Po porównaniu kolumbijskich czekolad od Zottera i Domori, czas na kolejne takie zestawienie. Tym razem przenosimy się do Ekwadoru, w którym to rządzi Arriba Nacional - lokalna odmiana Forastero słynąca z niezwykłego bogactwa aromatów. W kolumbijskim duecie każda z czekolad pochodziła z innego rejonu kraju - w przypadku ekwadorskiej pary również mamy do czynienia z różnymi regionami. Ziarno Arriba interpretowane przez Domori pochodzi z plantacji Hacienda Victoria położonej półtora godziny drogi od największego ekwadorskiego miasta - Guayaquil. Plantacja posiada piękną stronę internetową, na której to przybliżona została jej historia i idea.
Ziarna Arriba wykorzystane do stworzenia dziś opisywanej czekolady idealnie wpisują się w koncepcję Giancluca Franzoni dotyczącą pieczołowitej kultywacji konkretnych szczepów kakao. Kakao z Hacienda Victoria to czysta genetycznie Arriba. W rejonie Guayaquil właśnie to kakao naturalnie rosło od wielu tysięcy lat. W ramach rozwoju cywilizacji lasy tropikalne zaczęły się kurczyć, ale Hacienda Victoria jest dziś z namaszczeniem pielęgnowanym, przywróconym do życia, wręcz świętym miejscem. Miejscem, gdzie na nowo rodzi się pierwotny "owoc bogów".
Za Sekretami Czekolady: Arriba z Guayaquil to "silne, ciężkie, mocne uderzenie czarnej porzeczki i śliwek". W sieci ekwadorska Domori również jest przede wszystkim opisywana jako ta z cięższych - ziemisto-palona, pełna ciemnych owoców, oleiście orzechowa (1, 2, 3, 4). Wprawdzie kwiatowość również przewija się w powyższych recenzjach, ale i tak czy siak wydają się one sprzeczne z opisem Arriba Hacienda Victoria umieszczonym przez producenta na odwrocie opakowania. "Ekstremalna elegancja" - ok, jestem skłonna się zgodzić. "Delikatne nuty białych kwiatów" - hmm... W trakcie osobistej degustacji mi do głowy przychodziły tylko ciężki jaśminowy olejek i pogrzebowe kalie. Ok, są to białe kwiaty, ale czy rzeczywiście tak delikatne? Stop, zacznijmy od początku.
Wyjęta z jak zawsze eleganckiego opakowania tabliczka wydaje się być wyjątkowo szorstka i surowa jak na Domori. To nie jest gładka i idealnie wypolerowana wręcz tafla, jaką znamy z poprzednich degustacji. Ponadto, jej barwa jest naprawdę mocno ciemna, jakby przydymiona i osmolona - niestety zdjęcia ani trochę tego faktu nie oddały.
Warto zaznaczyć, że gdy tylko uchyliłam sreberko, od razu dopadł mnie z niesamowitą siłą bardzo esencjonalny kwiatowy aromat, który momentalnie skojarzył mi się z... wieńcem pogrzebowym wykonanym z miąższystych kalii. Nie był to zapach niezwykle bogaty, ale za to naprawdę mocny, bombardujący. Do głosu dochodziła tu również kawa, czy raczej syrop z niej, smolisty do granic możliwości. Iluzja słodyczy unosząca się w powietrzu przywodziła na myśl syrop z melasy. Nos został osaczony przez lepką i gęstą kompozycję, bardzo mroczną i tajemniczą.
Czekolada okazuje się być zaskakująco twarda. Po przegryzieniu rozlewa w ustach gęste, bardzo gęste błoto, a w zasadzie ścieli się niczym mokra glina. Jest bardzo zwarta - wcale nie rozpuszcza się w ustach z niebywałą łatwością, ale za to zalepia tak szczelnie, że aż wchodzi między zęby.
Identyfikujemy orzechy, ale nie do końca oczywiste - przyćmione ogromem asfaltu i smoły. Nie jest ani mocno owocowo, ani mocno kwaśnie - całość sprawia wrażenie słodkawego gęstego syropu, z kwaśno-gorzkim posmakiem. Rozpoznawalne nuty smakowe: czarne porzeczki, esencjonalne bryły świeżo mielonej kawy, mandarynkowy olejek, melasa, duszne kwiaty, orzechowy syrop - zlewają się w jedno. Nie pojawiają się raz za razem, lecz tworzą jedność.
W tej czekoladzie nie ma przeciwstawnych nut - wszystko ciągnie nas w mroczną głębię, jedną drogą. To ściągające w dół bagno. Mimo wszystko, praktycznie nie ma tu cierpkiego ściągania. Ewentualna goryczka wydaje się być tylko iluzją po przeładowaniu kubków smakowych ziemisto-oleistą kwaśnością.
