Domori IL100% Criollo była bodaj najdroższą czekoladą, jaką
zakupiłam podczas szalonych wakacyjnych zakupów w Innsbrucku (i póki co
najdroższą czekoladą kupioną przeze mnie w ogóle). Nie pamiętam już dokładnie
jej ceny (zresztą, kto by spamiętał ceny kilkudziesięciu czekolad na których
kupno zdecydowałam się w przeciągu kilkunastu minut :P), ale w przeliczeniu na
naszą walutę na pewno kosztowała mnie ponad 20 zł. Gdy dodam do tego fakt, iż
ta tabliczka to 25-gramowe maleństwo, robi się naprawdę drogo. Zakup wydawał
się być wart swojej ceny...
Pierwsze moje doświadczenie z włoskim Domori było iście orgazmiczne, a w sieci o IL100% Criollo można poczytać w samych superlatywach.
Ba, niejednokrotnie spotkałam się z opinią smakoszy czekolady, że to najlepsza
czekolada 100% kakao jaką mieli okazję wypróbować. Dla mnie miało to być drugie
doświadczenie z tabliczką zawierającą 100% masy kakaowej. Podczas degustacji w
Pintej Klepce posmakowałam 100% Peru z czekoladziarni Morin. W mojej Magicznej
Szufladzie czeka jeszcze 100% Peru od Zottera, a zotterowskie High-End też było
bliskie czekoladzie absolutnej. High-End oraz stówka od Morina były prawdziwym
czekoladowym piekłem, pełnym sadzy i kwasu. Domori IL100% Criollo ponoć nie
miała taka być, w co ciężko mi było uwierzyć. Była dla mnie wielką zagadką,
którą bałam się odkryć – dlatego długo czekała na swoją kolej w Magicznej
Szufladzie.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, który był tak wyjątkowy,
że zasługiwał na uwieńczenie go niezwykłą czekoladą. Zupełnie nietypowo, wraz z
moim Ukochanym zasiedliśmy do degustacji dopiero wieczorem, parząc do niej
nieco mniej mocną niż zazwyczaj kawę. Dla każdego po dwie kosteczki czekolady z
szlachetnego wenezuelskiego Criollo. Potem czekało jeszcze na nas wino. Okazało
się, że ten zestaw był najlepszym z możliwych. Ah, życzę wszystkim, aby
potrafili w dni wolne od pracy tak dopieszczać swoje zmysły i duszę…
Pierwszego szoku doznajemy, gdy bierzemy kostkę w dłoń i
próbujemy ją przełamać. Czekolada jest zaskakująco kremowa i wręcz miękka,
odrobinę się topi, ani trochę w niej nie ma pylistości czy siermiężnej
twardości. Zapach to kolejny szok. Przenigdy nie obstawiłabym, że ta czekolada
składa się tylko z masy kakaowej. Dałabym jej max. 75% kakao. Po piekielnych
siarkowych wyziewach jakie dotąd serwowały mi 100% tabliczki, aromat tej
czekolady to kraina niebiańskiej łagodności. Nie będę się jednak rozwodzić nad
sferą zapachu, przejdę od razu do opisu konsumpcji. Tak czy siak zawrę w niej
wszelkie zagadnienia dotyczące wyczuwalnych aromatów.
Niesamowity jest fakt, jak bardzo zmienia się ta czekolada z
każdą kolejną sekundą jej smakowania. Pierwsze wrażenie, jakie sprawia kawałek
czekolady świeżo umieszczony w ustach, to drobna proszkowatość. Potem
przychodzi mocna kwaskowatość, ale jest ona intensywnie owocowa, momentalnie
kojarząca się z owocami leśnymi. Przez kwaskowatość próbują przedrzeć się nuty
popiołu i suchości, ale owoce skutecznie je przyćmiewają. Pod koniec pojawia
się kawowa goryczka, która jest zaskakująco kremowa - tak jakby z dodatkiem owocowego musu. Z jednej strony czułam
szorstkość, ale coś nieustannie rozmywało ją do niecodziennej kremowości – tak,
że ostatecznym wrażeniem jakie niosła ze sobą ta czekolada była rozkoszna
gładkość. W Domori IL100% Criollo skrajne nuty smakowe walczą o swoją
dominującą pozycję, a koniec końców DOBRO WYGRYWA ZE ZŁEM, A ROZKOSZ Z BÓLEM.
