Czas na póki co ostatnią pełną tabliczkę z chili, jaką włączyłam do rywalizacji o złoty medal w dyscyplinie najlepszej pikantnej czekolady. O papryczkowych: Vivani, Manufakturze Czekolady oraz Menakao mogliście już poczytać na moim blogu. Tym razem przyszedł czas na Pacari. Dotąd miałam do czynienia z tą niemiecką marką jedynie raz - była to wspaniała surowa siedemdziesiątka. Pacari wyrabia czekolady z kakao ekwadorskiego i w swej ofercie ma wiele tabliczek z różnymi, głównie prozdrowotnymi dodatkami. Często możecie je spotkać w sklepie Sekretów Czekolady.
Wariant z chili w wykonaniu Pacari to czekolada o 60% zawartości kakao. Chili nie zostało postawione same do boju z ekwadorskim ziarnem. Producent dodał do tabliczki także kolendrę oraz sól. Pacari Aji to tabliczka należąca do serii Flavors of the Andes. Wnosi nowe spojrzenie na pikantną czekoladę - nadając jej jeszcze bardziej przyprawowy, bogatszy charakter.
Do degustacji przystąpiliśmy dzień po wypróbowaniu Menakao Fruity & Spicy. Bardzo podoba mi się sposób opakowania czekolad Pacari - zgrabny kartonik kryje w sobie jeszcze bardzo estetyczne sreberko z zewnętrzną przyciągającą wzrok grafiką. 50-gramowa tabliczka została podzielona klasycznie dla Pacari na nieduże, lecz grube kostki. Wygląd czekolady w kolorze przytłumionego brązu zupełnie nie sugeruje, że mamy do czynienia z produktem obfitującym w przyprawy. To samo ma się w kwestii zapachu, który jest łagodny - nawet pomimo tego, że kryje w sobie wyraźne i charakterystyczne nuty. W aromacie dominuje ziemista, miodowa słodycz oraz świeżo mielona kawa.
Przy pierwszym kęsie od razu uderza nas bardzo wyrazista miodowa słodycz. Sugestia miodu będzie przewijać się w tej czekoladzie bardzo często, czasem dając bardzo realistyczne wrażenie, jakbyśmy wpakowali sobie do buzi łyżeczkę prawdziwego miodu. Zaraz po miodzie przychodzi iluzja prażonych ziaren słonecznika. Potem szybko przychodzi pikantność - chyba szybciej, niż w Menakao - ale tutaj jest ona zupełnie odmienna. Wiodącym prym elementem jest chili, lecz kolendra również bardzo zdecydowanie dochodzi do głosu. Fuzja tych dwóch przypraw sprawia wrażenie pieprzności, choć przecież pieprzu w składzie nie uświadczymy. To połączenie ma w sobie również coś orientalnego. Złudzenie to jest zapewne nasilane przez wyjątkową miodową słodycz czekolady.
Sól również przebrzmiewa w całej kompozycji, ale jest tylko wieńczącym wszystko echem. Na pewno nie można posądzić ją o przesadność. Zresztą, pozostałe przyprawy również nie są przesadzone - ale jednak to chili z kolendrą robią tu większość roboty, sól tylko wieńczy sprawę. W zasadzie to chili przełamane jest kolendrą (przez co zdaje się być o wiele delikatniejsze), a wszystko to przyprószone zostało szczyptą soli. Przyprawowość w Pacari Aji jest naprawdę przebogata. Ponadto, stanowi ona niebywały, mocny kontrast z miodową słodyczą. Chwilami uczucia towarzyszące temu kontrastowi zdaję się być wręcz dziwaczne, ale ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że takie połączenie mi nie smakuje.
W całej tej swojej miodowości i przyprawowości czekolada jest ziemisto szorstka, w specyficzny sposób lepka - a jednak nie błotnista. Dość ciężko się rozpuszcza w ustach i można ją określić jako twardą i nieco chrupką - tak, jak skarmelizowane orzechy. Oprócz miodu, innym odcieniem słodyczy ekwadorskiego kakao jest właśnie karmel. Oh tak, jakże dużo jest w tej czekoladzie słodyczy!
Na początku wspominałam o nucie prażonego słonecznika. Później pojawia się ona jeszcze nie raz, mieszając się z ziemistością i kawowością, tworząc palono-prażony miks. Cały czas przewijający się miód prowadzi nas do skojarzeń z mieszanką prażonych nasion i orzechów zanurzonych w miodzie. Owocowe akcenty również tutaj goszczą. Przede wszystkim, dużą rolę odgrywają soczyste i miąższyste brzoskiwnie, prosto z syropu (czułam je także w Pacari Raw 70%). Zaraz po nich pojawia się dyniowy, gęsty mus - posypany karmelizowanymi pestkami dyni. Przez moment czujemy odrobinę czerwonych owoców. Odnalazłam tu również drobne sugestie anyżu i lukrecji.
Ekwadorską przyprawową tabliczkę z wielką chęcią rozpuściłabym i spróbowała w płynnej formie, podaną na gorąco w filiżance. Odnoszę wrażenie, że sprawdziłaby się znakomicie jako rozgrzewający, wykwintny napój. Mój Mąż zasugerował, iż do takiego deseru można by było dolać kroplę Bombardino. Najpierw nie chciałam się z tym zgodzić, lecz po chwili stwierdziłam, że rzeczywiście ajerkoniakowo-rumowe klimaty całkiem nieźle by tu pasowały. Myśl o takim połączeniu nie była jednak dla mnie w pełni satysfakcjonująca. Miałam wrażenie, że piłam już kiedyś coś, co świetnie pasowałoby do Pacari Aji. Mąż pomógł mi w moich rozmyślaniach. Miałam na myśli ciężki, likierowy i syropowo-słodki imperialny stout Liquid Confidence z duńskiego browaru To Øl. W zasadzie, to piwo niespecjalnie mi smakowało, ale po degustacji Pacari Aji czułam się, jakbym odkryła je na nowo - choć przecież piłam je wiosną 2014 roku, gdy zabraliśmy butelkę ze sobą na Wielkanoc do Lądka Zdrój.
Pacari Aji przenosi do krainy arcysmacznych kontrastów. Między innymi przez odmienny zestaw przypraw trudno porównywać ją do dzień wcześniej jedzonej Menakao. Jedno jest jednak pewne - czuć, że te dwie czekolady wykonane zostały z ziaren kakao pochodzących z zupełnie odmiennych miejsc. Charakterystyka ekwadorskiego kakao w Pacari jest totalnie odmienna od tego, co serwuje nam Menakao. I choć do ponownej degustacji raczej wybrałabym Menakao Fruity & Spicy, to Pacari Aji również nie można odmówić oryginalności, smakowitości oraz jakości. To naprawdę godna uwagi czekolada, która niejednego zaskoczy. I zachwyci!
Skład: miazga kakaowa, pełny cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, sól, kolendra, chili.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 500 kcal.
BTW: 10/30/60