Im bliżej szczytu Lubonia Wielkiego, tym stąpaliśmy po coraz to większej ilości śniegu. Po wyjściu z lasu obok Dziurawych Turni naszym oczom ukazała się wieża przekaźnikowa- dzięki jej obecności Luboń Wielki jest rozpoznawalny na panoramach z wielu miejsc w Beskidach. Zaraz za nią położone jest urocze, nieduże schronisko na Luboniu Wielkim. Rozsiedliśmy się na ławkach ustawionych obok niego, w pięknym punkcie widokowym. Oto zdobyliśmy Luboń Wielki 1022 m n.p.m., najwybitniejszy szczyt Beskidu Wyspowego. Osoby znajdujące się z nami u góry można było policzyć na palcach jednej ręki. Cisza, spokój, kontemplacja. Trzeba było uczcić to czekoladą!
Z plecaka wyjęłam Sesame Nougat z zotterowskiej serii Nougsus. Rok temu, podczas majówkowej wyprawy w Beskid Mały, miałam pierwszy raz do czynienia z tą kolekcją. Zawsze bardzo mnie kusiła, więc wówczas oczekiwałam od naszego Almond Nougat naprawdę sporo. Jak się okazało, tabliczka ani trochę nie sprostała moim wymaganiom - okazała się być mdła i płaska w smaku (zupełnie odmienna od orzechowej rozkoszy Hazelnut & Almond). Moja miłość do orzechów jest jednak na tyle wielka, że i tak pragnęłam wypróbować kolejne egzemplarze z serii Nougsus. Tym sposobem w moje ręce wpadł m.in. Sesame Nougat (możecie go zakupić na biokredens.pl).
Opakowanie nugatu jest eleganckie - cieszący oko okazuje się być również wygląd samej tabliczki. Bardzo przypadł mi do gustu podział na kostki imitujący klawisze fortepianu, charakterystyczny dla całej serii Nougsus. Barwa tabliczki jest ciepła, jasnobrązowa, wskazująca na duży udział mleka. Widok spodu czekolady uświadamia nam, iż upstrzono ją mnóstwem ziarenek sezamu. Po podzieleniu tabliczki na kostki przekonujemy się, że umieszczono je w dużej ilości w całej objętości czekolady.
Sesame Nougat pachnie przede wszystkim głęboko mlecznie, z lekką wytrawnością kakao. Wydaje się być gładkim i słodkim kremem z sezamu - aromat sezamu spójnie łączy się z mlekiem, tworząc bardzo przystępną i uwodzicielską woń. Absolutnie nie jest to zapach ani chałwy, ani też sezamków - to coś zupełnie innego.
Po pierwszym kęsie ulżyło mi - już wiedziałam, że na pewno nie znajdę tu mdłości charakterystycznej dla Almond Nougat. Sezamowa tabliczka smakowała przede wszystkim bardzo głęboko mlecznie, rozkosznie. Nie wiem, ile zastosowano tutaj masy kakaowej, ale kakao daje o sobie znać w sposób bardzo wyważony, idealnie skomponowany z błogą mlecznością. Czekolada wspaniale rozpuszcza się w ustach, rozpościerając w nich napawającą spokojem słodycz. Doprawienie jej cynamonem i wanilią dodatkowo nasila jej smakowitość. W składzie znajdziemy także anyż - owszem, jest on wyczuwalny, ale jako... zwieńczenie sezamu. Wypadło to zaskakująco naturalnie.
Właśnie, jak to jest z sezamem? Stanowi on niemal 30% tabliczki, więc znajduje się w niej nie tylko jako osobne ziarenka, ale także jako masa (w końcu to nugat!). Sezamowy krem tak spójnie łączy się z mlekiem i kakao, jakby ów sezamowy smak był nutą wywodzącą się z kakaowego bogactwa oraz z karmelowości mleka. Świetne doznanie. Wszystko do siebie pasuje i wyciąga dodatkowe zalety ze swoich towarzyszy.
Niezaprzeczalną zaletą Sesam Nougat jest nieskończona ilość delikatnych ziarenek sezamu, która podkręca sezamowy smak, ale - tak jak w zapachu - robi to zupełnie inaczej niż w popularnych sezamowych słodyczach. Jest to smak w pełni naturalnych nasion, może lekko podprażonych - tak idealnie wpasowanych w kakaowo-mleczno-sezamową masę, że wydaje się to być nieprawdopodobne.
Wyszukana mleczna subtelność jest zdecydowanie najznamienitszą cechą Sesam Nougat, ale do jej stworzenia potrzeba było idealnego doboru kakao i tytułowego bohatera - sezamu. Dla mnie więc jest to przede wszystkim przepyszna mleczna czekolada, gdzie sezam stanowi przemyślaną atrakcję i zwieńczenie. Oby kolejne egzemplarze z serii Nougsus były równie udane!
Po dokończeniu degustacji ruszyliśmy w dalszą drogę. Ufam, że wrócimy jeszcze na Luboń Wielki - łączy się tutaj kilka szlaków, które wydają się ciekawe, a siłą rzeczy musieliśmy je ominąć. W dół podążaliśmy za kolorem czerwonym, do Przełęczy Glisne. Było to całkiem strome zejście po północnym stoku, a więc obfitujące w śnieg, a w niższych partiach - w lepkie błoto. Tradycyjnie musiałam parę razy zaliczyć dupoślizg.
Przełęcz Glisne 634 m n.p.m. oddziela Luboń Wielki od kolejnego szczytu - Szczebla. Odsłonięta, porośnięta łąkami przełęcz uraczyła nas pięknymi widokami. Rozpoczęliśmy podejście zielonym szlakiem na Szczebel 976 m n.p.m., dość długie, lecz spokojne, prowadzące przez las. Szczebel był ostatnim szczytem zdobytym podczas wielkanocnego wyjazdu. Pobyliśmy na nim dłuższą chwilę - tak jak pozostałe zdobyte góry w Beskidzie Wyspowym, zaopatrzony był w bardzo sympatyczne miejsce do piknikowania.
Schodziliśmy dość stromym czarnym szlakiem do Mszany Dolnej - głównie przez las, lecz pod koniec drogi raczyliśmy się już rozległymi, przepięknymi widokami. Szkoda, że dopiero od połowy dnia widoczność zrobiła się naprawdę dobra! Kiedyś, przy innej okazji, na pewno zejdziemy ze Szczebla czarnym szlakiem w stronę miejscowości Lubień - na tej drodze znajduje się bowiem jaskinia Zimna Dziura. Jednak teraz trzeba było zakończyć wędrówkę. Zatrzymaliśmy się na obiad w mijanej restauracji, bodaj jedynej otwartej w Mszanie Dolnej w Wielką Niedzielę. To już koniec. W sercu coraz to bardziej narastał żal... Jeszcze nie wyjechaliśmy do domu, ale ja już tęskniłam.
Skład: surowy cukier trzcinowy, sezam 29%, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, soja w proszku (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), lecytyna sojowa, sól, wanilia, anyż, cynamon.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 587 kcal.
BTW: 8,3/44/37