Źródło: www.ritter-sport.de
Po degustacji kontrowersyjnego Zottera Kandierte Preiselbeeren z jednej strony czułam niedosyt czekolady, a z drugiej - bałam się sięgać po cokolowiek, bowiem wyraziste smaki płynące z tej tabliczki wgryzły się w mój język z wielkim impetem i ciężko je było wykurzyć czymkolwiek. Odpuściłam sobie z sięganiem po inną czekoladę zaraz po tej feralnej degustacji, lecz jakiś czas później, gdy złapał mnie mały głód, nie omieszkałam rozwinąć sreberka pakunku otrzymanego od Olgi z livingonmyown.pl. Podczas naszego ostatniego spotkania prócz wielu innych czekolad wręczyła mi pasek nowego Rittera. "Zastanawiałaś się, czy w ogóle je kupować, no to wychodzę Ci na przeciw". Bardzo miły gest, bo rzeczywiście bez jej pomocy żaden z nowych Ritter Sportów nie pojawiłby się na moim blogu. Po prostu Magiczna Szuflada jest na tyle wypełniona smakowitościami, że nawet na górski szlak szkoda by mi było zaopatrywać się w popularne Rittery, których jakość łatwo można poddać w wątpliwość.
Ritter Sport Weisse Joghurt-Mousse to wiosenna limitowana propozycja niemieckiej firmy, będąca fuzją białej czekolady i jogurtowego nadzienia. Bez żadnych kombinacji i wymysłów. Nawet skład jest jak na nadziewane Rittery naprawdę prosty. Oczywiście marka nie byłaby sobą bez zastosowania tłuszczu palmowego, ale jest to bodaj pierwszy nadziewany Ritter jakiego jadłam, który nie ma go na drugim miejscu w składzie zaraz po cukrze. Tłuszcz palmowy tym razem wskoczył na trzecią pozycję wyliczanki - przebił go jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka w ilości 18%. Brawo! Szkoda tylko, że ten fakt uświadomił mi, jak mało jest w tej białej tabliczce najważniejszego składnika - tłuszczu kakaowego. Choć gdyby odliczyć nadzienie... Heh, kiedy większość producentów nie będzie wstydziła się ujawniania na opakowaniach zawartości tłuszczu kakaowego w swoich białych czekoladach?
W blogosferze Weisse Joghurt-Mousse został już opisany oczywiście przez Olgę, a także przez Zofiję. Ich opinie były dość pochlebne, co mnie podbudowywało - lecz swym starym zwyczajem miałam co do Rittera ogromne obawy i cieszyłam się, że mam do dyspozycji jedynie pasek na przetestowanie. I tak czy siak, podzieliłam się nim z Mężem.
Choć wręczony mi pasek prezentuje się całkiem ładnie, unosi się nad nim podejrzany zapach taniej czekolady. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam przy pierwszym kontakcie. Nie obwąchiwałam więc czekolady w nieskończoność, lecz po prostu wgryzłam się w nią. Dobrze, że tak szybko przeszłam do konkretów, bo zostałam pozytywnie zaskoczona.
Sama czekolada nie jest jakaś rewelacyjna - zresztą trudno by mi było ją wysoko ocenić, skoro ostatnimi czasy spróbowałam kilku naprawdę świetnej jakości białych czekolad. Oczywiście raczy nas wysoką słodyczą, okraszoną śmietankowością, a co do reszty posmaków to... wszystko, co mogłoby w wersji solo przebijać się jako nieczysta nuta zostaje przykryte smakiem nadzienia.
Nie jest ono wprawdzie tak intensywne jak w Buttermilch-Zitrone, ale to dobrze - wielu osobom specyficzny smak tamtego nadzienia po prostu nie odpowiadał. Tu nadzienie reprezentuje sobą przede wszystkim jogurtowy kwasek, idący w parze ze znaczną cukrowo-mleczną słodyczą - jednak jogurtowość sama w sobie jest wyraźnie wyczuwalna. Nie wiem, ile jogurtu w proszku sypnięto do samej czekolady (nazwa produktu na to wskazuje) - mój zmysł smaku podpowiadał mi, że lwia część (jeśli nie całość) jogurtu znalazła swoje miejsce w musie.
Właśnie, czy to nadzienie zasługuje na miano musu? Porównując je chociażby do Lindtów mających zawierać w sobie mus (np. seria Edelbitter Mousse) stwierdzam, że tak. Nie jest to wprawdzie mocno napowietrzany, lekki jak chmurka mus, lecz ma w sobie coś z pianki, będąc przy tym w zbitym w znikomy sposób. Po prostu przypomina dość gęsty jogurt (niezbyt naturalny w prawdziwym słowa tego znaczeniu - taki z udziałem mleka w proszku).
