Kuná to ekwadorska marka z siedzibą w Guayaquil, produkująca czekolady z cennego kakao odmiany Nacional (typowej dla Ekwadoru). Swe maleńkie 30-gramowe tabliczki pakuje w zgrabne kartoniki ozdobione urokliwymi grafikami. Dziś opisywaną czekoladę kupiłam już dawno temu w sklepie Sekretów Czekolady, wówczas jako jedyną dostępną przedstawicielkę marki. Mała stóweczka wykonana została z kakao rosnącego w kantonie Rio Verde, położonym w prowincji Esmeraldas (północne wybrzeże Ekwadoru). Sięgnęliśmy po nią w Wigilię Bożego Narodzenia, popijając kawę przed wyruszeniem na parę godzin nordic walkingu w Wielkopolskim Parku Narodowym (trzeba było zasłużyć na świąteczną wieczerzę! ;))
Choć maleńka, czekolada charakteryzowała się znaczną grubością. Tabliczka była nietypowo zaokrąglona na bokach, została też podzielona na kostki - choć przy łamaniu grubej tafli ciężko było to maleństwo rozdzielić równo według linii podziału. Każda kostka została przyozdobiona znaczkami związanymi z charakterystycznym logo firmy. Wszystkie te czynniki wpłynęły na oryginalność wyglądu czekolady, bez przekombinowania - co z eleganckim opakowaniem daje naprawdę miły dla oka efekt końcowy.
Tabliczka łamała się z kruchym trzaskiem, choć jednocześnie zdawała się być tłusta i wilgotna. Pachniała niezwykle kusząco - w aromacie dominowała słodycz tropikalnych owoców. Pomyślałam o marakui i granadilli, a także o bardzo dojrzałym granacie oraz mango - słowem, owoce pełne słodkiego i wonnego soku. Mniam! Nasza Kuná zapachem w ogóle nie przywodziła na myśl czekolady o 100% zawartości kakao.
Tabliczka łamała się z kruchym trzaskiem, choć jednocześnie zdawała się być tłusta i wilgotna. Pachniała niezwykle kusząco - w aromacie dominowała słodycz tropikalnych owoców. Pomyślałam o marakui i granadilli, a także o bardzo dojrzałym granacie oraz mango - słowem, owoce pełne słodkiego i wonnego soku. Mniam! Nasza Kuná zapachem w ogóle nie przywodziła na myśl czekolady o 100% zawartości kakao.
Przy takim smakowitym preludium zapachowym, kostka czekolady położona na języku szokuje. Od razu czuć, że użyto sporo tłuszczu kakaowego - czekolada rozpuszcza się dość tłusto, ale przy tym w nietypowy sposób - przypominający kostkę lodu. Od czekolady bije dziwny chłód, który wraz z narastającą goryczką i kwaśnością podczas rozpuszczania kojarzy się z zamarzniętymi ziołami i porostami rosnącymi gdzieś wzdłuż górskiego strumienia skutego lodem. Ściąganie pojawiające się na końcu rozpuszczania pierwszego kęsa kojarzy się tak mocno ze skałami, lodem i dzikimi ziołami, że aż przeszedł mnie zimny dreszcz. Gdzie gorrrące owoce ze sfery zapachu? Uff, tu Nacional prezentuje się tak jak prawdziwy Ekwador - z tropiku prędko możemy przenieść się w surowość wulkanów z wiecznym lodem.
Owoce próbowały się pojawić, jednak nie przebiły się pod naporem bardziej surowych kakaowych nut. Cieszę się, że niedawno zakupiłam Esmeraldas Rio Verde od Kuná o nieco niższej zawartości kakao - może tam nacieszę się tropikalnymi owocami. Tymczasem po ataku lodowatej ziołowości przyszedł czas na łagodniejsze nuty orzechowe, jednak również odmienne od tych, jakie najczęściej pojawiają się w czekoladach. Producent sam wspomina o prażonych fistaszkach, jednak ja poszłabym w nieco inną stronę. Owszem, czułam orzechy arachidowe, ale surowe - i to z wyraźnym akcentem cienkiej brązowej skórki otaczającej orzeszek. Mokre, nieco miękkie fistaszki i może odrobina niedojrzałych orzechów włoskich. Wilgotna, chłodna ziemia. Mech, zioła chwiejące się na mroźnym wietrze. I znów powrót lodu, lodu, brrr...
Owoce próbowały się pojawić, jednak nie przebiły się pod naporem bardziej surowych kakaowych nut. Cieszę się, że niedawno zakupiłam Esmeraldas Rio Verde od Kuná o nieco niższej zawartości kakao - może tam nacieszę się tropikalnymi owocami. Tymczasem po ataku lodowatej ziołowości przyszedł czas na łagodniejsze nuty orzechowe, jednak również odmienne od tych, jakie najczęściej pojawiają się w czekoladach. Producent sam wspomina o prażonych fistaszkach, jednak ja poszłabym w nieco inną stronę. Owszem, czułam orzechy arachidowe, ale surowe - i to z wyraźnym akcentem cienkiej brązowej skórki otaczającej orzeszek. Mokre, nieco miękkie fistaszki i może odrobina niedojrzałych orzechów włoskich. Wilgotna, chłodna ziemia. Mech, zioła chwiejące się na mroźnym wietrze. I znów powrót lodu, lodu, brrr...
Nie wiem, jakie dodatkowe odczucia dałaby mi większa gramatura tabliczki, być może lód nieco by się roztopił... To ciekawa i nietypowa setka (ten kontrast między zapachem a smakiem!), która rozbudziła moje zainteresowanie marką Kuná. Na pewno będę chciała dalej zagłębiać się w ichniejsze interpretacje kakao Nacional... Zaczęłam od setki, teraz będzie już "lżej", ale na pewno nadal bardzo przygodowo - w końcu to barwny Ekwador!
Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa 100%.
Masa netto: 30 g.
piękny wzór na tej czekoladzie
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba :)
UsuńBardzo nietypowa, chetnie bym spróbował. Może będą w Sekretach wiosną, jak będę robił następne zamówienie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak będą mi smakować inne tabliczki z oferty tej marki.
Usuń