Płasza, szczyt o wysokości 1162 m n.p.m., zaoferował nam widoki zapierające dech w piersiach. Rozległa panorama rozciągająca się w każdą stronę, ukazująca bieszczadzkie pustkowia - uwalniała endorfiny, wprowadzała harmonię. Błękitne niebo i cieplutkie słońce zachęcało do zostania na szczycie na dłużej - po to, by po prostu kontemplować. To było idealnie miejsce na degustację czekolady.
Przepięknie opakowaną kolekcję pięciu czekolad z dodatkami od litewskiej firmy La Naya zakupiłam swego czasu w sklepie Sekretów Czekolady. Jak dotąd, na blogu pojawiła się tylko jedna tabliczka z serii - ciemna Strawberries, Cinnamon & Chili, zjedzona zimą w Karkonoszach. Teraz, w cudnej wiosennej aurze sięgnęliśmy po kolejny ciemny wariant, również o 65% zawartości kakao (niestety nie wiemy, jakiego pochodzenia są zastosowane ziarna). Raspberries & Pinneapple, jak sama nazwa mówi, wzbogacona została w maliny i ananasy - w formie liofilizowanej, rozdrobnionej do tego stopnia, iż idealnie gładko wkomponowały się w czekoladową masę. Wyjątkowy kształt tabliczek La Naya sprawia, że doskonale pasują one do górskich eskapad (choć równy podział na trzy osoby nie był najłatwiejszy).
Czekolada pachniała przede wszystkim malinowo. Maliny były jednak tak skrzętnie wkomponowane z aromat samej ciemnej czekolady, że nie odczuwało się ich jako dodatku. Malinowe akcenty zdawały się wypływać z bogactwa kakao, pełnego cytrusowo-kwaskowatych nut. Obecności ananasa w sferze zapachu nie domyśliłam się.
Nasza La Naya przyjemnie, powoli rozpuszczała się w ustach. Robiła to z szorstkim, lekko dzikim zacięciem - mimo wszystko tworząc w ustach miłe czekoladowe bagienko. Miała w sobie przede wszystkim wiele kwaskowatości - takiej typowo kakaowej, która w niezwykły sposób mieszała się z kwaskiem pochodzącym z owoców. W Strawberries, Cinnamon & Chili podobne wrażenie niosło połączenie truskawek i kakao. Tutaj, maliny zagrały pierwsze skrzypce. Kojarzyły mi się z nie do końca dojrzałymi owocami zanurzonymi w ciepłej czekoladzie dobrej jakości. Ananasowe sugestie przebijały się gdzieś w tle. Nie był to jednak rozkosznie słodki ananas, lecz również nie do końca dojrzały, twardawy. Uzupełniał kwaskowaty bukiet czekolady o kolejną nutę.
Nasza La Naya przyjemnie, powoli rozpuszczała się w ustach. Robiła to z szorstkim, lekko dzikim zacięciem - mimo wszystko tworząc w ustach miłe czekoladowe bagienko. Miała w sobie przede wszystkim wiele kwaskowatości - takiej typowo kakaowej, która w niezwykły sposób mieszała się z kwaskiem pochodzącym z owoców. W Strawberries, Cinnamon & Chili podobne wrażenie niosło połączenie truskawek i kakao. Tutaj, maliny zagrały pierwsze skrzypce. Kojarzyły mi się z nie do końca dojrzałymi owocami zanurzonymi w ciepłej czekoladzie dobrej jakości. Ananasowe sugestie przebijały się gdzieś w tle. Nie był to jednak rozkosznie słodki ananas, lecz również nie do końca dojrzały, twardawy. Uzupełniał kwaskowaty bukiet czekolady o kolejną nutę.
W całości, Raspberries & Pinnapple niosła ciekawe kwaskowate orzeźwienie, łagodne i przystępne. Czekolada utrzymywała nie najgorszy poziom słodyczy, pojawiało się też trochę goryczkowatych kakaowych nut - przez to degustacja nie była monotonna. Nie sprowadzała się też do zdominowania czekolady przez owoce. La Naya rozdrabniając owoce na proch potrafi zaczarować ciemną czekoladę na tyle, iż gubimy się, na ile swego udziału w całokształcie miało samo kakao. Owoce są tu mądrymi, sprytnymi chochlikami. Na górskim szlaku kompozycja spisała się doskonale, lecz tak jak w przypadku mojej pierwszej La Naya - w domu, przy większym skupieniu, niemożność oddzielenia kakao od owoców zapewne byłaby dla mnie irytująca.
Spójrzmy jeszcze raz na naszą piękną Płaszę... Jakże doskonałe było przebywanie tam w samotności! Choć na szczycie zmieściłoby się wielu ludzi, rozkoszowałam się faktem, iż ten rejon nie jest najbardziej popularny w Bieszczadach. Zdecydowanie zasługuje na wielkie uznanie i docenienie - to bodaj jedno z moich ulubionych miejsc!
Z Płaszy podążaliśmy dalej wzdłuż granicy ze Słowacją, na kolejny szczyt - Dziurkowiec. Odkryte przestrzenie, widok na cały nasz dalszy szlak, na nieznaną nam część Słowacją oraz świetliste Połoniny które gdzieś wcześniej potraktowały nas śniegiem i wiatrem... Ah...
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, liofilizowane maliny 2%, liofilizowany ananas 7,5%, lecytyna sojowa non-GMO.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 539 kcal.
BTW: 7/390/36
Piękne krajobrazy i piękna czekolada, ale z dodatkami trzeba uważać. Czasem rzeczywiście zdarza się, że w niektórych czekoladach przesłaniają smak kakao; to moim zdaniem błąd, powinny z kakao współgrać, a nie dominować.
OdpowiedzUsuńJeśli są dodane w takiej formie jak tu, ciężko zgadnąć co ma większy wpływ na owocowy bukiet - same owoce czy bogactwo kakao :)
Usuń