środa, 29 kwietnia 2020

Pralus Republique Dominicaine Trinitario ciemna 75%


W ostatnim czasie sięgałam po dość nietypowe tabliczki spod skrzydeł francuskiej manufaktury Pralus (wykwintna Chuao 75%, mleczna kawolada, ciemna kawolada). Zatęskniłam już jednak za klasyką, toteż w jednym z ostatnich zamówień ze sklepu Sekretów Czekolady znalazło się parę czekolad Pralus z klasycznej serii Les Tropiques du Chocolat. Niektóre z nich miałam okazję dawniej próbować jedynie w formie neapolitanek, zaś teraz skusiłam się na pełnogramaturowe wersje. Jedną z nich jest ciemna czekolada o 75% zawartości kakao trinitario pochodzącego z Republiki Dominikany.


Jakże tęskno mi już było za 100-gramowymi tabliczkami od Pralusa, za ich eleganckim wyglądem... Pięknie ciemna, stonowana Republique Dominicaine Trinitario pachniała ziołami, przyprawami, lasem. Aromat sugerował stonowaną słodycz pełną leśnych i łąkowych nut.

Każdy kęs z powagą, spokojem i masywnością rozpuszczał się w ustach. Tłustość idealnie zbalansowana ze słodyczą, rozlewała się na podniebieniu z posmakiem dobrej oliwy z oliwek, przechowywanej w butelce z mnogością suszonych ziół. Trudno mi jest dokładnie przywołać, jakie to mogły być zioła. Scharakteryzować można ów bukiet jako zbiór aromatów rozpościerających się wzdłuż drogi, przy której łąka spotyka się z lasem. Z jednej strony dociera do nas wiatr z otwartych przestrzeni unoszący łąkowe pyłki, z drugiej zaś wzywa mrok lasu, przytulność mchu, ściółki, igliwia.


Leśne skojarzenia zostały spotęgowane przez wyraźny posmak kremu z orzechów laskowych. To odpicowana, zdrowa a'la Nutella. Jeśli zaś chodzi o nuty owocowe, to pomyślałam o surowej żurawinie, z której odjęto tak z dobrą połowę jej cierpkości. W finiszu pozostawiała słodki posmak dojrzewających w słońcu truskawek, najlepiej podanych w sałatce z kawałkami melona - bardzo lubię takie połączenie. W ogóle niosła ze sobą przede wszystkim łagodne, spokojne, dojrzałe wrażenia...


Pralus jak zwykle nie zawiódł, serwując kolejną kompozycję wyważonych smaków, co do której nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń.

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 9,6/44/33.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Bean Geeks Beer Geek Crunch ciemna 70% Kostaryka ze słodem jęczmiennym


 Możliwość zakupu tabliczki Beer Geak Crunch marki Bean Geeks w sklepie Sekretów Czekolady od razu przykuła moją uwagę. Dlaczego? Bowiem kopenhaska manufaktura ściśle związana jest z browarem Mikkeller, słynnym i cenionym wśród uczestników piwnej rzemieślniczej rewolucji. Fuzja craftowej rewolucji piwnej i czekoladowej bardzo mnie cieszy, szczególnie w takim wypadku jak ten, gdy ugruntowana już na piwnym rynku marka postanowiła dodać swoją cegiełkę do rozwoju świata Prawdziwej Czekolady. Odsyłam Was na niezwykle przejrzystą stronę internetową manufaktury Bean Geaks. Przeczytacie tam, w jaki sposób Bean Geaks powstało, a jest to historia inspirująca i motywująca. Swego czasu miałam okazję spróbować nieco piw z browaru Mikkeller, wiedziałam więc, że czekoladowa siostra browaru również powinna trzymać bardzo wysoki poziom.


