poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Morin Cote D'Ivoire Guémon Lait 48% mleczna


Cote D'Ivoire Guémon Lait 48% to moja druga mleczna czekolada z asortymentu wyjątkowej francuskiej marki Morin. Pierwsza z nich - Pérou Piura Lait 48% - wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie ma się co dziwić - manufakturę Morin darzę wyjątkowym sentymentem i zawsze już tak pozostanie. To było wręcz oczywistością, iż ich mleczne tabliczki również okażą się smakołykami. Do mlecznej czekolady stworzonej z kakao z Wybrzeża Kości Słoniowej (a dokładniej z regionu Guémon) pochodziła jednak z odrobinę mniejszym entuzjazmem niż do wersji peruwiańskiej. Wszystko przez wzgląd na pochodzenie kakao - pomimo tego, iż Morin wytwarza Prawdziwe Czekolady, w ostoi komercyjnych upraw kakao jakoś ciężej o coś naprawdę aromatycznego. Nie mniej jednak nie wątpiłam w to, iż Cote D'Ivoire Guémon Lait 48% sprawdzi się doskonale na górskim szlaku. Ją, jak i wszystkie ostatnimi czasy opisywane na moim blogu tabliczki marki Morin kupiłam za pośrednictwem sklepu Sekretów Czekolady.


Z tego co pamiętam, wariant z Wybrzeża Kości Słoniowej cechował się nieco ciemniejszą i poważniejszą barwą niż wersja peruwiańska. Masywna tabliczka pachniała na modłę palono-orzechową z głębią mleczności, dość klasyczną - i zdawałoby się, że przewidywalną. Spodziewałam się czegoś spokojnego i zrównoważonego, nawet dość powściągliwego, a zapach sugerował, iż właśnie to dostanę.

Czekolada w ustach rozpuszczała się powoli, z powagą, bez jakiejś niebiańskiej rozkoszy. Co ciekawe, mimo to mleczność w niej była bardzo wyrazista, tłusta i pełna. Pozbawiona była jednak tak błogiego karmelowego zacięcia, jak chociażby w Idilio Origins 15nto Orinoco con Leche. O tak, to była zupełnie odmienna czekolada. Z mlecznością spółkę tworzyła tu paloność oraz orzechowość - mowa przede wszystkim o orzechach laskowych. Cote D'Ivoire Guémon Lait 48%  w mych wspomnieniach to laskowy nugat, nie za słodki, nawet nieco wytrawny, umiejętnie przyprażony. O tak, kakao miało tu wybitnie palony charakter, podążający w stronę orzechowo-drewnianą.



Gdybym miała wybierać, sięgnęłabym ponownie po mlecznego peruwiańskiego Morina. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej również jest smaczny, ale poważniejszy, bardziej stonowany. Na pewno ujmie osoby, które nie gustują w nadmiernej słodyczy i "wylewności" mlecznych czekolad. W góry była świetna - konkretna, doładowująca energią.




Lany Poniedziałek powinien być teoretycznie dniem poświęconym jedynie na nasz powrót do domu. Czuliśmy jednak niedosyt po deszczowej niedzieli, toteż z rana postanowiliśmy przejechać się na słowacką stronę, aby przespacerować się do miejsca, które kusiło nas na mapie. Dojechaliśmy do miejscowości Jarabina, skąd w wietrze i śniegu udaliśmy się do przepięknego, urokliwego Jarabinskiego Prielomu. W przełomie potoku było już cicho i spokojnie, śnieg nadał całości dodatkowego uroku. Kilkukrotnie przechodząc strumień maszerowaliśmy w kierunku Certovej Skały.




 


Z Certovej Skały podczas ładnej pogody musi rozpościerać się spektakularny widok, ze szczególnym uwzględnieniem tak bliskich już Tatr. W warunkach, jakie nas zastały - i tak było pięknie, tak tajemniczo...


Taką samą drogą, przez Jarabinski Prielom, wróciliśmy do auta zostawionego w Jarabinie. Gdy wracaliśmy do Polski niebo poczęło się przecierać...


Skład: cukier trzcinowy, ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 48%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 589 kcal.
BTW: 8,4/42,2/41

2 komentarze:

  1. Moriny mi smakują, więc na mlecznego też się skuszę, choć chyba tylko na jednego i raczej wybiorę Peru.

    OdpowiedzUsuń