Nigdy nie przypuszczałam, że czekolada 100% kakao może tak
rozbudzić apetyt na więcej. 12,5 gramów, jakie przyszło mi skosztować - było niczym otarcie się o niebo. To nie był
hardkor masakrujący kubki smakowe, to była niewyobrażalna przyjemność, której
pochłonęłabym nawet ze 100 gramów, pławiąc się w wielokrotnych orgazmach. Domori IL100% Criollo zalewa nas tonami
owoców leśnych – suszonych i świeżych, zmiksowanych na gładką masę z odrobinką
śmietanki. Jagody, maliny, porzeczki, truskawki, wiśnie. Odrobinkę
przypudrowane. Bogactwo świeżo palonej kawy. Domowy mus jabłkowy. Brak tu
ordynarności. Pojawiające się niuanse smakowe harmonijnie przechodzą jeden w
drugi. Niepojęta delikatność i zbalansowanie, jak na taką zawartość kakao… To było naprawdę
niepojęte.
Po degustacji czekolady otworzyliśmy chilijskie wino
Cabernet Sauvignon/Merlot, które również niosło ze sobą całe mnóstwo akcentów
owoców leśnych. Gdy smak tego wino wymieszał się w moich ustach ze smakiem
czekolady, odleciałam już zupełnie… Tego dnia, wszelkie moje zmysły zostały
całkowicie zaspokojone, ale…
Chcę więcej Domori. Żadne inne czekolady nie były w odbiorze
tak… seksualne. Zakup dwóch czekolad z tej firmy był jednym z najlepszych wyborów, jakiego kiedykolwiek dokonałam względem czekolad. W pełni rozumiem tak wysoką cenę wyrobów Domori, bowiem jest w nich element boskości. Chcę jeszcze, i jeszcze, i jeszcze… Wygląda na to, że Włosi są rewelacyjni w te
klocki. Ludzie tworzący Domori mają ewidentny dar. Dziękuję im za to, czego
miałam okazję doświadczyć. I błagam o więcej.
Skład: miazga kakaowa.
Masa kakaowa 100%.
Masa netto: 100 g.
Ta czekolada to moje gusta ;) jednakże Lindt 99% wciąż czeka na swą kolej :D
OdpowiedzUsuńLindta 99% jeszcze nie próbowałam, ale mogę przypuszczać, że Domori jest o kilka dobrych półek wyżej. Różnorodność zadziwiających smaków, jaką zafundowała mi ta czekolada, była nieprawdopodobna.
UsuńChciałabym wierzyć, ze ta czekolada jest pyszna, sam opis brzmi wspaniale, ale po Lindtcie z podwyższoną zawartością kakao czuję pewny wstręt do tak gorzkich czekolad.
OdpowiedzUsuńMogę Cię zapewnić, że to diametralnie inna czekolada. High-End od Zottera był przy niej turbobrutalem.
UsuńNuty popiołu w czekoladzie brzmią intrygująco, ale najważniejsze, że owocowość wygrywa :) I po raz kolejny mogę napisać, że już samo opakowanie wskazuje na magię płynącą z czekolady i jestem pewna, że stała by się jedną z moich ulubionych, tym bardziej, że te mocno ciemne czekolady to moje ulubione ostatnimi czasy :)
OdpowiedzUsuńOwoce leśne z kremową kawą i musem jabłkowym, triumfujące nad popiołem - to dopiero brzmi intrygująco :D. Ta czekolada to nie tylko 100% kakao, to także 100% magii :). Wszyscy fani ciemnej czekolady powinni mieć szansę jej spróbować (zresztą, nie tylko ciemnej!).