 Beer Geak Crunch to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao z Kostaryki (same ziarna, bez dodatku masła kakaowego), słodzona brazylijskim cukrem trzcinowym z organicznych upraw. Uwielbiam, gdy producent skupia się na pochodzeniu zastosowanych ziaren i serwuje solidną garść informacji na ten temat. Tak właśnie jest w tym przypadku. Użyte tutaj ziarna pochodzą z małej, jeszcze młodej 2-hektarowej plantacji Daniela Southa, leżącej w prowincji Limón na karaibskim wybrzeżu Kostaryki. Uprawia się na niej kakao Forastero, lecz nie byle jakie - to stara odmiana Matina, mająca szansę wzrastać tu według organicznych zasad. Czas fermentacji ziaren wynosił sześć dni. Nasza czekolada stworzona została z kakao zebranego w 2019 roku.


 Po transporcie do manufaktury w Kopenhadze kakao zostało uprażone w zmodyfikowanym bębnie dedykowanym pierwotnie do kawy. Po wykonaniu wszystkich kolejnych procesów, gotowe już tabliczki zostały posypane karmelizowanym słodem jęczmiennym pilzneńskim. Właśnie dlatego czekolada nazywa się Beer Geak Crunch, w tak ciekawy sposób łącząc ze sobą świat piwa i czekolady. Pamiętacie skądś ten zabieg? Osobiście odbyłam sentymentalną podróż do sześć lat wstecz tabliczki Przewrót Mleczny od Manufaktury Czekolady, stworzonej do duetu z podwójnym czekoladowym stoutem o tej samej nazwie (kooperacja AleBrowaru, Pinty i Piwoteki Narodowej). To była wprawdzie czekolada mleczna, ale również posypana palonym jęczmieniem. Nie pamiętam jednak, czy był to jęczmień skiełkowany (czyli słód), lecz kierując się ku genezie czekolady - chyba tak.


46-gramowa tabliczka nie została podzielona na kostki. Z jednej strony ozdobiona została jedynie nazwą marki, zaś z drugiej znajduje się słodowa posypka. Czekolada pachniała rześko, owocowo-kwieciście, z wyraźną sugestią maślanego wielozbożowego ciastka polanego cytrynowym lukrem.

Czekolada okazała się niesamowicie gładka, lekko rozlewająca się w ustach - nieco niczym olejek pomarańczowy wymieszany z aromatyczną i świeżą oliwą z oliwek. Kostarykańskie kakao urzekało swą słodyczą, jak rozpływające się, mięciutkie ciastko. Lekko palone, kawowe posmaki połączone z tropikalną owocowością (dojrzałe pomarańcze, słodkie grejpfruty, rozpadające się mango) dawały odczucie takiej niebanalnej soczystości, iż czułam się, jakbym dobrą czarną kawę popijała dopiero co wyciśniętym sokiem.


Położony na tym wszystkim, przyjemnie chrupki słód, kojarzył się strukturą nieco z nie do końca oczyszczonymi z łusek ziarnami słonecznika. Miał jednak smak o wiele bardziej zbożowy, ciasteczkowy, w wyraźnym posmakiem miodowo-karmelowym, idącym raźno w stronę piwa i whisky. A ten karmelowo-palony słodkawy smak świetnie komponował się przede wszystkim z kawowymi nutami w samej czekoladzie. Płynące z kakao rześkie owoce nadawały jednak całej kompozycji nieprzemijającej lekkości, świetlistości, energii.


Nie ma innej opcji - na pozostałe czekolady od Bean Geaks skuszę się z przyjemnością, gdy tylko nadarzy się okazja (a w ofercie są jeszcze trzy tabliczki kostarykańskie i dwie gwatemalskie). Moje oczekiwania zostały spełnione, ciekawość rozbudzona. Co ciekawe, Bean Geaks tak bardzo dbają o szczegóły, iż oczywiście nie zapomniało o nich podczas opakowywania swych czekolad. Całe opakowanie nie tylko jest po prostu biodegradowalne, a może z powodzeniem służyć jako element kompostu. Tak jest.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, słód jęczmienny.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 46 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 436 kcal.
BTW: 9,4/26,3/58,6.

czwartek, 23 kwietnia 2020

Zotter India ciemna 70%


Moja pierwsza, a właściwie jedyna oprócz tabliczek od Soklet czekolada z indyjskiego kakao - Zotter India 62% - została spróbowana przeze mnie prawie pięć lat temu. Do dziś żywo pamiętam zachwyt nad jej namacalną przyprawowością. Gdy w zeszłym roku w ofercie Zottera ponownie pojawiła się tabliczka z ziaren uprawianych w indyjskim stanie Kerala, na dodatek tak przepięknie opakowana - musiałam ją kupić. Udało się to za sprawą biokredens.pl.