Jedząc Arriba Hacienda Victoria miałam perfidne wrażenie wyciskania kropelka po kropelce gęstej esencji z ekwadorskiego kakao, aż do przesady, aż po sam kraniec. Nie jest to jednak uczucie przytłaczające, bowiem nie ma tu żadnych przeszkadzających smaków - wszystko jest słodkawe, mocniej kwiatowe i orzechowe niż owocowe. Podczas rozpuszczania się w ustach ta oleisto-ziemista esencja jest niczym zalepiający wszystkie zakamarki dym piętrzący się przy podłodze. Dopiero na końcu, gdy czekolada już swobodnie rozścieli się na podniebieniu - dym lekko unosi się ku górze kwiatowym akcentem.
Przez skompresowanie smaków Arriba Hacienda Victoria nie bucha bogactwem. Jest mocna, wyrazista, bardzo konsekwentna. Przy tym wszystkim jest stonowana, bowiem kryje w sobie dziwaczną delikatność. Wynika ona z tego, iż przy konsumpcji tej czekolady nie doznajemy ani odrobiny szorstkości. To jest niczym... olejek z kakao.
Uff, uff... Przyznam, że bardzo ciężko mi się opisywało tą urokliwą czekoladę. Ta jej esencjonalność i skompresowanie smaków skupiło moją uwagę bardziej na konsystencji, niż na samych aromatach. Ponadto, naprawdę trudno mi było wrócić wspomnieniami do tej Domori, skoro w tyle głowy wciąż krzyczał do mnie jedzony dzień wcześniej ekwadorski Zotter. Zotter, którego recenzja pojawi się już pojutrze i myślę, że dopiero wraz z jej publikacją opis Domori Arriba Hacienda Victoria będzie pełniejszy.
PS Domori szukajcie w sklepie Sekretów Czekolady.
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 551,5 kcal.
BTW: 11/36,5/40,5
Now dziwie sie, ze trudno bylo ci ja opisac, sama Pennie bym nie dala rady. Nawet po opisie nie wiem nadal, czy by mi smakowala czy nie. Ostatecznie mysle, Ze Chyna bum sie zawiodla, go pachnie slabo, a smak to zada ,,petarda,, Nieminej pozistalymi domori bym nie pogardzila ;D
OdpowiedzUsuńJa myślę, że i tak byś się nie zawiodła. Wszystkie Domori są niesamowitej jakości, fundują wspaniałe doznania. Zapach i smak to nadal petarda, absolutnie nie są słabe!
UsuńJestem przekonana,że takie "zawirowania smakowe" bardzo by mi przypasowały.Lubię takie tabliczki, gdzie trudno rozwiązać ich tajemnicę ;>
OdpowiedzUsuńWidziałaś tą nową czekoladę Zottera?
Usuńhttp://www.zotter.at/en/choco-shop/hand-scooped-filled-chocolates/hand-scooped/detail/product/buttered-bread-with-apricots.html
Brzmi ciekawie :> Ciekawe,czy by mieli ją w swoim asortymencie, bo czasem z zamówieniami, to u nich kiepsko ;/
Zawsze chętnie wraca się do takich tabliczek, prawda? Jak do skomplikowanych filmów.
UsuńNowa czekolada? Raczej jej reaktywacja ;). Jadłam ją, recenzja jest tu: http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2014/09/zotter-marillen-butterbrot-mleczna.html
Hmm.. Musiała mi umknąć :P.W końcu jest to recenzja z września 2014 roku ;)
UsuńZ Twojej recenzji wyniosłam,że chyba warto ją zamówić w przyszłości :P, czy polecasz coś jeszcze pyszniejszego :D
Nie wiem, czy Zotter czegoś nie pozmieniał w nowej odsłonie tej czekolady, ale na pewno warto spróbować. Każdego Zottera warto spróbować :> (haha, wiem, że Ci nie ułatwiłam :D)
UsuńPorównania do wieńca pogrzebowego mnie kupiły. Poza tym uwielbiam opakowania czekolad tej marki, są proste i eleganckie. Takie, jak lubię.
OdpowiedzUsuńKiedyś Domori miało bardziej bogatą szatę graficzną, ale tym czekoladom jest to zupełnie niepotrzebne. To klasa sama w sobie.
UsuńZdecydowanie wolę prostotę. Poratujesz w potrzebie? Gdzie mogę dostać czekolady Domori?
UsuńW sklepie Sekretów Czekolady. Najlepiej napisz bezpośrednio do Piotra Krzciuka. Skubańce sprowadzone z Włoch rozchodziły się jak świeże bułeczki.
