Dziś miała pojawić się u mnie
recenzja tabliczki z dotąd nieco zaniedbanej przeze mnie, naszej rodzimej
Manufaktury Czekolady. Kawa już się parzyła, już obfotografowałam opakowanie…
Wtem jednak wraz z Ukochanym stwierdziłam, że w te sobotnie słoneczne południe
potrzebujemy więcej czekolady, niż tylko 25 g na łebka. Mój Mężczyzna szalał
przy remoncie, a ja również biegałam jak poparzona załatwiając naprawę mojego
auta służbowego i szybkie znalezienie czegoś na zastępstwo. W pseudoweekendowej
bieganinie potrzebowałam tylko jednej rzeczy na choćby częściowe, szybkie
rozładowanie napięcia. WIĘCEJ CZEKOLADY!!! Dlatego też, z Magicznej Szuflady
wyjęłam kolejną 100-gramową tabliczkę single-origin, wypuszczoną spod skrzydeł
francuskiej czekoladziarni Morin.
Pamiętacie recenzję PeruPablino 63%? Pisząc ją jeszcze nie wiedziałam, że cały asortyment marki Morin
zaprezentowany na poznańskiej styczniowej degustacji trafi dość prędko w moje
ręce. Dlatego też, przy tamtym wpisie, pojawiła się mała zajawka na temat
pozostałych peruwiańskich czekolad od Morin, które miałam okazję tamtego dnia
skosztować.
Wyżej wspomniana Peru Pablino
była czekoladą plantacyjną, a dziś opisywana Peru Chanchamayo to mniej szczegółowe
podejście do regionu uprawy kakao, w którym znajduje się plantacja Pablino.
Chanchamayo to peruwiańska prowincja o powierzchni niemal pięciu tysięcy
kilometrów kwadratowych, obfita w kakaowe skarby hodowane pod szyldem
kooperatywy Chanchamayo.
Przez
organizatora poznańskiej degustacji, Peru Chanchamayo 63% została
scharakteryzowana tak: „Mimo podwyższonej
kwaśności balans przesunięty w stronę kremowej słodyczy. Pojawia się karmel i
woń babcinego, malinowego soku. Na końcu lekka goryczka podkreślona aromatem
suszonej śliwki.”
Generalnie
rzecz biorąc, dziś opisywana tabliczka jest w wielu kwestiach podobna do swej
krewniaczki Pablino. W zasadzie, to Pablino można nazwać bogatszą, bardziej
zróżnicowaną. Chanchamayo to esencja najistotniejszych nut smakowych, jakie
znalazły się w Pablino.
Czekolada
pachnie słodyczą malin w cukrze pudrze. Skojarzenie owych pudrowanych malin
pojawia się wybitnie mocno także w kwestii smaku. Muszę przyznać, że jest to
wiodąca nuta w tej tabliczce. Po pierwszym dosadnym malinowym wrażeniu, pojawia
się długo ciągnące się odczucie olbrzymiej kremowości – lecz nie do końca w
kwestii konsystencji, ale posmaku słodkiej śmietankowości. Przy degustacji
Chanchamayo w domowych pieleszach, odkryliśmy na nowo te same szczególiki, które
ujęły nas w trakcie styczniowej degustacji w Pintej Klepce.
Chanchamayo to
czysta delikatna słodycz, rozkoszna. Gorąca – niczym podgrzane wyżej wspomniane
maliny. Mająca w sobie maciupeńką, naprawdę maleńką nutkę ściągającej goryczki,
która nie kojarzy się z niczym innym, jak tylko z parującą rozgrzaną ziemię,
którą odrobinę tylko schłodził ciepły letni deszcz. Gdzieś na końcu pojawia się
odrobina pikanterii, która jeszcze wzmacnia odczucie rozgrzewania. Jeśli mowa o
kwaskowatości, jest jej tylko tyle, ile znaleźć można w nie do końca dojrzałych
brzoskwiniach. Akcent młodych brzoskwiń pojawia się gdzieś w tle tych gorących
malin.
Duet Pablino i
Chanchamayo będę miło wspominać nie tylko ze względu na naprawdę przyjemne i
subtelne smaki, ale i możliwość porównania dwóch czekolad pochodzących z tego
samego rejonu Peru – przechodząc jednak od ogółu (prowincja), co szczegółu
(plantacja). Jakże miły jest to sposób na odkrywanie świata!