Nowy indyjski Zotter zawiera 70% kakao z Wybrzeża Malabarskiego, rosnącego wraz z przyprawami i ziołami, pielęgnowanego przez GoGround Beans & Spices. Według Zottera, czekolada ta ma smakować wiśniowym dżemem, brzoskwiniami, arbuzem, marcepanem, karmelizowanymi nerkowcami i oczywiście przyprawami. Znów opis nut smakowych na skrzydełkach opakowania został bardzo rozbudowany, co zaczyna mnie irytować, gdyż trudno powstrzymać się od jego przeczytania przed degustacją, a to prowokuje do autosugestii. Nasza India 70% konszowana była przez 20 godzin.


Dwie indyjskie tabliczki były bardzo gładkie w dotyku, w stonowanym kolorze. Pachniały dobrze schłodzonym mlekiem z cynamonem, zapowiedzią korzennej słodyczy, a jednocześnie owocowego orzeźwienia. Był to aromat dużo bardziej spokojny, niż w dawnej zotterowskiej Indii, ale nadal sugerujący magiczną przyprawową iluzję.

Rozpuszczała się aksamitnie w ustach, pozwalając zanurzyć się zarówno w miękkości, jak i orzeźwieniu. Otaczała kubki smakowe niczym gęsty mleczny koktajl z odrobiną cytrusów, kapką miodu oraz przemyślaną, przytulną fuzją korzennych przypraw. Ze względu na właściwości kojarzące się z lodami, wyobraźnia prędko poprowadziła mnie  właśnie w stronę lodów. Wysokich lotów, waniliowych - takich z prawdziwą wanilią, a na dodatek posypanych pieprzem, tak dla przełamania, dla jeszcze większego dystyngowania. Zapadam się w słodkim, śmietankowym aksamicie, ale po wszystkim zostaje mocny przyprawowy ślad.


Słodycz ewoluuje. Z mleczno-miodowej staje się bardziej owocowa. W opisie Zotter ekscytował się wiśniowym dżemem, dla mnie była to raczej kandyzowana wiśnia. Jest marcepan, owszem, są nerkowce, ale otoczone pieprzem, wanilią, cynamonem. Nietypowe. Chłodne i ciepłe zarazem. Wszystko superharmonijne, spokojne, a w tej harmonii i spokoju niebywale ekscytujące.


Tak wielkie wrażenie wywarła na mnie lata wstecz India 62%, tak bardzo polubiłam czekolady od Soklet... W nowej Indii 70% nie dostrzegłam totalnej eksplozji orientu. Żadna to jednak strata, czekolada i tak była przepyszna. Mnóstwo przyjemności sprawiło mi zatopienie się w tej niebanalnej delikatności, która przecież niosła z sobą wyraziste akcenty. Dojrzalsza, mniej dzika, świadoma siebie, przepełniona spokojnym pięknem.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 591 kcal.
BTW: 8/44/35.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Chocolate Tree Mexico Aztec Spice ciemna 80% z cynamonem, gałką muszkatołową, czarnym pieprzem i chili


 Kolejna propozycja ze szkockiej manufaktury Chocolate Tree należała do grupy najbardziej atrakcyjnych dla mnie tabliczek. Po pierwsze - meksykańskie kakao w uczciwej ilości 80% składu. Po drugie - moc przypraw. To jest to, co lubię najbardziej.

