzyły się, choć w nieco odmienionym wydaniu. To była przyjemna i całkiem oryginalna degustacja - szkoda, że Kuná oferuje tak drobną gramaturę swych wyrobów.
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 82%.
Masa netto: 30 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 607 kcal.
BTW: 9/45/40
Kuna robi całkiem sympatyczne tabliczki, ale rzeczywiście małe. Jednak Kuna to nie Domori, powinni robić większe.
OdpowiedzUsuńMnie Kuna jakoś nie zachwycają. Dużo orzechów w niej czułam, ale gdzie dym i zioła? Kurde, może gdybym je poczuła, to bym się zachwyciła.
OdpowiedzUsuń