UsuńDziękuję :)
Usuńlubie jak piszesz o "niszowych" czekoladach
OdpowiedzUsuńDomori to prestiż, a nie nisza ;)
UsuńBardzo podoba mi się określenie 'owoc bogów', niech mi ktoś teraz powie, że czekolada nie jest zdrowa :D
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje recenzje często zadaję sobie pytanie: Co? Jak to może tym smakować?, ale tutaj szczególnie zagięłaś mnie wieńcem pogrzebowym, ja nawet nie mam pojęcia jak on pachnie xd Tyle nauki jeszcze przede mną ;>
Ja już sypię z rękawa argumentami dla których czekolada jest zdrowa :)
UsuńNie życzę Ci styczności z wieńcami pogrzebowymi. Idź do kwiaciarni powąchać kalie ;)
Czekam na recenzję Zottera, a co do tej powiem tak: brzmi jak czekolada, która dostanie u mnie 10/10. Jestem tego pewna po tym opisie zdecydowanych smaków. A jeszcze po (co prawda mlecznym i ogólnie innym) ekwadorskim Zotterze 50 %... Ekwador jest chyba kolejnym miejscem, na którego wspomnienie będę się teraz ślinić.
OdpowiedzUsuńHuh, to ile dostanie Zotter? :>
UsuńPo opisie wnioskuję, że musi być genialna. "Gęsta esencja ekwadorskiego kakao" brzmi bajecznie :D
OdpowiedzUsuńTak właśnie Domori robi czekolady! Wyciska esencję :D
UsuńNawet czekolada i wieniec pogrzebowy mogą stworzyć całkiem udany duet :D :D
OdpowiedzUsuńOczywiście tylko w sytuacji, gdy czekolada nim pachnie ;)
UsuńTobie trudną ją było opisać a mi trudno ją sobie wyobrazić. Chociaż czuję się nieco kupiona przez porównanie do pogrzebowych kwiatów.
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa, co nie?
UsuńZe wszystkich siedemdziesiątek jakie jadłem, Domori są najlepsze. Nie najsmaczniejsze - dla mnie są zbyt wytrawne i ciężkie, z tym charakterystycznym dla Domori posmakiem, który długo pozostaje w ustach - ale właśnie najlepsze, ze zwględu na bogactwo zapachu i smaku, ogromną dynamikę i wyrazistość (próbowałem ich Criollo i Sur del Lago Venezuela). To raj dla zwolenników wytrawnych dwuskładnikówek. Teraz kupiłem dla odmiany mleczną Domori z owczym mlekiem (tą: http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/12/domori-sheeps-milk-mleczna-45-z-owczym.html), bardzo jestem jej ciekaw.
OdpowiedzUsuńSur Del Lago też pojawi się niedługo u mnie. Domori są niesamowite, jedyne w swoim rodzaju. Rzeczywiście nie są najsmaczniejsze, ale wyjątkowe i bardzo pociągające.
UsuńJa mam wszystkie alternatywne mleczne warianty. Wszystkie czekają w kolejce do degustacji.
Opakowanie może i eleganckie, ale jak dla mnie trochę nudne.
OdpowiedzUsuńKwiatowy aromat w czekoladzie? Podziękuję za ten wieniec pogrzebowy... to znaczy czekoladę. Ale prezentem bym nie pogardziła. xD
Nic więcej nie potrzeba tym opakowaniom - są proste, a za to wnętrze niesamowicie bogate.
UsuńKwiaty w aromacie czekolady to bardzo przyjemna sprawa. Domori jako prezent to ideał :)
Zawsze mam wrażenie, że te czekolady są do siebie bardzo podobne, ale ta wersja wydaje się być Dość kontrowersyjna.
OdpowiedzUsuńUwierz mi, nie są podobne :D
UsuńTak teraz patrzę i się zastanawiam... Mam otwartą czekoladą Tai Tau 72% (tą biedronkową, z motywem owoców morza) i widzę, że na mojej skład jest nieco inny niż ten podany przez Ciebie. Dziwne troszkę.
UsuńTo jaki masz?
UsuńMiazga kakaowa (z wysokiej jakości ziaren kakaowych Ghana i Grenada), cukier, emulgator - lecytyna rzepakowa, aromat - wanilina. Niby podobny, ale troszkę inny.
UsuńTylko brak jednego z emulgatorów.
UsuńNawet jednej nie jadłam, a tu już porównania konkurentek. Ciekawi mnie ta pogrzebowość. Znam zapach, lubię go. Tak samo jak wiem, czym pachnie wnętrze kwiaciarni - świeżymi i mięsistymi kwiatami. W czekoladzie musiało to być stłumione, a jednak... Z ciekawości zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, czy to było tu stłumione... Może raczej nasilone? :D
UsuńNiemożliwe, żeby czekolada pachniała bardziej kwiaciarniano niż kwiaciarnia :P
UsuńW czekoladzie często wiele aromatów narzuca się aż do przesady, wydają się być wyolbrzymioną wersją rzeczywistości.
UsuńNigdy nie przypuszczałabym, że tak malowniczo można opisać czekoladę. Na pewno jej smak musi być intrygujący, ciekawy i niepowtarzalny. :)
OdpowiedzUsuńTeraz wpadłam w Prawdziwe Czekolady po uszy :)
UsuńUwielbiam takie czekolady! Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuń