Jakie to miłe, gdy wydawało mi się, iż skończyłam już dotychczasową przygodą z austriacką marką Martin Mayer Schokoladen, a tu nagle przypominałam sobie o jeszcze jednej tabliczce, zakupionej w sklepie Sekretów Czekolady. Z tytułu tego małego zamieszania, szczególnie życzliwie podeszłam do degustacji ciemnej siedemdziesiątki Maya Mountain Belize - bardzo mrocznej w swej barwie, a pachnącej przedziwnie, bo naftaliną i zakurzonym ananasem.
Na dzień dobry uderzają nas kwaski o kakaowych, palonych tonach, nieco tytoniowe i ziemiste. Z czasem, czekolada staje się niby coraz to bardziej soczysta (za co szczególnie odpowiedzialna jest iluzja ananasa z syropu), lecz i tak coś uparcie ciągnie ją ku dołowi. Myślimy o budyniu z bardzo ciemnej czekolady ozdobionym suszonymi śliwkami. Później do głosu dochodzą akcenty zbożowe: owsianka ugotowana ze zbyt dużą ilością kakao oraz siemię lniane mielone. Generalnie całość jest stonowana i spokojna; kojarząca mi się ze stylem tej manufaktury.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 556 kcal.
BTW: 7,7/40/34.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz