Był jeden z listopadowych długich wieczorów; akurat tego dnia praktycznie cały czas trzymał mróz. Chciałam otaczać się samymi przytulnościami: kojącą muzyką, miękkim swetrem, ulubioną herbatą, ciepłym kocem oraz oczywiście... ukochanym Mężem. Do dopełnienia ideału brakowało jeszcze jakiejś niezbyt zobowiązującej czekolady. Wybór padł na mleczny blend z francuskiej manufaktury Bonnat, o 55% zawartości kakao, uświetniony zatopioną w tafli kruszonką z orzechów laskowych (10% całości). Bonnat Chocolat au Lait et aux Noisettes kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Tak naprawdę, dopóki nie rozpakowałam czekolady, nie wiedziałam, w jakiej formie zastosowano tutaj orzechy. Całych raczej się nie spodziewałam - można by je było wyczuć przez opakowanie. Czułabym się nieco zawiedziona, gdyby wpleciono je w tabliczkę w formie nugatu (w zasadzie nie wiem, dlaczego byłby to zawód). Bonnat postanowił włącząć tu orzechy laskowe w formie kruszonki: nie za drobnej i nie za grubej zarazem, co dobrze widać na fotografiach.
Choć miałam ochotę na coś bezrefleksyjnie słodkiego, pojawiła się we mnie lekka obawa przed degustacją. Przypomniałam sobie mleczną siostrę bez dodatków dziś opisywanej czekolady, również o 55% zawartości kakao w blendzie, którą jedliśmy w Peru po zdobyciu Huascaran. Była dziwacznie goryczkowa, nieszablonowa, z mocnymi akcentami koziego mleka - dziś w zasadzie zastanawiam się, czy wysokość i różnice temperatur tak jej nie zmodyfikowały? A może po prostu taka była? W każdym razie, jej koleżanka z orzechami laskowymi okazała się jej zupełnym przeciwieństwem.
Była mięciutka i słodka, ze specyficznym bonnatowym posmakiem tłustości, bardzo przyjemna. Drobinki orzechów radośnie chrupały - nie były na tyle małe, by wchodziły nieproszone między zęby. Przy wyborze takiej formy orzechów, ich rozdrobnienie określam wręcz jako idealne. Jakże klasyczny smak orzechów laskowych połączony z mleczną czekoladą - bardzo delikatną, nawet jak na relatywnie wysoką zawartość kakao. Wszystko tu było takie, czego oczekiwałam tego wieczoru. Słodycz, choć znaczna, nie wyskakiwała na jakiś niebotyczny poziom; pozwalała taplać się w miękkiej mleczności , smacznych orzechach, subtelnych posmakach z rozwagą palonej kawy. Życzyłabym sobie takiej czekolady podczas każdego kocykowego wieczoru zimną porą.
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy, mleko w proszku, orzechy laskowe 10%.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 630 kcal.
BTW: 7,9/49,4/40,5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz