Zotter Sauerstoff to czekolada, którą zamówiłam wraz z pozostałymi nowościami Handscooped oraz z opisanymi już tabliczkami G.Nuss.Tafel jeszcze przed moim wyjazdem do Meksyku. Tak jak kilka innych nadziewanych nowości, urzekła mnie swoim nietypowymi składnikami. W Sauerstoff zastosowano bowiem solidną dawkę jabłkowego octu balsamicznego, zaś wykrzywiające buzie rozbrykane dzieciaki uwidocznione na opakowaniu sugerują wysoką kwaśność produktu. Nie dajcie się jednak zwieść - nie jest to wyrób dla dzieci, przypominający chociażby kwaśne żelki. W składzie widnieje bowiem alkohol (grappa).
Generalnie, Sauerstoff posiada mało skomplikowany skład jak na tabliczkę z serii Handscooped. Mamy tu ciemną mleczną czekoladę o 50-procentowej zawartości kakao, kryjącą w środku galaretkę z octu balsamicznego przełożoną czekoladowym kremem. Galaretka jak zawsze u Zottera posiada bardzo naturalny skład - jako zagęstnik użyto pektyn jabłkowych. Bazą czekoladowego kremu (oczywiście prócz kakao) jest mleko, masło i miód, użyto również wspominanej wyżej grappy. Całość doprawiono cytryną, wanilią i szczyptą soli. Czy rzeczywiście wykrzywi nas od tej czekolady?
Zapach tabliczki, również po jej przekrojeniu, sugeruje jedynie lekką kwaskowatość. Woń niesie ze sobą przede wszystkim woń wybornej mlecznej czekolady o podwyższonej zawartości kakao, zwieńczony alkoholową nutą. Genialnym elementem z Sauerstoff jest sama czekolada - chrupiąca, słodziutka, głęboko mleczna, odświeżająca, z ziołowym posmakiem bez elementu duszności. Sama soczysta przepyszność. Przegryzając się przez wszystkie warstwy tabliczki przekonujemy się, iż również jest ono przede wszystkim pysznie mleczno-słodkie, stanowiące płynną kontynuację czekolady. Jak na ten skład, wydaje się ono być bardzo zachowawcze w smaku, to znaczy nie popadające w żadną skrajność.
Stanowiąca serce produktu galaretka od razu przypomniała mi wszystkie inne, świetne galaretkowe Zottery. Zotter ponownie wykonał genialną galaretkę, przypominającą bardziej domowej roboty dżem. Jest ona bardzo miękka, a octowe nuty idealnie przeplatają się w niej z przyjemną słodyczą. Naprawdę, jest ona mało kwaśna w stosunku do tego, czego się spodziewałam. Nie wiem, czy mam tego żałować, bo i tak wypadło to bardzo smacznie, no i niezwykle naturalnie. Co ważne, nie zdominowała ona wybornego smaku czekolady i czekoladowego kremu.
Czekoladowy ganasz pięknie uzupełnia moc pysznej czekolady. Jest odrobinę szorstki w strukturze, przez co dobrze trzyma w ryzach nieco rozlazłą galaretkę. Ganasz jest przede
wszystkim kakaowo-mleczny, delikatnie maślany. Słodycz, jaką z sobą niesie jest zdecydowanie miodowa i również bardzo naturalna. Krople grappy wmieszane w ową miodową masę wyciągają z stąd pewne pokłady kwaśności, które wraz z lekką szorstkością kremu mogą kojarzyć się z grudkami od kwaśnych żelków. Alkohol sam w sobie również podkreśla walory wyrazistego kakao.
W kwestii kwaśności wszystko mieści się tutaj w cytrynowej normie, na dodatek umiejętnie wymieszanej z miodową słodyczą i pozostałymi składnikami. Na koniec degustacji pojawia się pewna przyprawowa wytrawność, będąca miłym zwieńczeniem tej wbrew pozorom delikatnej kompozycji. Poprzez swą nazwę i okładkę wielu konsumentów zapewne zrezygnuje z wyboru tej czekolady, lecz zrobią to niesłusznie. Nie jest to czekolada ani trochę hardkorowa, lecz bardzo wyważona i nieprzekombinowana. Było na tyle smacznie i prosto, że sama już wątpię, czy zamieniłabym ten smak na oczekiwany przeze mnie octowy mocny kwach. Zotter w tej tabliczce po prostu okiełznał ocet, nadając mu dziecięcej niewinności. Ocet jest psotny, tym bardziej w towarzystwie alkoholu i kakao, ale koniec końców i tak leje miód na nasze serca - w tym wypadku całkiem dosłownie.
Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, jabłkowy ocet balsamiczny, syrop cukru inwertowanego, pełne mleko, miód, grappa, masło, pektyna jabłkowa, sól, koncentrat soku cytrynowego, laski wanilii w proszku.
wszystkim kakaowo-mleczny, delikatnie maślany. Słodycz, jaką z sobą niesie jest zdecydowanie miodowa i również bardzo naturalna. Krople grappy wmieszane w ową miodową masę wyciągają z stąd pewne pokłady kwaśności, które wraz z lekką szorstkością kremu mogą kojarzyć się z grudkami od kwaśnych żelków. Alkohol sam w sobie również podkreśla walory wyrazistego kakao.
W kwestii kwaśności wszystko mieści się tutaj w cytrynowej normie, na dodatek umiejętnie wymieszanej z miodową słodyczą i pozostałymi składnikami. Na koniec degustacji pojawia się pewna przyprawowa wytrawność, będąca miłym zwieńczeniem tej wbrew pozorom delikatnej kompozycji. Poprzez swą nazwę i okładkę wielu konsumentów zapewne zrezygnuje z wyboru tej czekolady, lecz zrobią to niesłusznie. Nie jest to czekolada ani trochę hardkorowa, lecz bardzo wyważona i nieprzekombinowana. Było na tyle smacznie i prosto, że sama już wątpię, czy zamieniłabym ten smak na oczekiwany przeze mnie octowy mocny kwach. Zotter w tej tabliczce po prostu okiełznał ocet, nadając mu dziecięcej niewinności. Ocet jest psotny, tym bardziej w towarzystwie alkoholu i kakao, ale koniec końców i tak leje miód na nasze serca - w tym wypadku całkiem dosłownie.
Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, jabłkowy ocet balsamiczny, syrop cukru inwertowanego, pełne mleko, miód, grappa, masło, pektyna jabłkowa, sól, koncentrat soku cytrynowego, laski wanilii w proszku.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 460 kcal.
BTW: 5,5/28/44
Ciekawe polaczenie,ale nie wiem,czy by mi tez posmakowaloo ile ocet jest okej,tak alkoholu w slodyczach nie lubie,a na miod mam uczulenie,woec tez nie lubie jego smaku :p Skusilabym sie na jakis inny zwariowany smak :)
OdpowiedzUsuńWybierasz boczek, pstrąga, krew czy borowiki? :D
UsuńKrewna jadłam :p Borowika chce XD
UsuńRecenzja borowikowej będzie u mnie w poniedziałek. Nie wiem, czy po jej przeczytaniu nadal będziesz ją chciała... :P
UsuńHahaha,poprostu lubię grzyby XD Ale czekam na recenzje! :D
UsuńTeż lubię grzyby, ale nie w tej czekoladzie :P
UsuńWydawała mi się na początku ,tak jak piszesz hardkorowa, ale z każdą linijką nabierałam coraz to większej chęci,by ją spróbować.Muszę ją następnym razem zamówić i to bez dwóch zdań!
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to całkiem łagodna kompozycja i smaaaaczna :D
UsuńU mnie recenzja już 11-go i... przyznam, że ja jednak zmieniłabym tu proporcje ogólnej słodyczy i octu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi smakowała, to prawda, ale zarazem była dla mnie za słodka, zwłaszcza jak na ten smak. Dziwi mnie jednak jedna rzecz, bo... ganasz odebrałyśmy zupełnie inaczej! U mnie ocet już tam troszeczkę zadziałał i... więcej w recenzji. :P
Hah, no w końcu ja Cię z czymś wyprzedziłam :D.
UsuńJa cały czas się waham. Z jednej strony chciałabym więcej octu, a z drugiej - bałabym się cokolwiek tu tykać.
Dobra, o ganaszu podyskutujemy po Twojej recenzji :D
Dla mnie to już za wiele - galaretka (choć dla niektórych plusem pewnie będzie brak żelatyny), alkohol i jeszcze ocet do tego, kompletnie nie moje smaki :D
OdpowiedzUsuńGalaretki od Zottera są w 100% wege ;). Mimo wszystko bardzo łagodna tabliczka jak na takie połączenia.