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy.
Masa netto: 100 g.
Słodycz malin...Ostatnio mam fazę na maliny szczególnie po degustacji dżemu Łowicza 100% :D oraz po niedawnej degustacji deserowej tabliczki Cortez'a banan+maliny.Nie żałuję tych 18 zł na nią.. A wcale :D
OdpowiedzUsuńJa jadłam Karmello deserową z malinami i bananami - szału nie robiła (mimo, że zjedzona w Alpach, co powinno podbijać ocenę :D). Maliny jako skojarzenie smakowe tym Morinie były o wiele przyjemniejsze niż prawdziwy susz w Karmello :P.
UsuńZ Karmello tej wersji nie jadłam ale sądzę,że Cortez jest lepszy jakościowo..
UsuńMuszę się sama przekonać :)
UsuńJedyną czekoladą jaka mi smakowała z Karmello to deserowa z chilli. Czekolady które próbowałam z linii karmello chocoholic były okropne-sam plastikowy posmak.. Jadłam Jeszcze tablet bananowy, który okazał się mega niewypałem.. Napaliłam się na niego bardzo a co się okazało,że ten "bananowy" wytwór nie zawiera ani 1% bananów...Całość słodka okropnie.. Zakupiłam z Corteza jeszcze mleczną z zielonym pieprzem, malinami i cytryną oraz niedawno recenzjonowaną przez Czeko miodem śliwką i cynamonem. Było jeszcze kilka wariantów ale na razie poprzestałam na tym. Najbardziej jestem ciekawa śliwkowej ale jakoś natknęło mnie by wypróbować wpierw inny smak :)
UsuńParę razy natrafiłam na mieście na czekolady Cortez, ale polowałam na tą śliwkową i na inne smaki się nie zdecydowałam. Co do Karmello - moja przygoda z tą marką się skończyła, no chyba, że wypróbuję jeszcze te czekolady na wagę :). Ale to kiedyś.
UsuńPs: Mam nadzieję,że w niedalekiej przyszłości pojawi się tabliczka Manufaktury :P Teraz jesteś usprawiedliwiona :D
OdpowiedzUsuńZa jakiś czas na pewno się pojawią cztery tabliczki od Manufaktury ;). Bo tyle mam... ;)
UsuńHm, nie mogłam się powstrzymać przed czytaniem, mimo że sama jeszcze jej nie próbowałam. Zapowiada się w miarę prosto jak na dobrej jakości czekoladę, więc jestem ciekawa, czy wyczuję te same nuty.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest prosta, bo próbowałam też Pablino, która IMO była ciut bardziej złożona.
UsuńPodziwiam Cię i Twoje opisy, ja pewnie aż takich różnic między poszczególnymi czekoladami bym nie wyczuła, mimo, że mam bardzo wyczulony smak, ale on "działa" głównie w przypadku innego jedzenia :D
OdpowiedzUsuńA może po prostu nie miałaś dotąd okazji zrobić sobie takiego czekoladowego porównania? :)
Usuńsłodycz malin.... muszę wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze szansa na to :)
UsuńDziękuję za bardzo miły komentarz pod moim ostatnim postem! ;) Cieszę się, że moje słowa tak pozytywnie na kogoś wpłynęły, bo szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak może być ;)
UsuńChyba się zakochałam :>
OdpowiedzUsuńNiespełniona miłość to nieszczęśliwa miłość :>
UsuńWięcej malin i od razu ją zamówię!
OdpowiedzUsuńInformuję i chwalę się, że na Dzień Dziecka dostałam kilka gorzkich opcji - jedną, o którą sama poprosiłam, reszta w macierzyńskim bonusie. Nie zdradzę jakie i nie mam pojęcia, kiedy recenzja, ale jak tylko otworzyłam swój prezent, pomyślałam o Tobie, że wreszcie nie będziesz musiała czytać u mnie o pospolitych tabliczkach :)
Nie gorzkich, lecz ciemnych! :D
UsuńOjojoj, z wielką niecierpliwością czekam na te recenzje! :)
Czepia się ta, co do dziś nie zmieniła tagów ]:->
UsuńA moje ciemne naprawdę są "gorzkie" (narodowo-klasyfikacyjnie).
Jakbym miała czas, to bym zmieniła ;). Jeśli jesteś chętna, to charytatywnie możesz to zrobić za mnie, buhaha :D
UsuńMaliny i brzoskwinie to jedne z moich ulubionych owoców stąd ich dodatek w takiej czekoladzie byłby dla mnie przyjemnym zaskoczeniem i moje kubki smakowe także zapewne by nie narzekały. :D Zwłaszcza, że znasz mój stosunek do gorzkiej i wiesz, że potrzebuję czegoś dodatkowego do niej. ALE ALE! Dzięki Tobie się to zmienia i naprawdę zaczęłam przechodzić na ,,ciemną" dosłownie haha stronę mocy! Ostatnio współlokatorka poczęstowała mnie ciemną czekoladą przywiezioną z Anglii o zawartości kakao prawie 80% (specjalnie sprawdziłam, żeby się pochwalić haha) z dodatkiem pomarańczy... jakie to było dobre!
OdpowiedzUsuńTyle, że maliny i brzoskwinie NIE były dodatkami w tej czekoladzie ;).
UsuńMoże pamiętasz jakiej marki to była czekolada?
No właśnie nie byłam pewna pisząc komentarz, bo też mi się wydawało, że nic nie pisałaś o takich dodatkach, a jedynie o smaku... Nawet jeżeli teoretycznie ich nie było ale było je czuć to nadal jestem zachwycona. :D
UsuńWłaśnie niestety nie pamiętam, nawet jej pytałam jeszcze przed napisaniem komentarza ale czekolada została zjedzona, a papierek dawno wyrzucony i nie miałyśmy jak sprawdzić. :<
Wszystkie Moriny dotąd goszczacd na moim blogu to czekolady bez dodatków. Wiem, że ta czekoladziarnia ma w swej ofercie prócz single origin także czekolady z dodatkiem migdalow i orzechów - a to dlatego, że mają własną plantacje :)
UsuńO proszę to tego nie wiedziałam, fajna ciekawostka. :-) Dziękuję za info. Kiedy już zacznę jeść gorzką tak naprawdę, a wierzę, że kiedyś to nastąpi to z pewnością poznam bliżej ich czekolady. :-)
UsuńDaj znać, gdy poczujesz się gotowa :D
UsuńCzytając tego posta zakochałam się tej czekoladzie <3
OdpowiedzUsuńPowtórzę, że niespełniona miłość jest nieszczęśliwą miłością :D
Usuńmaliny w cukrze pudrze? nie no... jestem w szoku... masz tak wyczulone zmysły... naprawdę szacun kochana... czapki z głów, ja nigdy nie wyczułabym takich różnic ;)
OdpowiedzUsuńA zakład, że byś wyczuła? Dostałabyś po kostce kilku różnych czekolad i nieźle byś się zdziwiła :)
Usuńha, chciałabym na pewno, jeszcze nie ten poziom ;) ale dziękuje dziękuje, może jeszcze bd znawcą :D ale od 4,5lat testuje słodycze i nadal jest kiepsko xD
UsuńAle słodycze a czekolady to co innego :)
Usuńfaktycznie ;) jeszcze jest nadzieja ^^
UsuńKiedyś trza by było dla moich Czytelników zorganizować taką degustację :D
UsuńNa czekoladowe doładowanie taka tabliczka zawsze jest mile widziana :D Nawet pomimo malin z ogromną chęcią byśmy się na nią skusiły :)
OdpowiedzUsuńMaliny kwestią subiektywną w takich tabliczkach :)
Usuńponoć Francuzi mają świetną czekoladę
OdpowiedzUsuńMorin na pewno ;)
UsuńŚmietankowość i malinowość bardzo do mnie przemawiają, choć wątpię żebym się ich doszukała w czekoladzie o takim składzie; p Ogólnie to nie przepadam za czekoladami o takiej zawartości kakao (wolę te ciemniejsze lub mleczne) ale ta to chyba co innego :p
OdpowiedzUsuńMoriny z 63% zawartością kakao są ok, choć czasem rzeczywiście wolałabym, żeby dobiły do 70%.
UsuńPrzestań wątpić, wypróbuj :D
Śmietankowość i malinowość bardzo do mnie przemawiają, choć wątpię żebym się ich doszukała w czekoladzie o takim składzie; p Ogólnie to nie przepadam za czekoladami o takiej zawartości kakao (wolę te ciemniejsze lub mleczne) ale ta to chyba co innego :p
OdpowiedzUsuń