Czyż ta upstrzona dodatkami czekolada nie prezentuje się pięknie na tle kwiecistej górskiej łąki? Za każdym razem, gdy poruszaliśmy się w obrębie kazachskich górskich łąk, zachwycałam się bogactwem tamtejszej roślinności. Bez trudu można było odnaleźć kwiaty o każdym wymarzonym kolorze. Jedząc dziś opisywaną czekoladą nie mogłam nasycić oczu wielobarwnym kwieciem, mając tym samym świadomość, że za chwilę zostanie ono zastąpione przez lite skały, śnieg i lód.
Ukochana rodzima Manufaktura Czekolady posiada w swej ofercie kolekcję Your Chocolate Story, której koncepcja generalnie opiera się na możliwości stworzenia własnej kompozycji dodatków w formie posypki na tabliczce ciemnej lub mlecznej czekolady. Na co dzień zarówno w firmowym sklepie Manufaktury, jak u na biokredens.pl, można zakupić przykładowe kompozycje nazwane przez producenta "ulubionymi". Przed wyjazdem do Kazachstanu zdecydowałam się na zakup większości z nich (prócz wersji z wiórkami kokosowymi przez wzgląd na gusta smakowe Weroniki). Wydawały mi się idealne na wypad w góry zwłaszcza, że występują w formie 100-gramowej.
Ukochana rodzima Manufaktura Czekolady posiada w swej ofercie kolekcję Your Chocolate Story, której koncepcja generalnie opiera się na możliwości stworzenia własnej kompozycji dodatków w formie posypki na tabliczce ciemnej lub mlecznej czekolady. Na co dzień zarówno w firmowym sklepie Manufaktury, jak u na biokredens.pl, można zakupić przykładowe kompozycje nazwane przez producenta "ulubionymi". Przed wyjazdem do Kazachstanu zdecydowałam się na zakup większości z nich (prócz wersji z wiórkami kokosowymi przez wzgląd na gusta smakowe Weroniki). Wydawały mi się idealne na wypad w góry zwłaszcza, że występują w formie 100-gramowej.
Wybaczcie, że nie skupię się na szczegółowych walorach samej czekolady. Brałam pod rozwagę to, że warunki degustacji na urlopie częstokroć zaburzą możliwość wyczucia i zapamiętania pełnego bukietu kakao. Po bardziej szczegółowy opis dominikańskiej ciemnej czekolady od Manufaktury odsyłam tu. Ziemia i tytoń dochodziły do głosu, jednak ja skupiałam się nieco na czym innym. W zasadzie w skupieniu w degustacji przeszkadzało mi najbardziej nie zmęczenie, i nie rozpraszające widoki. Dużym problemem była dla mnie migdałowa posypka i sposób opakowania czekolady...
100-gramowa, ozdobiona dodatkami tabliczka pięknie prezentuje się w opakowaniu z okienkiem. Sposób zamknięcia kartonika również wydaje się być praktyczny, jednak po wyjęciu czekolady z folijki i podzieleniu jej na kostki, chcąc poczęstować nią współtowarzyszy musiałam uważać, by kostki nie wysypały mi się na ziemię. Brak solidnej podstawy, nawet głupiego dodatkowego kartonika stabilizującego tabliczkę sprawia, że po rozpakowaniu podzieloną czekoladą najlepiej przełożyć na talerzyk (opakowanie otwiera się tak, że tył rozwiera się nam na dwie części, a z przodu mamy pustkę wynikającą z okienka). Ja niestety nie miałam takiej możliwości z terenie, z czym borykałam się także przy kolejnych egzemplarzach z kolekcji Your Chocolate Story.
100-gramowa, ozdobiona dodatkami tabliczka pięknie prezentuje się w opakowaniu z okienkiem. Sposób zamknięcia kartonika również wydaje się być praktyczny, jednak po wyjęciu czekolady z folijki i podzieleniu jej na kostki, chcąc poczęstować nią współtowarzyszy musiałam uważać, by kostki nie wysypały mi się na ziemię. Brak solidnej podstawy, nawet głupiego dodatkowego kartonika stabilizującego tabliczkę sprawia, że po rozpakowaniu podzieloną czekoladą najlepiej przełożyć na talerzyk (opakowanie otwiera się tak, że tył rozwiera się nam na dwie części, a z przodu mamy pustkę wynikającą z okienka). Ja niestety nie miałam takiej możliwości z terenie, z czym borykałam się także przy kolejnych egzemplarzach z kolekcji Your Chocolate Story.