UsuńBoję się czekolad 100% kakao mimo tak apetycznego opisu.
OdpowiedzUsuńNiektórych 100% można się bać, ale tej nie trzeba :). No chyba, że boisz się niewyobrażalnej przyjemności :D
UsuńHaha taaak, po pójdzie cała czekolada :P
UsuńNie rozumiem :D
UsuńMiało być *bo. Jak by mi zasmakowała, a jest malusieńka to poszłaby cała za jednym posiedzeniem, a cena wysoka :P
UsuńHeh, no wiesz, to jedna czwarta klasycznej 100-gramowej tabliczki, więc zjedzenie jej za jednym posiedzeniem nie jest wielkim wyczynem (zwłaszcza, że jest przepyszna). Hej, podarujmy sobie nieco luksusu :D.
UsuńAle, że aż tyle za tak malutką tabliczkę? O matko, ale by nasz portfel rozpaczał :P Ciekawe, że tak mała ilość czekolady może wywołać serię przeróżnych doznań smakowych :)
OdpowiedzUsuńDoznania jakie zafundowała ta czekolada zrekompensowały jej cenę. Pół kostki tej czekolady już przenosiło w przepiękną krainę :).
UsuńZjadłabym ją, oj, zjadłabym. Ale nie za taką cenę! Chociaż...
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie, co sprawiło, że dzień był taki wyjątkowy ;>
Ta czekolada to już inny level, wydałabym jeszcze raz tą kasę by ponownie ją poczuć.
UsuńA mama nie mówiła, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? :>
Nie. Mówiła, że dzięki ciekawości poznam odpowiedzi na pytania, które mnie nurtują. A zatem? :D
UsuńNiektóre pytania muszę pozostać bez odpowiedzi :>.
UsuńOki, choć mam przeczucie, że może to być związane z jednym z ostatnich komentarzy u mnie :)
UsuńNie odpisuj ;*
W ciąży nie zaszlam ;) a "zareczona" juz dawno jestem. Jak to sie mówi: " to skomplikowane" ;)
UsuńNie no, tym razem przesadziłaś! Taką cudowność wrzucać na bloga i się nie podzielić? Weź tu teraz człowieku spokojnie zaśnij... :D
OdpowiedzUsuńEj, wystarczy, że podzieliłam się 25 gramami tego Nieba z moim Mężczyzną! :D
Usuńeleganckie opakowanie:))
OdpowiedzUsuńI eleganckie wnętrze :D
UsuńWygląda zachęcająco - i opakowanie, i tabliczka.
OdpowiedzUsuńJestem wdzięczna losowi, że natrafiłam na tą tabliczkę i mnie zachęciła do zabrania jej ze sobą:D
UsuńNie wiem czy wydałabym tyle na czekoladę tych rozmiarów (no dobra, pewnie kiedyś to zrobię :> ), ale dobrze, że było faktycznie warto. ^ ^
OdpowiedzUsuńByło warto, jestem tego pewna na 100% :)
UsuńW cudowny sposób budujesz historię w której recenzujesz produkt. Świetnie się to czyta :) A co do samej czekolady.. Po takiej recenzji aż chce się skosztować. Może to być ciekawe - gorzkie doświadczenie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :) Te historie tworzą się same... ;)
UsuńParadoksalnie, to wcale nie było barrrrdzo gorzkie doświadczenie :).
" Żadne inne czekolady nie były w odbiorze tak… seksualne."
OdpowiedzUsuńWreszcie trochę sexu na tym blogu ;) według tytułu proszę jeszcze o nutkę kawy ;) :*
Kawa jest pita niemalże do każdej czekolady :D.
UsuńSeks co jakiś czas pojawia się tutaj między słowami, a czasem w sposób bardziej bezpośredni. Zajrzyj tu: http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2014/10/domori-ilblend-ciemna-70.html ;)
ależ nabrałam ochoty na czekoladę :)
OdpowiedzUsuń