Wyraźnie jogurtowe nadzienie zdaje się być smaczniejsze od samej czekolady i dobrze się z nią zgrywa, tworząc całkiem przystępny produkt jak na nadziewanego Rittera. Myślę, że w górach, przy chcicy na cukier - bez większych problemów poradzilibyśmy sobie z całą tabliczką. Prostota wygrała kolejny raz. Choć nadal nie mam ochoty sięgać po kolejne Rittery (i tak ich już sporo w swoim życiu zjadłam), to ten smak będę wspominać bez obrzydzenia.
Skład: cukier, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka 18%, tłuszcz palmowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz mleczny 2%, lecytyna sojowa, naturalny aromat.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 586 kcal.
BTW: 8,9/39/49
Kurcze,odkąd zobaczylam gokiedys na zdjeciu ,to bardzo,bardzo go chce!Jeszcze jak to tylko wiosenna edycja limitowana...Pisalam to juz u Olgi i Zosi-oj,chcialabym jej sprobowac!
OdpowiedzUsuńPewnie jeszcze kiedyś powróci, no ale poluj teraz, jeśli tak bardzo jej chcesz :)
UsuńParę tygodni temu miałam okazję spróbować wersję z kakaowym musem dzięki mojej mamie i też nie było to aż tak paskudne, jak się spodziewałam. Tej... też bym w ten sposób spróbowała, ale sama na pewno nie kupię. Szkoda, że RS nie pomyśli o polepszeniu składu, bo no potencjał jakiś tam jest. Dobrze, że nawet Ci smakowała, chociaż dalej nie rozumiem... jak RS może smakować, a grzybowy Zotter nie? :>
OdpowiedzUsuńJak widać może. Życie zaskakuje ;)
UsuńWidziałam ją u innych i kupiłam w Niemczech . Wczoraj tą czekoladę otworzyłam i chyba zjadłam ze dwie kostki ,całkiem dobra,ale szału nie ma.
OdpowiedzUsuńRitter już dawno nie sprawił, że poczułam szał ;) Ewentualnie furię :D
UsuńWidziałam ją w Carrefourze,jednakże nie kupiłam,bo to już nie na moje kubki smakowe i weszłam na wyższy etap jakości czekolad :> Może by nie odmówiła,jak gdyby została obdarowana "paseczkiem" dla spróbowania, tak jak w Twoim przypadku,ale na pewno za Chiny bym nie zakupiła.
OdpowiedzUsuńW większej ilości sprawdziłaby się jedynie jako dopalacz podczas wysiłku fizycznego. Nie warto ją sobie zaprzątać głowy, skoro jest tyle ciekawszych tabliczek do wypróbowania :)
UsuńJuż Ritterami od dłuższego czasu nie zawracam sobie gitary ;)
UsuńŻycie jest za krótkie, żeby jeść takie czekolady ;)
UsuńJakoś nie bardzo lubię białe czekolady, ale to może przez to, że jako dzieciak kilka razy miałam możliwość zjeść takowe o bardzo pośledniej jakości. Poza tym mam z tyłu głowy głosy, że biała czekolada to nie czekolada.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że parę recenzji na moim blogu wybiło Ci z głowy myśl z ostatniego zdania ;)
Usuńniemniej jednak mnie kusi, i pewnie jak spotkam to zakupie:)
OdpowiedzUsuńNo w końcu nie była taka zła ;)
UsuńPewnie by mi smakowała - wygląda ok, podoba mi się w przekroju, ale nie czuję wewnętrznej potrzeby jej zjedzenia :)
OdpowiedzUsuńI słusznie, niech wewnętrzna potrzeba podpowiada Ci Prawdziwe Czekolady :D
UsuńNie miałam zamiaru jej kupować. Tak jak i ciebie, ritter przestał mnie tak bardzo interesować. Ale ostatecznie i tak u mnie się pojawi, bo dostałam. Mam nadzieję, że i mi będzie smakował.
OdpowiedzUsuńO, kiedy recenzja?
UsuńCieszę się że ci smakowała :D Naprawdę, bo i ja byłam pozytywnie zaskoczona. Biała czekolada od Rittera raz mi smakowała, a raz była prawie że obrzydliwa - obie z orzechami, nie wiem o co chodzi. Ale nadzienia obawiałam się jeszcze bardziej, bo nie ma nic gorszego niż tłusty, sztuczny krem "ala mus". A tu nie było źle. Dla mnie nawet było dobrze :)
OdpowiedzUsuńW porównaniu do niektórych wynalazków Rittera to rzeczywiście było dobrze :D
UsuńO rety, zapamiętałaś moje słowa :D
OdpowiedzUsuńMimo iż pisałaś mi już, że była okej, to i tak recenzję czytałam ze ściśniętym żołądkiem. Może jadłam za mało czekolad/słodyczy z musem, bo tego nadzienia musem bym nie nazwała - będę bardziej rygorystyczna od Ciebie. Miękkim olejkiem tak, ale nie musem.
Miękki olejek też mi nie pasuje. Jak dla mnie, może być mus.
UsuńBiała z nutą śmietankowości? Super. Mus, który jest może nie jakoś wybitnie napowietrzony, ale JEST? Świetnie. Wyczuwalny, ale nie nadto kwaśny i chemiczny smak jogurtu? Taaaak. Wiem już, że to czekolada dla mnie, bo chociaż dla takiej cudownej koneserki jak Ty nie jest to może biała najwyższych lotów, to jednak myślę że dla mnie będzie wystarczająca. :-)
OdpowiedzUsuńCzy ja mam się spalić ze wstydu od tych komplementów? :P Połowę z nich (co najmniej!) powinien otrzymać mój Mąż. To on jest autorem najbardziej trafnych porównań - mi się język plącze gdy mam na nim Prawdziwą Czekoladę ;)
UsuńW takim razie po pierwsze pozdrów męża, może sam powinien założyć bloga? Albo mógłby też napisać tu reckę od czasu do czasu! :D A po drugie tak sobie pomyślałam, że zazdroszczę Ci, że masz z kim dzielić taką wspaniałą pasję. :-)
UsuńW pisaniu to akurat ja jestem lepsza niż On ;).
UsuńA czekolady nie są naszą jedyną wspólną pasją - przecież jeszcze góry!
Jeszcze nam się nie mignęła ale bałybyśmy się ją kupić z obawy przed strasznie tłustym nadzieniem. Musimy sobie zakodować, że warto ją chociaż spróbować :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nadzienie nie wydawało się przesadnie tłuste - jogurt zrobił swoje.
UsuńA moja czeka na mnie w szufladzie. Nie zagłębiam się w Twoją recenzje bo nie chce się sugerować. Choć z drugiej strony i tak nie mam tak wyrafinowanych kubków smakowych ;)
OdpowiedzUsuńZaraz kogoś kopnę za te wyrafinowane kubki smakowe :D. Zaspoileruję, że ten Ritter całkiem mi smakował, w porównaniu do innych nadziewańców spod jego skrzydeł. Czekam na recenzję u Ciebie :)
UsuńOna jest pyszna! Pożarłam już 2 tabliczki xD Właściwie to mogłabym ją i chai latte jeść non stop. Za to cookies and cream nie dało się przełknąć xD
OdpowiedzUsuńTo Chai Latte była naprawdę taka zajebista?
UsuńNajlepszy Ritter. EVER! Smakowała jak chai latte, który zawsze piję w Coscie <3 Kocham chai latte, więc w stosunku do tej czekolady poprzeczka była zawieszona wysoko. Może jeszcze gdzieś dorwiesz, ja mam nadzieję zrobić zapas :D Kurde, Zotter mogłby zrobić czekoladę o takim smaku, to byłoby obłędne
UsuńNa siłę szukać jej nie będę, ale jak bym ją gdzieś przypadkiem zobaczyła, to czemu nie...
UsuńZotter chyba ma już coś takiego :>
Czeka na mnie w pudle, ale cieszę się, że Ty nie będziesz wspominać jej z obrzydzeniem, jest więc szansa - może ja się zakocham? :D
OdpowiedzUsuńCo do zakochania - kto wie, ale na pewno nie będzie przykrym doświadczeniem ;)
UsuńJuż nie mogę się doczekać jak rzucą je u mnie w Netto ;) Co prawda jadłam je już w wersji mini, ale nie mogę się doczekać dużej wersji <3
OdpowiedzUsuńMi by wystarczyła wersja mini :D
UsuńJa tylko napiszę, że kontroluję "białą" sytuację ;) Poprzedniczki - fakt - nie przebija, ale heh. Jedząc jogurtową Milkę (dobra, wiem - dla Ciebie to gówniane porównanie ;) ) byłem ciekaw jakby wypadła z bielą. Jeśli nadzienie można jakoś ze sobą zestawić, to jestem pewien, że i ja wspominałbym ją bez obrzydzenia :P
OdpowiedzUsuńPorównanie rzeczywiście gówniane :D.
UsuńWidziałam ją chyba jakiś czas temu, ale hmmm… jakoś mnie nie zachęca, nie wiem, czemu ale widząc ją mam w głowie smak Ritterki tej cytrynowej i mnie jakoś tak - brrrr.
OdpowiedzUsuńTa jest lepsza (choć mi cytrynowa nawet też w miarę smakowała).
Usuń