Liofilizowane wiśnie były dla mnie bardzo atrakcyjnym dodatkiem, jednak na mój gust mogłoby się tu ich znaleźć odrobinę więcej. Gubiły się gdzieś wśród mocy dominikańskiej czekolady. Cieniutkie płatki migdałów nie okazały się zaś najlepszym rozwiązaniem. Już podczas misternego rozpakowywania i dzielenia tabliczki wiele z nich odpadło i znalazło swoje miejsce wśród kwiecistej łąki. Nieco grubsze płatki, migdałowa gruba kruszonka, albo nawet połówki migdałów - o wiele lepiej spisałyby się w tej kompozycji.
11 lipca rano po zjedzonej na śniadanie owsiance zwinęliśmy nasz obóz i ruszyliśmy w dalszą drogę. Sunny Meadow - w jakże prosty i dobitny sposób ta nazwa określa cudną krainę, jaką przemierzaliśmy.
Z każdym kilometrem ścieżki stawały się coraz mniej wyraźne. Minęliśmy kilka osób wracających z góry, a poza tym cały czas towarzyszył nam jedynie górski monument. W pewnym momencie musieliśmy przebyć płynącą obok nas rzekę Turistor, co zrobiliśmy brodząc na bosaka przez ziiiimną wodę.
Na zdjęciach uwiecznione są prawie same płaskie podejścia. Nie obyło się jednak bez bardziej stromych, mozolnych wejść - wszak cały czas nabieraliśmy wysokości. Obfita roślinność porastająca zbocza bez ścieżek nie ułatwiała marszu pod górę, zwłaszcza z moją niedomagającą jeszcze nogą. Cicho tęskniłam już za jasną i klarowną skałą czy też za podejściami w rakach.
W wyższych partiach rzeka uniemożliwiła nam przejście na swój drugi brzeg. Upalny dzień sprawił, że lodowce topniały wyjątkowo intensywnie, toteż rzeka w ciągu dnia mocno przybrała. Rwące, spienione masy wody z hukiem zwalały się w dół, nie chcąc nas bezpiecznie przepuścić dalej. Na lekko może jeszcze można by było pokusić się o ryzyko, ale nie z ciężkimi plecakami. Padła decyzja o rozbiciu obozu i przełożeniu przeprawy przez rzekę na poranek. Dłuższy odpoczynek potraktowałam jako okazję do podleczenia doskwierającego kolana.
Skład: prażone ziarno kakao 70%, cukier, liofilizowane wiśnie 3%, migdały 3%.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 586,7 kcal.
BTW: 9,4/24,8/52,9
Bardzo pięknie w tych górach, ja za kilka dni też już będę, choć w trochę niższych.
OdpowiedzUsuńZrobiłem sobie kiedyś taką własną tabliczke na szkoleniu w Manufakturze, tylko wsypałem dużo więcej dodatków (chodzi mi o liczbę dodatków, a nie ilość). Chyba nawet mam gdzieś zdjęcie. Niestety, była to mleczna, ale i tak było fajnie, nauczyłem się temperować czekoladę na kamiennych blacie.
Tatry?
UsuńMuszę się kiedyś wybrać na takie manufakturowe spotkanie...
Tak, w Tatry Wysokie, mam nadzieję, że pogoda dopisze :)
UsuńTrzymam kciuki! :)
UsuńAkurat czekolady z posypkami ostatnio w ogóle mnie nie ciągną, nawet Manufaktury, ale...
OdpowiedzUsuńWow, rzeczywiście "sunny" to miejsce, mimo chmurek. Takie... bajkowe. Dzięki tym zdjęciom wręcz czuję chłód wody.
Współczuję, że noga cały czas Ci doskwierała. Za podejściem w rakach jednak chyba nawet w takiej sytuacji bym nie tęskniła. Albo raczej nie... za podejściem tak, za samymi rakami nie. :P
Upał i lodowce, widząc coś takiego aż serce pęka.
A naklejkę "dzielny pacjent" dostałaś?
Mnie też generalnie nie, ale te kupiłam z myślą o górach.
UsuńBajecznie tam było, o tak!
Na szczęście w dalszej części wyprawy z nogą było już wszystko ok. Nie lubisz chodzić w rakach? Ja zdecydowanie wolę podchodzić w rakach po lodzie na stromiźnie, niż przy takim samym nachyleniu (albo i mniejszych) męczyć się na piargach.
Ale serce pęka negatywnie czy pozytywnie?
Nie ;(