UsuńOpis tego Zottera przeczytałam bez mrugnięcia oka. W znaczeniu "Nic mnie już nie zaskoczy". Ani ocet ani alkohol nie wydają mi się już hardcorowe. Ale opakowanie jest strasznie mylące, serio pomyślałabym, że to czekolada bezpieczna dla dzieci :D
OdpowiedzUsuńI tak czy siak tu żadnego hardkoru nie było, no ale jednak dla dzieci się nie nadaje ;)
UsuńKonsystencją przypomina mi dwa Zottery jedzone względnie niedawno, choć moje były przy okazji starawe. Galaretka spoko oko, alkohol miłość ma, ale kwasek, który cały czas kojarzyłby mi się z octem... no nie wiem. Na moją listę Zotterów nie trafi.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak przeżyłaś kolejne Zottery?
UsuńKurde, nie wiem, czy aby na pewno kojarzyłoby Ci się to w octem ;)
Czekolada składa się z samych produktów za którymi nie przepadamy, czyli ocet balsamiczny, miód i alkohol :) To tabliczka nie koniecznie dla nas :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście wybór Zotterów jest duży :D
UsuńHmm, trochę straszy ten ocet, ale po takiej recenzji chyba się przełamię...
OdpowiedzUsuńAni trochę nie był straszny w rzeczywistości :)
UsuńO, wbrew temu co przewidywałam, ten Zotter mnie pozytywnie ciekawi. Lubię ocet, a w połączeniu z miodem już go kiedyś próbowałam w dipie do sałatki - grało. A skoro tabliczka nie jest za kwaśna.. Są duże szanse, że by mi smakował, o tak, podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńNo to proszę dopisać sobie do listy "must have" :>
UsuńWiesz Basiu co ja bym tu widziała? dodatek truskawek bo one połączone z octem balsamicznym sa genialne:) . Czekolada kusi oj kusi:) . Ja dziś w Kauflandzie kupiłam Momami białą z pistacjami i skórką pomarańczową Pyszna:) i drugą karmelową ,z ciasteczkami korzennymi i migdałowym krokantem . Kolejne czekolady do kolekcji bo z Niemiec przywiozłam ze 20szt :) no i marcepany ukochane:)
OdpowiedzUsuńTruskawki bym na niej ułożyła, ale takie świeżutkie. O tak! Ja ocet balsamiczny najbardziej lubię z polędwiczką wieprzową :D.
UsuńNawet nie wiedziałam, że te Momami są na co dzień dostępne w Kauflandzie. W końcu bardzo rzadko tam bywam.
Proszę o szczegóły jakie tabliczki przywiozłaś! :D
To mogłoby być nie wiem jak smaczne, ale dla mnie galaretka w jakiejkolwiek formie i jakimkolwiek produkcie dyskwalifikuje go na starcie. Galaretka kojarzy mi się wyłącznie z tymi takimi cukierkami popularnymi w latach 90, co były zawsze w miseczce ,,dla gości" oraz z delicjami, które wtedy były praktycznie jedynymi lepszymi ciastkami dostępnymi w sklepach. :D Oba te produkty wspominam może i z sentymentem, ale dzisiaj ich nie tknę. :D Czekolada wygląda cudownie i za wygląd ma 10/10 ale w środku... jakby to było nadzienie, to piałabym z zachwytu!
OdpowiedzUsuńMusiałabyś spróbować zotterowskiej galaretki - bardziej przypomina dobrą konfiturę :)
UsuńWygląda przyjemnie i smacznie, ale i ile alkohol mi nie przeszkadza, tak ocet odrzuca na samą myśl, sama (raczej) nigdy jej nie kupię :D
OdpowiedzUsuńOcet będzie odrzucał na samą myśl wiele osób, ale kurdeee ta czekolada jest zaskakująco łagodna :D
UsuńNo nie wiem, chyba jedyny Zotter, na którego widok mi sie nie świecą oczy xd Ocet i alkohol... uciekam gdzie pieprz rośnie ;d Za to recenzji borowikowej nie moge sie już doczekać :D
OdpowiedzUsuńUgh, a ja uciekam na myśl o borowikowej ;). Ta octowa była przepyszna...
UsuńEj, ale przy spirulinie nie uciekałaś, a to był chyba szczyt obrzydliwości xD
OdpowiedzUsuńNie. To borowik był szczytem obrzydliwości. Już w poniedziałek poczytasz ;)
Usuń