Rozwińmy temat. Do wykonania Mexico Aztec Spice użyto pierwotnego criollo uprawianego w meksykańskim stanie Tabasco. Ziarna te rozdrobiono tradycyjną metodą na kamieniach, co widać w przekroju tabliczki i zdecydowanie czuć na podniebieniu - ale o tym za chwilę. Efekt dzikiej szorstkości został dodatkowo spotęgowany przez udział wspaniałych przypraw: cynamonu, gałki muszkatołowej, czarnego pieprzu i oczywiście chili. Nie zastosowano w Mexico Aztec Spice dodatku masła kakaowego. Prócz ziaren kakao i przypraw mamy tylko cukier trzcinowy. Idealny skład.

Meksykańskie cudeńko od Chocolate Tree zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Po raz kolejny trafiła mi się tabliczka ozdobiona uroczymi lamami. Tym razem, czekolada miała odcień wpadający z czerwień. A zapach też z intensywną czerwienią się kojarzył... Mexico Aztec Spice pachniała bowiem dobrze doprawionym sosem pomidorowym oraz wysokiej jakości chorizo. Tak wybornie ziemistość i ziołowość kakao połączyła się z przyprawami.


W ustach czekolada z jednej strony oferowała sporo rozlewającego się aksamitu, zaś z drugiej strony mnóstwo w niej było chrupkości. Gruboziarnista struktura wynikała przede wszystkim ze sposobu wykonania czekolady (ale nie była to tak ordynarna ziarnistość jak w Taza), lecz także z tytułu bogactwa zmielonych przypraw.

Pierwsze wrażenie smakowe to... ciepła zapiekanka z pieczarkami, pikantnym salami i tym dobrze doprawionym sosem, który przyszedł do nas już w sferze zapachu. Ziarnista, chrupiąca struktura niosła umiarkowaną słodycz i rozlewającą się po języku gładką, lekko goryczkową ziemistość. Tak, konsystencja tej czekolady jest na tyle nietypowa, że aż prosi się o spróbowanie samemu. Absolutnie obezwładniającą okazała się także jej przyprawowość. Dobór przypraw, ich proporcje - to pierwsza liga. Chili nie jest przesadzone, choć i tak przyjemnie grzeje w język. Przecudowna jest tu gałka muszkatołowa, która w wyjątkowy sposób splotła się też samym kakao. Pieprz i cynamon stanowią jakoby ciągłość do poprzednich składników, idealne dopełnienie.


Niezwykle złożona, przemyślana, niełatwa kompozycja. W skali oryginalności bukietu, daję tej czekoladzie 10/10. Umieszczam ją także w czołówce moich ulubionych czekolad z przyprawami i jak na razie jest to dla mnie najlepsza tabliczka od Chocolate Tree.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, cynamon, gałka muszkatołowa, czarny pieprz, chili.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 40 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 446 kcal.
BTW: 11,2/34,4/48,8.

piątek, 17 kwietnia 2020

Cacaosuyo Lakuna ciemna 70% Peru


 Po wspaniałej Quinoa Crunch przyszedł czas na drugą tabliczkę od peruwiańskiego Cacaosuyo, jaką zakupiłam na lotnisku w Limie. Dzisiaj przed Wami ciemna Lakuma, stworzona z kakao pochodzącego z rejonu peruwiańskiej Amazonii. Jej opakowanie również zostało ozdobione przepiękną grafiką z Macchu Picchu. Lista składników tworzących Lakumę zawiera tylko dwie pozycje: kakao i cukier. Znając możliwości Cacaosuyo, przygotowywałam się na potężne doznania smakowe...


 Jakże przyjemnie było znów dzierżyć w dłoniach masywne kostki, które w tym przypadku okazały się też zaskakująco miękkie. Lakuma charakteryzowała się wyjątkowo ostrym zapachem, w którym odnaleźć można było grejpfruta, cytrynę, surowe ziarna kakao oraz plejadę aromatycznych ziół.


 Podniebienie zostało dopieszczone przez niebywałą miękkość. Wyraziste aromaty zbiegły się w sferze smaku w niesamowicie przerysowanej formie. Czekolada budziła w niebywały sposób skojarzenia z owocowymi galaretkami w cukrowej oraz kwaśnej posypce, a także z miękkimi, pudrowanymi żelkami - i było w tym coś intrygująco wciągającego.


 Tym bardziej, że wiodące nuty smakowe wcale nie były galaretkowo-żelkowe - one po prostu zostały położone na takim infantylnym tle. Lakuma to moc cytrusów, przede wszystkim grejpfrutów i cytryn, wymieszana z całym arsenałem wonnych ziół, polnych kwiatów i kakaowej surowizny. Cudowny kontrast, od którego wprost nie można się oderwać. Dlatego te grubaśne kostki znikały raz za razem, a we mnie pozostawał żal, że nie jest to doznanie, które można mieć na wyciągnięcie ręki. Zapamiętam Lakumę jako przepysznie oryginalną, skrajnie dwoistą czekoladę.


Skład: miazga kakaowa, cukier.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 592 kcal.
BTW: 9,3/40,9/46,6.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Zotter Opus 2019 ciemna 75%


Choć opakowanie Zotter Opus 2019 jest bardzo podobne do tych otulających Vintage 2016 Dry Aged oraz Vintage 2017 Dry Aged, tym razem mamy do czynienia z innego typu czekoladą. Opus 2019 nie powstał z leżakowanych przez cały rok ziaren, na co zresztą wskazuje rocznik w nazwie (swoją tabliczkę kupiłam na biodkredens.pl jesienią 2019 roku, czasu na leżakowanie miałaby więc zdecydowanie za mało). Z serią Dry Aged łączy Opus fakt, iż również jest blendem, a dokładniej blendem ziaren z Gwatemali, Madagaskaru, Tanzanii, Peru, Ghany i Ekwadoru. Każdy rodzaj ziaren prażony był indywidualnie metodą fine mist, dopiero po tym procesie zostały połączone ze sobą. Konszowanie Opus 2019 nie trwało długo - producent podaje jedynie taką zdawkową informację, bez dokładnego określenia czasu. Za to na skrzydełkach opakowania bardzo szczegółowo rozpisano się odnośnie wyczuwalnych nut smakowych. Aż sama nie wiedziałam, czy czytać ten opis przed degustacją, czy też odpuścić go sobie, aby niczym się nie sugerować.


Jak to w Labooko bywa, mieliśmy do dyspozycji dwie 35-gramowe tabliczki o intensywnie żywym kolorze. Pachniały w sposób niebywale kuszący bardzo dominującą nutą, a mianowicie jagodami i jeżynami. Czułam, że w smaku otrzymam żywiołową dynamikę, którą tak bardzo polubiłam w licznych ciemnych Zotter Labooko.


W ustach rozlała się gęsto i śmietankowo, rzeczywiście oferując bujną owocową plejadę smaków. Przede wszystkim uderzyło mnie podobieństwo do smaku jagód ze śmietanką. Za chwilę jednak nie wiedziałam już, czy nie byłby to jednak jagodowy jogurt. Po upływie jeszcze odrobiny czasu - był to już dla mnie jagodowy serek homogenizowany. Mleczne nuty płynęły od jednej do drugiej, lecz jagody cały czas trzymały ster.


W dalszej kolejności pojawiły się dorodne jeżyny, wymieszane z mniejszą ilością malin. Pojawiła się również nuta pieczonych bądź gotowanych jabłek rodzimych, prymitywniejszych odmian (bardzo takie lubię). Wszystko to niosło ze sobą potężną dawkę orzeźwienia.


Później smaki stawały się coraz bardziej wytrawnie deserowe, tak, jakby ten cały owocowy miks polać gęstym likierem wiśniowo-kawowym, a do tego jeszcze doprawić pieprzem i wanilią. Stopniowo pojawiały się urokliwe przełamania. Ostatecznie doprowadziły mnie one do wizji nietypowego tiramisu z owocami, okraszonego jeszcze lejącym się karmelem.


Opus 2019 dał mi wszystko to, czego mogłam się spodziewać po dobrej ciemnej czekoladzie od Zottera. Żywiołowość, krzepiąca energia, czystość smaków, głębia odczuwania.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 595 kcal.
BTW: 8,9/46/32.

sobota, 11 kwietnia 2020

Orquidea Amazonia Peruana ciemna 60%


 Ciemną czystą czekoladę peruwiańskiej marki Orquidea udało mi się zakupić na lotnisku w Limie tuż przed naszym powrotem z urlopu w Peru. Orquidea bazuje na kakao uprawianym w departamencie San Martín, w otoczeniu Puszczy Amazońskiej. Choć same opakowania tabliczek tej marki wyglądają dość niepozornie, manufaktura posiada bardzo przejrzystą stronę internetową. Wielką zaletą jest również to, iż dzięki Youtube możemy odwiedzić ich plantacje i fabrykę.


 W Limie zdecydowałam się na najbardziej klasyczną z tabliczek od Orquidea, aczkolwiek szkoda, że zawiera ona jedynie 60% kakao. Ponadto, na dwóch pierwszych miejscach w składzie znajdują się cukier i masło kakaowe. Wiedziałam, że przez to odbiór walorów samych ziaren może zostać zaburzony...

90-gramowa umiarkowanie cienka tabliczka pachnie mieszanką kakao w proszku z... pieprzem. Był to aromat lekko drapiący w nos, a jednocześnie sugerujący słodycz i prostotę smaku.


 Rzeczywiście w smaku od samego początku uderzyła nas prostota. Na tyle duża, iż poczułam się zawiedziona. Wszak przywiozłam tę czekoladę z tak daleka... Na szczęście, w trakcie trwania degustacji, czerpałam z niej coraz większej przyjemności. Nie była to wprawdzie wielce wyrafinowana przyjemność, nie mniej jednak na pewno nie sposób porównać Orquidei do zwykłej deserowej czekolady z marketu. Ma w sobie dużo więcej delikatności.

Przede wszystkim słodka, miękko i gładko rozpuszczająca się w ustach, łamiąca się dźwięcznie i lekko. Jej słodycz to głównie niezbyt mocno palony karmel, polewający pomarańcze, kwaskowate jabłka oraz dojrzałe wiśnie wyłowione z kompotu. Pojawiła się w tej czekoladzie przeciągająca się nuta, której nie umiałam nazwać inaczej niż "proszkowość". Nie dotyczyła ona jednak konsystencji, ale samego wrażenia smakowego - bardziej dosadnego od tego, które nazywam pudrowością (vide Amedei).


 Jeśli kiedyś zawitam jeszcze w Peru (mam taką nadzieję!), będę polować na obfitszą w kakao ciemną wersję organiczną (72%), aby pełniej poczuć charakterystykę ziaren. Być może skuszę się na któryś wariant z dodatkami (a marka oferuje ich sporo: mleko, amarantus, orzechy pekan, orzechy arachidowe, komosa ryżowa, orzechy laskowe, kokos, ciemna mleczna, nibsy kakaowe, kawa...).

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 90 g.

środa, 8 kwietnia 2020

Chocolate Tree Maya Mountain Belize ciemna 75%


Po przepysznej Rum Pineapple & Coconut nabrałam chętki na dalszą eksplorację ziaren z Belize wziętych na warsztat przez szkocką manufakturę Chocolate Tree. Sięgnęłam więc po tabliczkę, która najlepiej może oddać charakter tego kakao, a mianowicie ciemną czystą Maya Mountain Belize 75%, kupioną również w niezastąpionym sklepie Sekretów Czekolady.


Jak donieśli najwierniejsi czytelnicy, wzory tabliczek od Chocolate Tree są podobno kwestią przypadku. Dla mojej Maya Mountain przypadł wzór w lamy. Tabliczka cechowała się ciepłą barwą wpadającą w mleczne tony (zdjęcia zapewne nie do końca to oddają).

Czekolada pachniała przytulną, błogą słodyczą sugerującą gorącą chai latte. W aromacie przebrzmiewały również soczyste tropikalne owoce - w pierwszej kolejności przyszła mi na myśl miechunka.


W ustach Maya Mountain rozlewała się gładko i gęsto, samą swą konsystencją sprawiając podniebieniu dużą przyjemność. Gdy smaki ułożyły się już dobrze na języku, jeszcze raz upewniłam się, czy w składzie czekolady nie figuruje czasami mleko. Każdy kęs bowiem rozpływał się niczym gęste ciepłe kakao na mleku. Było w Maya Mountain coś bardzo łagodzącego, lekkiego, niemalże wodnistego - jak na 75% zaskakująco łagodnego i lekkiego. Sprawiało to, że cała kompozycja nabierała wyjątkowej przystępności.

Zdałam sobie sprawę, że właśnie takiego smaku poszukuję, gdy czasami zamawiam w kawiarni chai latte. Zazwyczaj otrzymuję obrzydliwy ulepek słodzony syropem, natomiast moje wyobrażenie o idealnej chai latte jest zgoła inne. Jest właśnie takie, jak smak tej czekolady - ciepłe nuty kawy i kakao przeplatają się z tłustym mlekiem z odrobiną karmelu lub miodu (tu bardziej karmelu, opartego na cukrze trzcinowym), a wszystko to otulone jest korzennym pyłkiem, ze szczególnym naciskiem na cynamon. Spod tej bazy smakowej przebrzmiewały jeszcze znane już ze sfery zapachowej miechunki; pomyślałam również o słodkich winogronach i o bardzo dojrzałym agreście
.


Chocolate Tree Maya Mountain Belize to jedna z tych ciemnych czekolad, którą z czystym sumieniem można polecić początkującemu. Na pewno zachwyci się przystępnością tabliczki o dość wysokiej zawartości kakao, nie przytłoczy się ciężkimi czy trudnymi nutami. To czysta przyjemność niezbyt wymagającej Prawdziwej Czekolady.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Wartość energetyczna w 100 g: 475 kcal.
BTW: 9,4/36,8/49,1.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Fruition Marañón Canyon Dark Milk ciemna mleczna 68% Peru


Pierwsze moje doświadczenie z amerykańską marką Fruition było doprawdy spektakularne - mowa o ich ciemnej tabliczce Noe 80% stworzonej wraz z manufakturą Eclat. Bardzo ucieszyłam się, gdy po jakimś czasie od degustacji Noe, uzyskałam możliwość zakupu także w sklepie Sekretów Czekolady innych czekolad stworzonych przez Fruition i ich czekoladnika Bryana Grahama. Dziś przed Wami recenzja pierwszej z nich - ciemnej mlecznej czekolady o aż 68% zawartości peruwiańskiego kakao Nacional, wywodzącego się z doliny rzeki Marañón.


60-gramowa cienka, matowa tabliczka nie została podzielona na kostki. Ozdobiona jest jedynie bardzo subtelnym, ledwo dostrzegalnym wzorem. Widać było, że ma w sobie udział mleka, jednakże jej kolor był przy tym ciemniejszy niż zwykle (68% kakao robi różnicę). Pachniała dziwną fuzją mleka, szorstkiego piasku, kartonu i muśnięciem przypraw. Jakże nieoczywisty i nieprzewidywalny był to aromat...


W smaku okazała się potężna. Tak, to najlepszy przymiotnik na jej określenie. Zanurzyłam się w gładkiej i tłustej śmietanie, w której rozpuszczono wilgotne, dobrze przyprawione czekoladowe pierniki na miodzie. Choć masło kakaowe znajduje się na ostatnim miejscu w składzie, czułam, że jest tu bardziej tłusto, niż słodko. Same ziarna kakao musiały mieć tu swój wpływ, no i tłuste mleko. Nie mnie jednak, owa tłustość nie zaburzyła odbioru intensywnych nut smakowych, a raczej dodatkowo wpłynęła na masywność czekolady.


Mnóstwo tu było słońca i kwiatów, jakby właśnie słoneczną łąkę zamknąć w słoiku. Wcale nie kontrastowo, lecz spójnie - wypływał z tej radosnej kwiecistości czar piernikowych przypraw, gęstego ciasta, śmietanowej polewy. Poczułam dojrzałe brzoskwinie, pokrojone w kostki i posypane lekko prażonymi płatkami migdałów. Totalną smakową kulminacją było skojarzenie z cukierkami kukułkami zaklętymi w formę galaretek. O tak, kukułki najtrafniej podsumowują naszą Fruition.


Z jednej strony łąka, pierniczki i kukułki, a z drugiej... szlag, przecież ta czekolada była tak poważna! Doprawdy, nie umiem w słowa ubrać tego wrażenia, jak przy tak z pozoru radosnych nutach smakowych całość wydała się ciężka, stonowana, melancholijna. Ten dualizm w dużej mierze stanowi o wyjątkowym uroku Marañón Canyon Dark Milk. Do kolejnych czekolad od Fruition podejdę z niemalejącym zaciekawieniem...

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 68%.
Masa netto: 60 g.

piątek, 3 kwietnia 2020

Original Beans Zoque 88% ciemna z Meksyku


 Nowości od Original Beans zawsze wzbudzają moją ciekawość, prowokują do jak najszybszego ich zdobycia. Bardzo cenię tę szwajcarską markę, która rzadko zawodzi. W sklepie Sekretów Czekolady nabyłam ich najświeższą propozycję, tym atrakcyjniejszą dla mnie, gdyż stworzoną z meksykańskiego kakao - które zawsze chętnie eksploruję.

Las deszczowy Zoque jest największym tego typu ekosystemem w Meksyku, leżącym na terenie trzech stanów: Oaxaca, Chiapas i Veracruz. To właśnie z tego przepięknego i jakże cennego regionu pochodzą ziarna użyte do wykonania tej mocnej, 88% czekolady - według producenta kryjącej w sobie tropikalne nuty liczi i kokosa.


Tabliczka w dotyku zdawała się być plastikowa i miękka zarazem, zaś łamała się z przytulnym krótkim dźwiękiem zabawnie kojarzącym mi się ze strzelającymi stawami. Pachniała zaskakująco turboowocowo, aż do przesady - przywołując na myśl owocowe galaretki oraz dżemy. Trudno było wyłuścić, jakie owoce dominowały w kwestii aromatu - tego było mnóstwo!


 W ustach Zoque tworzy gęste bagno, które natarczywie wciąga. To bagno pokazuje moc 88% czekolady, która w swych nutach smakowych jest o wiele lżejsza jak na taki poziom, za to gęstością powala na matę. Podczas degustacji poczułam się tak, jakbym naprawdę przeniosła się do lasu deszczowego. Wilgoć, duszny zapach ziemi, mokre liście, no i całe mnóstwo tropikalnych owoców. Zresztą, nie tylko tropikalnych. Gdyby rozebrać kompozycję na części pierwsze, znalazłam tu zarówno wspominane liczi z kokosem, ale także: pomarańcze, wiśnie, porzeczki, otoczone tajemniczą aurą ziołowości.


Wraz z biegiem degustacji skonkretyzowane wrażenia narastały tak mocno, iż nazwałam Zoque pigułką z koncentratem czekolady. Tudzież espresso stworzone z dżungli. Sycąca, esencjonalna, jednoznaczna, a przy tym tak paradoksalnie łagodna jak na 88% kakao. Original Beans po raz kolejny nie zawiodło, choć szczerze powiedziawszy spodziewałam się po meksykańskim kakao bardziej klasycznych nut przyprawowo-ziołowych. Nie odczuwam jednak żadnej straty - dostałam coś zupełnie innego, pięknego w swej specyfice.
 
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 88%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 587 kcal.
BTW: 10/49/19.